Wizz Air idzie w ślady Ryanaira i rozrzuca pasażerów po całym samolocie. Chcesz siedzieć z bliskimi? Zapłać
Po cichutku węgierska linia wprowadziła rozwiązania znane z irlandzkiego low-costa. Kto nie wykupi sobie miejsc obok siebie, ma nikłe szanse, że system usadzi was razem. A to zwiastuje kiepski początek niejednej majówki.
O negatywnej zmianie w polityce Wizz Aira czytelnicy informowali nas już od kilku tygodni. O co chodzi? Dokładnie o to samo, co swego czasu zrobił Ryanair. W telegraficznym skrócie: dotychczas jeśli ktoś nie wykupił płatnej usługi dającej prawo do wyboru miejsca w samolocie, to do tej pory algorytm zazwyczaj bez problemu sadzał obok siebie rodziny, znajomych i inne osoby podróżujące na jednej rezerwacji. To zmieniło się kilka tygodni temu, gdy okazało się, że pasażerowie bez wyboru miejsca (czyli ci, którzy mogą się zaczekować na lot 48 godzin przed startem) podróżujący w grupach są rozdzielani.
Nie pisaliśmy o tym wcześniej, bo wyglądało na to, że nowy algorytm rozdzielania miejsc był dopiero w fazie testowej, a niektórzy czytelnicy bez rezerwacji foteli mieli jednak przydzielane miejsca obok siebie. Jednak wydaje się, że w ostatnich dniach nowy algorytm wszedł do systemu Wizz Aira na stałe – z naszych informacji wynika, że infolinia węgierskiej linii rozgrzewa się od telefonów i maili zdenerwowanych pasażerów. To zaś zwiastuje, ze dla wielu pasażerów majówka nie zacznie się najprzyjemniej.
– Zaczęliśmy odprawiać się on-line dosłownie 30 minut po tym, kiedy było to możliwe. Na monitorze widzę, że większość foteli jest pusta, ale mimo to system przydzielił mi miejsce w szóstym rzędzie, a mojej dziewczynie – w trzydziestym. W drodze powrotnej już się trochę zlitował – mamy miejsca w jednym rzędzie, tylko przedziela nas jeden pasażer – mówi Piotr Jendruś, bloger podróżniczy, który w tę majówkę wylatuje na Islandię.
Nowa polityka Wizz Aira dość mocno go zmartwiła.
– Jest mi zwyczajnie przykro. Latam z Wizz Air bardzo często i lubię tę linię, a teraz jakoś tak dziwnie się czuję – dodaje.
Wysłaliśmy pytania w tej sprawie do Wizz Aira, ale nie spodziewamy się rychłej odpowiedzi. Ostatecznie Ryanairowi przyznanie się do tego procederu zajęło wiele miesięcy.
Czy dziwi nas taka polityka? Nie, bo przykład wspomnianej wyżej linii Michaela O’Leary’ego pokazuje, że siedzenie obok siebie w samolocie razem z bliskimi jest to taka usługa, którą ludzie faktycznie są w stanie kupić. Oczywiście, trochę ponarzekają, ale i tak w końcu wysupłają kilka dodatkowych EUR.
Trochę kiepskie jest oczywiście wprowadzanie takich zmian po cichu, ale z drugiej strony – w jaki sposób Wizz Air miałby to zakomunikować? Problemem natomiast jest fakt, że w tej sytuacji pozostaje wiele pytań, np. czy rodzice będą musieli obowiązkowo wykupywać fotele obok dzieci (tak jak to jest w Ryanairze). Mamy nadzieję, że wkrótce będziemy mieli jasność w tym temacie.