Dostałeś SMS-a o opóźnieniu lotu? Lepiej i tak bądź na czas, bo możesz się zdziwić
Opóźnienia są naturalnym elementem branży lotniczej. Samoloty spóźniają się notorycznie, a co za tym idzie – regularnie też odlatują później niż pierwotnie zakładano. Ale co byś zrobił, gdyby linia poinformowała Cię z kilkugodzinnym wyprzedzeniem o planowanym opóźnieniu? Przyjechał na czas czy jednak wziął pod uwagę „nową” godzinę odlotu? Okazuje się, że wybierając opcję numer 2, możemy mocno się naciąć.
Dokładnie taka sytuacja spotkała jedną z naszych czytelniczek. Postanowiła podzielić się z nami tą historią, żeby stanowiła przestrogę dla innych osób.
– Miałam lot powroty z Malty do Katowic o 15:55. Ok 13:30 dostałam smsa, maila i powiadomienie o opóźnieniu lotu. Nowa przewidywana godzina odlotu: 16:48, więc pojechałam na lotnisko godzinę później niż miałam – opowiada Ewelina.
Dopiero, gdy dotarła na lotnisko, okazało się, że lot odbędzie się… o czasie, czyli o 15:55.
Wtedy zaczęła się nerwowa atmosfera, bo pasażerka miała naprawdę niewiele czasu, by dotrzeć do bramki. Na szczęście ta historia kończy się dobrze. Ewelina – choć niemal w ostatniej chwili – zdążyła na samolot. Ale nie kryje swojej frustracji.
– Na lotnisku nikt nie wiedział, skąd i czemu otrzymaliśmy takie informacje. Nie tylko nas to dotyczyło. Inni też pytali w samolocie, jak to możliwe, ale obsługa nic nie wiedziała – opowiada.
Ostatecznie, już na spokojnie, Ewelina skontaktowała się z Wizz Airem, żeby wyjaśnić całą sytuację. Okazało się, że informacje o opóźnieniu nie powinny być brane pod uwagę w kontekście przyjazdu na lotnisko. I warto to w takim razie wiedzieć, żeby nie przysporzyć sobie kłopotów.
– Uprzejmie informujemy, że pomimo opóźnienia połączeń zalecamy pasażerom pojawienie się na lotnisku na czas oryginalnej rezerwacji. Przepraszamy za trudności – napisał Wizz Air.
Takie stanowisko może być zaskakujące dla wielu pasażerów. Skoro bowiem linia informuje o opóźnieniu, traktujemy to jako poważną informację. Jeśli jesteśmy już w drodze na lotnisko, to pal licho, prawdopodobnie nie zmienimy planów. Ale jeśli jeszcze nie zdążyliśmy na nie wyruszyć, to jest duża szansa, że dostosujemy się do „nowej godziny” wylotu.
Dajcie znać, jak Wy zachowalibyście się w takiej sytuacji?