Lotniczy gigant odsłania karty: 400 nowych samolotów, 130 nowych tras i 170 mln pasażerów rocznie!
O tureckim przewoźniku jest ostatnio głośno głównie z uwagi na zawirowania wokół drugiej trasy przewoźnika z Polski do Stambułu, jednak w aspekcie globalnym Turkish Airlines to wciąż ogromny przewoźnik. Kilka dni temu linia ogłosiła swoją strategię na najbliższe 10 lat, której zwieńczeniem ma być 2033 rok, gdy przewoźnik będzie obchodził swoje 100. urodziny. Plan linii jest dość prosty i opiera się na bardzo dynamicznym wzroście. Jakie są szczegóły?
Zacznijmy od liczby pasażerów. W ubiegłym roku Turkish Airlines obsłużył 71,8 mln podróżnych, w tym planuje przewieźć ok. 85 mln pasażerów. Co dalej? Linia założyła sobie cel, aby rosnąć o ok. 7 procent w skali roku. Tak, aby w 2033 roku osiągnąć poziom 170 mln pasażerów obsłużonych w ciągu 12 miesięcy. Do osiągnięcia tego celu niezbędne są oczywiście nowe samoloty.
Kemer od 2046 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Rzeszów)
Riwiera Czarnogórska od 2997 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Rodos od 2138 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Turkish Airlines planuje więc podwoić liczbę maszyn. Obecnie przewoźnik posiada 390 samolotów plus 23 samoloty leasingowane w formule ACMI. W 2033 roku linia chce dysponować flotą 800 samolotów, którą będzie latała do 400 destynacji na całym świecie. Ta ostatnia informacja jest o tyle ciekawa, że turecka linia już teraz ma niezwykle imponującą siatkę połączeń: lata na 269 międzynarodowych trasach do 123 krajów (i jest jedyną linią, która lata do więcej niż 100 krajów świata).
Pozostałe liczby są równie imponujące: przewoźnik chce bowiem potroić roczne przychody (z poziomu 18 mld dolarów w ubiegłym roku do 50 mld dolarów w 2033 roku) i mocno rozbudować swoją tanią linię, czyli AnadoluJet. Przewoźnik dysponujący obecnie flotą 57 maszyn, ma mieć za 10 lat 200 samolotów.
Oczywiście tak ambitne plany pociągają za sobą liczne pytania. Najbardziej ambitnie brzmią oczywiście plany flotowe. Nie ulega bowiem wątpliwości, że jeśli mają się ziścić, to Turkish Airlines musi powoli zacząć składać zamówienia, bo z pewnością będzie musiał długo czekać na stworzenie kilkuset nowych maszyn.
Otwarte jest też pytanie o rodzaj samolotów, jakie zamówi przewoźnik. Turkish ma bowiem obecnie bardzo zróżnicowaną flotę: lata zarówno Airbusami A320, A321, A330 i A350, jak i Boeingami 737, 737 MAX, 777 jak i Dreamlinerami. Jak podaje serwis Simple Flying, obecnie Turkish oczekuje na 72 samoloty, w tym 49 Airbusów A321. 14 Airbusów A350 i 9 Dreamlinerów.
Warto dodać, że nie będą to wszystkie koszty, jaki poniesie turecki przewoźnik. Linia ogłosiła też bowiem plany kapitalnego odświeżenia wnętrz swoich samolotów, przede wszystkim skupiając się na klasie biznes w samolotach szerokokadłubowych.
Turcja staje w ten sposób do wyścigu o to, gdzie będzie największy globalny hub przesiadkowy na linii Wschód-Zachód. Przypomnijmy, że oprócz Turkish Airlines i lotniska w Stambule, swoje plany mają też Emirates i Dubaj (gdzie wkrótce ma zostać wznowiona budowa największego lotniska świata), a także Arabia Saudyjska i linia Riyadh Air, która również ma ogromne ambicje.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?