Fly4free.pl

Wróciłam do Petry po 13 latach. Ubyło dzieci, przybyło wielbłądów, ale magia pozostała niezmienna

Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl
Jak była jednym z najdroższych zabytków świata – tak jest. Jak była jednym z siedmiu cudów UNESCO – tak jest. Jak była majestatyczna i spektakularna – tak jest. W wielu aspektach jednak mocno się zmieniła, więc zapraszam Was w moją prywatną sentymentalną podróż, do jednego z najpiękniejszych miejsc świata – do Petry! I to po 13 latach przerwy!

Od pewnego czasu odczuwam niewytłumaczalną przyjemność w odwiedzaniu miejsc, które już widziałam. Właściwie odkąd świadomie opuściłam wyścig z kategorii „ile krajów zwiedziłaś?”, z ogromną ciekawością sprawdzam, jak zmieniają się znane mi zakątki. Dlatego w życiu byłam pewna trzech rzeczy – podatków, śmierci i tego, że kiedyś jeszcze wrócę do Petry.

Dawid z Goliatem, ale bez przepychanek

Byłam na końcówce nastoletniego życia, gdy pierwszy raz ujrzałam Skarbiec Faraona. Najpierw fragmencik, oświetlony promieniami słońca, wyłaniający się – dość nieśmiało – zza skał zacienionego kanionu. Ten kontrast sprawiał, że największa atrakcja Petry zdawała się błyszczeć i wręcz oślepiać.

Dokładnie, jak w filmach przygodowych, gdy po wszelkich znojach i trudach ta zakurzona ekipa głównych bohaterów – zmęczona, spocona i poobijanaotwiera skrzynię pełną skarbów. Albo, gdy ten jeden jedyny „chłopak o czystym sercu”, w końcu rozpala pochodnię, by dookoła siebie ujrzeć stos błyskotek i wybrać sobie spośród nich lampę – za sprawą której, cały świat zapamięga go jako Aladyna.

Oto 1,5 metra polskiej krwi i kości, staje przed niemal 2400-letnim dziełem Nabatejczyków i gapi się z rozdziawionymi ustami (tylko metaforycznie, umiem się zachować wśród ludzi!). Stoję tam jak Dawid – oko w oko – z Goliatem, choć bez tych wszystkich przepychanek. Te biblijno-bajkowo-filmowe porównania są może przydługie, ale idealne oddają to, co czuję w tej chwili. Magię, element baśniowy, majestat. Tak, Petra jest majestatyczna – żadne inne słowo nie pasuje tu lepiej.

W końcu mój mózg powoli odrzuca zwolnione tempo i rozmyte otoczenie. Filtr, który sama nałożyłam sobie na to miejsce, zaczyna zanikać. Głosy dookoła mnie są coraz głośniejsze. Do moich uszu dociera prychanie wielbłąda, migawki aparatów, „zrób mi jeszcze jedno, ale ładniejsze!” wykrzyczane przez jakąś kobietę. Nie jest pusto, ale nie ma też dzikich tłumów. Raczej panuje ogólny chaos – duży, ale wywołany przez niewielu. Każdy chce mieć „to jedno idealne ujęcie”, a ja w tym swoim chwilowym trybie samolotowym, nie odbierająca sygnałów z zewnątrz, pewnie nawet niektórym przeszkadzałam. Przepraszam jak coś – to było nieświadomie.

Wtedy ktoś łapie mnie za rękę.

„Postcards madame, you buy?” – pyta mnie mała dziewczynka, może 5- czy 6-letnia.

Foto: Aneta Zając / Fly4free.pl

Jordańska strefa eksterytorialna, czyli „speszyl photo maj frend”?

Dziś Petra to prężnie działający nie-taki-mini bazar. Miejsce dwóch czy trzech wielbłądów, jakie tu spotkałam lata temu, zastąpiło niemałe stadko. Pustkę wzdłuż głównego szlaku wypełniły stoiska z magnesami, pamiątkami, chustami, a nawet talerzami i inną ceramiką (choć często made in China – ku mojej rozpaczy).

Kiedyś tych stoisk nie było w ogóle, a niewielka sprzedaż odbywała się raczej „z ręki’ – dużo mniej zorganizowana, bardziej pokątna. Dająca – na krótko – poczucie, że jednak jesteś w jakimś szczególnym miejscu, gdzie nikt jeszcze handlu na szeroką skalę nie wpuścił. Idealizuję sobie? No pewnie! Straganów nie było, ale za to dzieciaków, nawet tych najmłodszych – zatrzęsienie, co wsród turystów wzbudzało dość powszechne uczucie oburzenia mocno wymieszanego z rodzajem… współczucia? Do dziś możecie znaleźć archiwalne komentarze na ten temat w ciemnych zakarmach Tripadvisora. „Rząd powinien coś z tym zrobić” – podkreślano wtedy regularnie.

