Fly4free.pl

Jedna z najlepszych linii świata ma problem, bo… przeniosła się na nowe megalotnisko

turkish airlines
Foto: saiko3p / Shutterstock

Już od ponad ośmiu miesięcy Turkish Airlines lata z nowego lotniska w Stambule. Po wielkiej przeprowadzce miało być tylko lepiej, tymczasem – choć pasażerów nie brakuje, a połączenia cieszą się dużą popularnością – to koszty rosną, zyski spadają, a konkurencja się cieszy. I choć mowa o odległym lotnisku i liniach, które mają niewielki wpływ na polskiego pasażera, to ta cenna lekcja z branży lotniczej może się przydać także w Polsce.

Jedno z największych i najnowocześniejszych lotnisk na świecie, czyli nowy port lotniczy w Stambule jest jedną z najbardziej spektakularnych tureckich inwestycji ostatnich lat. Mimo opóźnień, ostatecznie otwarcie wyszło świetnie, bo port jest funkcjonalny i raczej lubiany, a liczby mówią same za siebie. Tylko w ciągu pierwszych 3 miesięcy przez lotnisko w Stambule przewinęło się 16 mln ludzi.

Gdzie więc tkwi problem? Jak to zwykle bywa: jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Tureckie media donoszą, że Turkish Airlines – najważniejszy przewoźnik na nowym lotnisku odnotowuje spory spadek, jeśli chodzi o wyniki finansowe. W tym samym czasie inna turecka linia – Pegasus, pnie się do góry i zarabia coraz więcej. Co więc różni tych dwóch przewoźników? Lotnisko.

Pegasus, w przeciwieństwie do Turkish Airlines, nie zdecydował się na korzystanie z nowego lotniska i niezmiennie operuje z portu Sabiha-Gökçen – drugiego największego portu lotniczego w Stambule.  

– Zyski Pegasusa wzrosły ponad dwukrotnie w pierwszych dziewięciu miesiącach roku, do 1,31 miliarda lir, podczas gdy przychody netto w Turkish Airlines spadły w skali roku o 37 procent, do poziomu 2,6 miliarda lir – wylicza portal Ahval News. – I to pomimo 15 procent wzrostu liczby turystów przybywających do kraju. A trzeba też zaznaczyć, że Pegasus ma 64 samoloty w porównaniu z flotą Turkish Airlines liczącą 347 maszyn – czytamy.

Turkish Airlines ponosi bowiem o wiele większe koszty niż przed przeprowadzką. Wśród powodów gorszej kondycji finansowej wymienia się np. 20-procentowy wzrost zużycia paliwa, na który wpłynęła m.in. dłuższa droga kołowania czy o 12 proc. droższa obsługa naziemna ze względu na dużo większą powierzchnię lotniska. Linia musi też zaplanować sobie więcej czasu na każdą rotację – minimum godzinę na wylądowanie, wymianę pasażerów i start. W efekcie zmalała maksymalna liczba operacji lotniczych wykonywanych przez Turkisha  w ciągu doby.  A wisienką na torcie jest oczywiście uziemienie MAX-ów, które odbija się na wielu międzynarodowych przewoźnikach.

W bezwzględnych liczbach oznacza to w omawianym okresie koszty operacyjne wynoszące niemal 10 mld USD, czyli prawie o 10 proc. więcej niż w takim samym okresie rok wcześniej.  Nie bez wpływu pozostaje też fakt, że według wielu pasażerów o wiele łatwiej było dotrzeć na stare lotniska.

Sytuacja, z którą teraz boryka się Turkish Airlines, może być jednak przestrogą zarówno dla LOT-u jak i twórców Centralnego Portu Komunikacyjnego. Jedni i drudzy powinni więc bacznie obserwować rozwój wydarzeń i wyciągać wnioski – tak by nie powtórzyć błędów konkurencji. Wszak plan na CPK i przeprowadzkę LOT-u jest bardzo podobny. Narodowy przewoźnik ma operować głównie z największego lotniska, jednocześnie trzymając z dala od niego niskokosztowe linie lotnicze.

Bez odpowiedniej infrastruktury, sensownego zaplecza finansowego i budżetów uwzględniających zwiększenie kosztów, LOT może spodziewać się podobnych kłopotów co Turkish Airlines. Z tą różnicą, że ma jeszcze trochę czasu, żeby się na potencjalne problemy przygotować. I tym samym nie zostawiać konkurencji pola do popisu – tak jak to ma miejsce w przypadku Pegasusa.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?


porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »