W Polsce znajduje się ok. tysiąca regularnie uprawianych winnic. Największe skupiska znajdują się w województwach lubuskim, podkarpackim , małopolskim i dolnośląskim. Wydawać by się mogło, że nasz klimat nie sprzyja produkcji wina. Nic bardziej mylnego. Co prawda polskie wina charakteryzują się wyższą kwasowością, ale dzięki temu są bardziej żywe i owocowe. Ewa Wawro, autorka dwóch książek o enoturystyce i sekretarz Stowarzyszenia Winiarzy Podkarpacia, przekonuje, że błędem jest porównywanie naszych produkcji do win hiszpańskich, włoskich czy greckich. – Często krytykujący nie zdają sobie sprawy, że w tamtych krajach winiarze mają np. problem z nadmiarem cukru w owocach i szukają sposobów na dokwaszenie win. Polscy winiarze mają z kolei problem z nadmiarem kwasu, ale czy przez to nasze wina są gorsze? Nie, one są po prostu są inne. Często właśnie za to są chwalone, bo mają swój charakter i pokazują region, z którego pochodzą.
Pasja przede wszystkim
Jednym pomysł na założenie winnicy podsunął sąsiad. Inni od lat uprawiali winorośl w przydomowym ogródku. Niektórzy z góry założyli, że postawią nie tylko na samo wino, ale stworzą także miejsce o szczególnym klimacie, do którego chciałoby się wracać. Jedno jest pewne – każdy wkłada w produkcję swojego wina dużo pracy i serca. Podstawowy proces jest podobny dla różnych odmian, ale winiarze prześcigają się w stosowaniu różnych metod, które sprawią, że ich wino będzie wyjątkowe. – Czasami lepiej jest kupażować wina z kilku odmian uzyskując ciekawą mieszankę niż z uporem tworzyć każdego roku te same wina – przekonuje Ryszard Gut, właściciel Winnicy Świdnickiej, który uprawia ponad 100 różnych odmian winorośli. Wśród nich są takie szczepy jak Regent, Rondo, czy Sibera. – Uważamy je za ciekawsze od bardziej znanych odmian tj. Riesling, Pinot Noir, czy Pinot Blanc, bo otrzymujemy inne wina niż te, które spotykamy na sklepowych półkach – przekonuje Gut.
Polscy winiarze to przede wszystkim pasjonaci, którzy coraz częściej otwierają swoje podwoje dla miłośników wina. Prócz zwiedzenia winnicy i degustacji, pojawia się możliwość zgłębienia tajników sztuki winiarskiej oraz kultury i kuchni danego regionu. Degustacje najczęściej są płatne (koszt to ok. 30 zł/os. w grupie kilkuosobowej) i mogą być połączone z poznawaniem regionalnych smaków. Zwykle jest to deska lokalnych serów, wędlin i pieczywa. Ale nie wszędzie. Ponieważ coraz więcej turystów szuka nowych smaków i ciekawych połączeń, niektóre winnice idą o krok dalej i serwują swoje specjały. I tak np. w lubuskiej Winnicy Kinga zjemy gołąbki w liściach winorośli, czy szynkę na gorąco prosto z wędzarni.
Od późnej wiosny do wczesnej jesieni
Winnice najlepiej odwiedzać w okresie winobrania lub tuż przed, gdy krzewy uginają się pod ciężarem owoców, a my możemy sprawdzić z czego tak naprawdę powstaje wino. Ale najpierw powinniśmy ustalić, w jaki region winiarski chcemy się udać i ile winnic odwiedzić. Warto zapowiedzieć swoją wizytę. W okresie zbiorów winiarze zajęci są pracą i rzadko mają czas na oprowadzenie turystów po winnicy. Najlepszym momentem na przyjazd jest koniec maja, druga połowa sierpnia i wrzesień. Wtedy też odbywają się festiwale i święta wina, które ściągają tłumy turystów i zagranicznych wystawców. Barwne korowody winiarzy, jarmarki, wystawy, koncerty gwiazd i degustacje wina połączone z przysmakami lokalnych kuchni – tego nie można przegapić!
Najważniejsze festiwale winiarskie to Święto Wina w Janowcu (koniec maja), Międzynarodowe Dni Wina w Jaśle (ostatni wakacyjny weekend), Święto Winobrania w Zielonej Górze (druga sobota września) oraz Święto Wina w Środzie Śląskiej (druga sobota września).
Już wkrótce: Na szlakach polskiego wina. Opowiemy Wam, gdzie pojechać, żeby delektować się smakiem rodzimych win.