Wizz Air zmieni sposób sprzedaży biletów. Cena będzie zależała od naszych… zwyczajów i nawyków
– W przyszłości chcemy postawić na większą personalizację i interakcję z pasażerem – mówi w rozmowie z węgierską gazetą “Valasz” prezes Wizz Aira, Jozsef Varadi. Potencjalnie oznacza to dla nas ogromne zmiany!
Wizz Air jest jedną z najbardziej innowacyjnych tanich linii lotniczych w swojej kategorii. Widać to szczególnie po zjawisku rozbierania ceny biletu na czynniki pierwsze i mnożenia kolejnych dodatkowych opłat, za które muszą dopłacać pasażerowie. W rozmowie z serwisem „Valasz” Varadi jasno deklaruje, że ta sytuacja się nie zmieni. Mało tego, możliwe są opłaty za kolejne usługi.
Podstawowym celem pozostaje bowiem to, aby w cenie standardowego biletu pasażer otrzymywał tylko miejsce w samolocie (i to wybrane losowo, za konkretny fotel lub przyjemność lecenia ze znajomymi trzeba oczywiście dopłacić).
– Branża zmienia się bardzo szybko. Pierwotnie w cenie biletu pasażer miał wliczony cały szereg usług, ale ten system jest skazany na porażkę. Dzięki naszemu podejściu jesteśmy w stanie bardziej efektywnie stymulować kolejne rynki. Aby to zrobić, musimy sprawić, aby nasze bilety były jak najbardziej dostępne zwłaszcza dla pasażerów, którym zależy tylko na pierwszym z brzegu wolnym fotelu i na tym, aby po prostu dolecieć z punktu A do punktu B. To dlatego wszystkie inne usługi poza samym przelotem są dodatkowo płatne i w efekcie nasze przychody pozalotnicze są na prawie identycznym poziomie jak przychody z biletów – mówi Varadi.
Prezes Wizz Aira zapowiada jednak duże zmiany w systemie rezerwacyjnym, które mają dotyczyć przede wszystkim cen biletów. Varadi mówi o tej zmianie „cyfrowa ewolucja”: jej głównym założeniem jest zwiększenie interakcji między linią lotniczą i pasażerem. Efektem tej polityki ma być większa interakcja między linią lotniczą a pasażerem, co ma prowadzić do większej indywidualizacji i personalizacji ofert. Co to oznacza? Że Wizz Air będzie w większym zakresie niż dotychczas analizował wszelkie dane dotyczące naszych nawyków, przyzwyczajeń etc. (wynikających choćby z naszej historii lotów, choć nie tylko) i potem na ich podstawie przedstawiał nam konkretne oferty. Oczywiście, dotychczasowe metody konstruowania polityki cenowej (tańsze bilety kupowane z dużym wyprzedzeniem czy promocje cenowe na lotach, które kiepsko się sprzedają), zostaną utrzymane, ale personalizacja będzie odgrywała coraz ważniejszą rolę.
– Ta cyfrowa ewolucja i większa interakcja linii lotniczej i pasażera będzie widoczna w naszym systemie rezerwacyjnym. Jeśli ktoś ma ustalony podróżniczy profil i pewne przyzwyczajenia, to będziemy się do niego dostosowywać i proponować rozwiązania skrojone na miarę. Jeśli wiemy więc, że każdego roku w maju zabierasz swoją żonę na urlop, możesz spodziewać się wielu spersonalizowanych wakacyjnych ofert już na kwiecień – mówi Varadi.

