Przygoda znanego przewoźnika autokarowego z Estonią potrwała tylko rok. SuperBus zadebiutował w tym kraju w lipcu rok temu, jeżdżąc m.in. na trasach z Tallinna do Tartu, Narwy i Parnu, a wiosną zainaugurował też połączenie do Rygi.
W piątek przewoźnik wysłał pasażerom maila, w którym informuje o zaistniałej sytuacji i oferuje pełny zwrot kosztów za bilety na kursy realizowane po tym terminie.
Decyzja SuperBusa nie jest wielkim zaskoczeniem, bo estońskie media spekulowały o tym już od wiosny. Powodem miała być niesatysfakcjonująca sprzedaż biletów na kilku trasach i otwarty konflikt z administracją drogową, która udzieliła SuperBusowi licencję na kursowanie.
„Od samego początku spotkaliśmy się z wieloma problemami ze strony administracji w związku z naszym wejściem i rozwój na rynku w Estonii. Nasze pierwsze wnioski zostały odrzucone i aby wejść na ten rynek, musieliśmy przyjąć znacznie mniej korzystne dla nas warunki” – czytamy w komunikacie firmy.
Tak naprawdę chodzi o to, że SuperBus chciał usunąć z siatki część nierentownych połączeń i zastąpić je innymi. Na to z kolei nie zgodziła się administracja, według której pozwolenie na operacje dla przewoźnika oznacza, że nie może on dowolnie likwidować i tworzyć nowych tras.
To kolejna zła informacja dla właściciela obu marek, czyli sir Briana Soutera. Kilka tygodni temu szkocki miliarder sprzedał część swojego najważniejszego biznesu autokarowego, czyli Megabus.com na rzecz swojego głównego konkurenta – niemieckiego Flixbusa.
Powodem były kiepskie wyniki Megabusa, który przegrał konkurencję ze swoim niemieckim rywalem.