Twierdza Lotnisko. Czy tragedii w Brukseli można było uniknąć?

Czy tej tragedii można było uniknąć? W 2011 roku na moskiewskim lotnisku Domodiedowo w hali przylotów zamachowiec samobójca zdetonował bombę, której eksplozja zabiła 37 osób. Zastanawiałem się wtedy, jak to możliwe, że ładunek o mocy kilku kilogramów trotylu, domowej roboty szrapnel zbudowany z kawałków śmiercionośnego metalu bez problemu przedostał się na teren terminalu.
Śledztwo wskazało zaniedbania procedur bezpieczeństwa, ale w sumie czy ciężko jest wejść na teren hali przylotów z jakimś pakunkiem na którekolwiek z europejskich lotnisk? Przecież to otwarta publicznie przestrzeń, gdzie pewnie 90% obecnych ma ze sobą jakiś bagaż. Nie trzeba było dużo czasu, by kolejni szaleńcy wykorzystali przestrzeń terminalu jako miejsce zamachu.
Świadomość takiego niebezpieczeństwa jest jednak powszechna w wielu państwach. W Bombaju, na Bali, w Limie i wielu innych miejscach na świecie pierwsza kontrola bezpieczeństwa, w trakcie której sprawdzane są bagaże, ma miejsce już przy wejściu do terminalu. Do hali przylotów nie wejdziemy z zewnątrz. Czy to rozwiązanie, które czeka nas teraz w Europie?
Ktoś jednak powie, że w takim razie co z dworcami czy stacjami metra oraz innymi skupiskami ludzi? To kwestia traumy, której dane społeczeństwo doświadczyło, i gotowości do poświęcenia swojej swobody na rzecz bezpieczeństwa. W Delhi widziałem kontrole bezpieczeństwa w metrze, w Londynie na stacjach kolejowych.
Konsekwencją zamachów z 11 września 2001 roku Konsekwencją zagrożeń terrorystycznych narastających od zamachów z 11 września 2001 roku po udaremnione próby zamachów w 2006 roku, którą odczuwamy do dziś, jest zakaz wnoszenia na pokład samolotów płynów w pojemnikach większych niż 100 ml. To wyrzeczenie, na które się godzimy, w imię wspólnego bezpieczeństwa. Czy w imię budowania Twierdzy Lotnisko jesteście w stanie przyjąć kolejne niedogodności? Ja tak.