WOW Air idzie na dno i może pogrążyć całą Islandię. Ratunkiem zrzutka kilku tys. mieszkańców
Odwołane loty, pasażerowie pozostawieni samym sobie, gigantyczne kłopoty finansowe i dosłownie krok od upadku. Tak aktualnie wygląda sytuacja linii WOW Air. I choć firma robi co może, by wykaraskać się z dramatycznej sytuacji, ich położenie nie wróży nic dobrego. Być może ratunkiem dla linii będzie niosąca się po sieci propozycja, by kilkanaście tysięcy Islandczyków zrzuciło się i wykupiło akcje przewoźnika, w zamian za darmowe bilety lotnicze.
Islandzka linia lotnicza WOW Air była sensacją, gdy pojawiła się na rynku. Jako jedna z pierwszych oferowała super tanie loty na trasach pomiędzy Europą a USA. Jej promocje cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, a bilety schodziły jak świeże bułeczki, mimo że nie gwarantowały ani wygód, ani bagażu. Niestety wszystko tylko do czasu.
Dziś zamiast świetnej promocji i zachwyconych pasażerów, mamy chaos. Tylko w ciągu trzech dni WOW Air odwołał 15 lotów. Część pasażerów utknęła na Islandii, nie udaje im się uzyskać ani żadnych informacji, ani wyegzekwować podstawowych obowiązków linii w takiej sytuacji – jak zapewnienie jedzenia i napojów.
Ciąg dalszy biznesowej telenoweli
Model taniej linii nie jest niczym nowym i wielu niskokosztowym przewoźnikom, mimo oferowania atrakcyjnych i konkurencyjnych cen, udaje się przetrwać na rynku. WOW Air przeszacował jednak swoje możliwości i jesienią wpadł w finansowe tarapaty. Od tamtej pory balansują na granicy płynności finansowej, a nowi inwestorzy pojawiają się i znikają.
Sam przewoźnik też próbował ratować sytuację. Linia przeszła gruntowną restrukturyzację. Zawieszono najmniej rentowne trasy, zwolniono część pracowników i niemal o połowę okrojono flotę. I oczywiście wciąż trwały poszukiwania odpowiedniego partnera, który rzuci firmie koło ratunkowe.
Jeszcze kilka miesięcy temu mówiło się o tym, że w tanią linię zainwestuje inny, islandzki przewoźnik – Icelandair. Firma jednak wycofała się z transakcji po negatywnej opinii rady nadzorczej, a nowym partnerem została grupa Indigo – a więc właściciel chociażby Wizz Aira. Ta umowa także nie doszła do skutku. Wtedy do stołu wrócił Icelandair, by dwa dni temu ogłosić, że do porozumienia nie doszło. Wówczas zaczęło się odwoływanie lotów.
Choć WOW Air zapewnia, że wciąż trwają rozmowy pomiędzy stronami konfliktu, to w rzeczywistości coraz trudniej wierzyć w szczęśliwe zakończenie. Rosnąca liczba odwołanych lotów i sfrustrowanych pasażerów nie pomoże linii wyjść z dramatycznej sytuacji.
Na razie jednak wierzyciele zgodzili się wymienić długi na akcje. W sumie stanowią one 49 proc. udziałów i jest to ostatnia szansa, by uratować WOW Air. Dzięki temu znacząco obniżyło się zadłużenie linii, a pozostałe 51 proc. akcji może pomóc zdobyć nowy kapitał. Szacuje się, że potrzebne jest 42 mln USD, aby linia mogła znów w pełni funkcjonować.
To może zrzutka?
Tymczasem niewiele osób zdaje sobie sprawę, że problemy WOW Air oznaczają problemy dla całej gospodarki Islandii. Już dwa miesiące temu islandzki bank centralny obniżył prognozy wzrostu gospodarczego. Kurs korony islandzkiej w stosunku do dolara był coraz gorszy, by tuż przed końcem roku nieco się podnieść. Dziś jednak daleko mu do poziomu sprzed roku.
Dlatego jeden z miejscowych przedsiębiorców zaproponował rozwiązanie, które miałoby uratować firmę. Chodzi o wypuszczenie akcji, które kupowałyby zwykłe osoby – inni Islandczycy. Mniejsze wpłaty, ale za to w dużej liczbie, mogłyby okazać się znacznie lepszą taktyką.
– Gdyby 10 proc. ludności wpłaciło 300 tys. ISK (ok. 9 tys. PLN), wówczas WOW Air zgromadziłoby 10,8 mld ISK. Wszyscy bylibyśmy udziałowcami w firmie, a także otrzymalibyśmy „marchewkę” w formie podróży lotniczych – apeluje.
Peter H Hansen podkreślił też, że ludzie mieliby szansę nie tylko stać się współwłaścicielami firmy, ale mogliby również uratować tysiące miejsc pracy i samą gospodarkę. Liczy też, że jego propozycja dotrze do włodarzy WOW Air.