Problemy? Choćby przejrzystość
Wizz Air już od dawna przygotowuje się do indywidualizacji, a widać to choćby po cenniku dodatkowych usług i mnogości opcji w nim występujących. Po niedawnych zmianach, cena usługi zależy od pory roku czy pory dnia wylotu, ale też kierunku podróży i odległości do naszego portu docelowego.
Weźmy usługę Wizz Priority, pozwalającą wejść na pokład samolotu w pierwszej kolejności i zabrać ze sobą duży bagaż podręczny. Cena tej usługi w zależności od szeregu zmiennych waha się od 5 do 30 EUR (choć prawdę mówiąc, nigdy nie widziałem możliwości zakupienia tej usługi za 5 EUR).
Jeszcze większy jest rozstrzał w przypadku opłat bagażowych. Tu za 10-kilogramowy bagaż zapłacimy od 9 do 24 EUR (w sezonie niskim) i od 12 do 27 EUR (w sezonie wysokim). Jeszcze większy jest rozstrzał w przypadku 20-kilogramowej walizki – tu cena waha się od 15 do 50 EUR.
Ale szczyt indywidualizacji Wizz Air osiąga w przypadku opłat za wybór miejsca na pokładzie. Z cennika na stronie wynika, że opłata za miejsce może wynosić od 1 do 50 EUR. Gdy ostatnio rezerwowaliśmy miejsce, naliczyliśmy aż 8 kategorii cenowych za wybór fotele, a cena wynosiła od 31 do 82 PLN.
Taka indywidualizacja ma dobre strony, bo przynajmniej teoretycznie, dostaniemy najlepsze oferty na loty, które najmocniej będą nas interesować. Ale… no właśnie, tylko teoretycznie. A co się stanie w momencie, gdy „przechytrzymy” algorytm i będziemy chcieli polecieć w miejsce, które wymyka się schematowi?
Ale wad jest zdecydowanie więcej: taką podstawową wydaje się całkowity brak przejrzystości takich ofert – oprócz podstawowych wytycznych trudno jest zgadywać, czemu przewoźnik zaoferował nam taką, a nie inną cenę?

A może by tak bilecik za darmo?
Personalizacja w branży lotniczej zakłada m.in., że taniej za bilety zapłacą pasażerowie, na których linia lotnicza też tak czy inaczej zarabia. Oznacza to, że promowani będą Ci, którzy częściej wykupują bagaż rejestrowany, mają swoje ulubione miejsce w samolocie, za które zawsze dopłacają kilka EUR i od czasu do czasu pozwolą sobie na zakup małego piwa i kanapki na pokładzie.
Jeśli zaś kupujesz tanie bilety, bez żadnych bajerów, praktycznie nie wydajesz pieniędzy. Jesteś mało dochodowym pasażerem, więc nie możesz mieć niskich cen, bo przewoźnik na Tobie nie zarabia. Przy kolejnej rezerwacji koszt biletu będzie więc wyższy niż średnia dla tego lotu i aby polecieć, będziesz musiał go ponieść. Niesprawiedliwe? Oczywiście, ale jak najbardziej realne.
A jeśli dużo wydajesz? Twoje bilety będą coraz tańsze. Ba, nie można nawet wykluczyć, że w pewnym momencie niektóre podróże danymi liniami odbędziesz za darmo. Mówił o tym swego czasu prezes Ryanaira, wspominali też przedstawiciele Wizza.
– Potrafię sobie wyobrazić sytuację, w której pasażer zamawia za naszym pośrednictwem nocleg, rezerwuje knajpę i inne usługi, a my w zamian dajemy mu kolejne zniżki za bilet. Tak, że w efekcie nie płaci on nic za przelot. W perspektywie kilku lat to jak najbardziej realna wizja – mówił w wywiadzie z Fly4free Johan Eidhagen, dyrektor marketingu Wizz Aira.
No dobrze, ale skąd linie lotnicze będą miały te wszystkie informacji o nas? Poprawka, one już je mają.

„Wiemy o Was wszystko”
– Będziemy wiedzieli o was wszystko: dokąd jedziecie, z kim podróżujecie, z żoną, partnerką czy kochanką – śmiał się Michael O’Leary. I wcale nie żartował.
Przywołajmy tekst mojego redakcyjnego kolegi, Macieja Sypniewskiego.
„Ryanair i Wizz Air od dłuższego czasu nie pozwalają na zakup biletów bez zarejestrowania się. Nie możemy od tego uciec i być praktycznie anonimowymi podróżnikami, znanymi tylko z imienia i nazwiska. (…) Choć dzisiaj te systemy nie są jeszcze wykorzystywane do różnicowania cen według użytkownika, puśćmy wodze fantazji i spróbujmy przewidzieć, jak może to wyglądać w przyszłości”.
A przyszłość jawi się właśnie w takich barwach. Jasnych czy ciemnych? No właśnie, jakie jest Wasze zdanie na ten temat?