To jednak nie jedyna rzecz, która zmieniła się tu diametralnie. Instagram obudził ogromny popyt na te charakterystyczne zdjęcia z dywanikiem, herbatą i Skarbcem niemal u stóp. Wraz z nim pojawili się „przewodnicy” gotowi za drobną opłatą zaprowadzić cię w jedyne, najpiękniejsze, najbardziej instagramowe miejsce w całej Petrze. Możecie korzystać, ale nie musicie – wszak czasem wystarczy po prostu przejść odpowiedni szlak, by mieć łudząco podobnh widok na Petrę z góry. No, może bez czerwonego, wzorzystego dywanu i ekstremalnie słodkiej herbaty, ale za to bez opłaty i w wielu przypadkach – pewnie z zadyszką. Zaczepek też jest tu dziś sto razy więcej niż pamiętam, bo i samych nagabujących przybyło znacząco. Wprost proporcjonalnie do liczby internautów używających hasztagu #Petra. Takie życie, maj frend.

Dziś, niemal co krok, możesz kupić wodę, colę  – i to zimną, a płatność jest rozpisana przynajmniej na trzy waluty! Jeszcze parę lat i pewnie nawet kartą zapłacisz, choć całe stoisko to jedynie krzesło i lodówka turystyczna. Pod samym skarbcem pojawiła się też dość prowizoryczna, ale klimatyczna kawiarenka – by każdy mógł wypić kawę z widokiem na jeden z siedmiu cudów UNESCO. Kiedyś niczego z tych rzeczy tu nie było! Gapię się na to zaskoczona, ale też zafascynowana. Takie życie, maj frend – powtarzam.

Tamta dziewczynka, której oczy i rozczochrane kruczoczarne włosy, są dla mnie wspomnieniem niemniej silnym, co pierwsze spotkanie ze Skarbcem, dziś jest już zapewne dorosłą kobietą. Zniknęła już z Petry – jak i niemal wszystkie „pocztówkowe” dzieciaki.

Ich miejsce szybko zajęli dorośli i nastolatkowie, a i asortyment mocno ewoluował. Petra w kilka chwil stała się strefą eksterytorialną, jeśli chodzi o nagabywanie. Takie życie, maj frend.

Foto: Aneta Zając / Archiwum Prywatne

Indiana Jones nie mógł się mylić!

Nie zmieniła się cena wstepu, szlaki też niemal tak samo wytyczone, osiołki i konie (niestety) jak jeździły – tak jeżdżą. Może nieco łatwiej było zrobić sobie zdjęcie bez innych ludzi w tle, ale w międzyczasie sporo się nauczyliśmy przecież o kadrowaniu, a i gumki do wymazywania niechcianych towarzyszy na zdjęciach, jakby bardziej powszechne.

Zdecydowanie przybyło ludzi – byłabym w stanie przekonywać każdego, kto tylko chciałby słuchać, ale okazuje się, że nieświadomie kłamałabym jak z nut, bo to… tylko moje wrażenie. Statystyki są niestety dla moich wspomnień bezlitośnie.

Jeszcze na początku lat 90. liczba odwiedzających faktycznie była niewielka – nie przekraczała nawet 100 tysięcy osób rocznie. Gdy ja przyjechałam tu pierwszy raz, czyli w 2009 roku, dołożyłam swój bilet do wyniku na poziomie 730 tysięcy. W rekordowym 2018 roku (bo później pandemia mocno zaburza sprawę) – dotarło tu 950 tysięcy turystów, czyli w sumie… niewiele więcej niż podczas tej mojej „magicznej” podróży. Liczyłam na bardziej spektakularną różnicę.

Trudno się jednak dziwić – Aladyn, Indiana Jones, Transformers, Sindbad – to tylko kilka kasowych produkcji, które ściągnęły do Petry najpierw filmowców, a później tłumy odwiedzających z całego świata.

Dziś jednak, gdy znów stałam przed Skarbcem i znów wpatrywałam się tak, jakby sam Harrison Ford mnie tu przyprowadził, a w głowie grało to charakterystyczne „tuturutuuuuu tuturuuuu tuturutuuu tu turutu tu”, oczy błyszczały mi nie mniej niż za pierszym razem. Znów czułam w nogach zrobione tu kilometry, znów doskwierał mi głód – ten lekko ssący, charakterystyczny dla dnia pełnego wrażeń. Może w Petrze przybyło tego i owego (nie zawsze na plus), ale właśnie ta filmowa magia, dla mnie pozostaje tu bez zmian.

Znów mogłbym siedzieć na małej ławeczce pod jedną ze skał bez końca, przerywając jedynie, by poobserwować pojawiających się i znikających, kolejnych turystów. A potem łazić po reszcie szlaków, jakby jutra miało nie być… albo właściwie, jakby bilet był też na jutro (bo taki właśnie Wam polecam!).

Tłumy, bazar i inne cuda na kiju, naprawdę mi nie przeszkadzają. W końcu umiem włączyć w głowie tryb samolotowy, prawda? Co najwyżej podrasowany jakimś soundtrackiem.

Tuturutuuuuu…

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Byłem tam 13-14 lat temu, ten niby barek już istniał i był jedynym ale najwspanialszy był  marsz na koniec wąwozu i widok z tamtego miejsca, wart tego wysiłku 
Gabriel Kowalski, 22 marca 2023, 20:31 | odpowiedz
Mega fajny artykuł!
Mike5, 22 marca 2023, 23:09 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »