Chytry plan linii nie wypalił? Pasażerowie wściekli na „Januszy” z najtańszymi biletami
O taryfach „basic economy” pisaliśmy na naszych łamach już kilka razy. Bo choć wprowadzone i spopularyzowane przez lotniczą „wielką trójkę” z USA (czyli Deltę, United i American Airlines), to przyglądamy im się z ciekawością, bo już wkrótce na podobne praktyki mogą się zdecydować przewoźnicy w Europie. Tym bardziej, że idea jest dość prosta: płacimy tylko za samo miejsce w samolocie, bez żadnych dodatkowych przywilejów. Cała reszta to… seria mniejszych lub większych upokorzeń, które mają skłonić pasażera do tego, by jednak wykupywać dodatkowe usługi. Nie ukrywają tego zresztą sami prezesi amerykańskich linii lotniczych, według których nic nie wpłynęło tak mocno na wzrost zainteresowania droższymi taryfami niż pojawienie się tanich biletów.
Przykłady? Weźmy choćby to, że pasażerowie z „basic economy” wchodzą jako ostatni na pokład. A także fakt, że nie mają prawa korzystać ze schowków bagażowych, a swój bagaż muszą trzymać pod nogami. A takich form stygmatyzowania jest więcej.
Okazuje się jednak, że z tym stygmatyzowaniem wcale nie jest aż tak źle, bo pasażerowie korzystający z biletów w taryfie basic… za nic mają ograniczenia. To zaś oburza pasażerów, którzy mają wykupione bilety w taryfach droższych. O sprawie napisało kilka amerykańskich serwisów, w tym znany branżowy bloger The Points Guy.
Fot. Freebird7977 / Shutterstock
O co właściwie chodzi? O to, że mimo zakazu pasażerowie masowo korzystają ze schowków na bagaż i składują tam swoje walizki i plecaki, podczas gdy wkurzeni pasażerowie zwykłej klasy ekonomicznej nie mają gdzie składować swojego bagażu podręcznego. Tu problem tkwi też w boardingu – wielu pasażerów basic economy, którzy powinni wchodzić na pokład w ostatniej kolejności, nic sobie z tego nie robi. A pracownicy linii lotniczej nie sprawdzają dokładnie tego, kto kiedy powinien wejść na pokład.
Fot. Facebook / The Points Guy
I chyba bardzo dobrze, bo gdyby po wejściu na pokład stewardessy sprawdzały karty pokładowe każdej osoby chcącej włożyć swój bagaż do schowka, powstałby trudny do opisania chaos, a o punktualnym wylocie moglibyśmy tylko pomarzyć.
Tu jednak znów daje o sobie znać chciwość linii lotniczych – kilka tygodni temu pisaliśmy o tym, że linie American Airlines w ramach ograniczania możliwości dla zwykłych pasażerów wprowadzą usługę „Main Cabin Extra”. W jej ramach za dodatkową opłatą pasażerowie otrzymają miejsce w przedniej części samolotu, gdzie oprócz odrobinę większej przestrzeni na nogi, dostaną darmowego drinka oraz dedykowaną tylko dla nich przestrzeń w schowkach nad głową. Jak ma to wyglądać? Szybko okazało się, że linia lotnicza planuje… wykleić schowki specjalnymi naklejkami, na których będzie napisane, że dane miejsca są zarezerwowane dla pasażerów płacących więcej.
To z kolei sprawiło, że narzekać zaczęła obsługa pokładowa, bo oznacza to dla niej dodatkowe obowiązki. Związane głównie z pilnowaniem, by pasażerowie z niższych klas nie kładli tam swoich rzeczy ani… nie przesiadali się do przednich rzędów (póki co jest to dość nagminna praktyka, gdy na przedzie samolotów American Airlines są wolne miejsca).
Fot. Facebook / The Points Guy
Inna sprawa, że niektórzy pasażerowie… nie wiedzą o dodatkowych restrykcjach dla posiadaczy najtańszych taryf. A ci, którzy wiedzą, korzystają z „przywilejów” z premedytacją, wykorzystując fakt, że pracownicy obsługi nie sprawdzają dokładnie tego, w jakiej klasie podróżują poszczególni pasażerowie.
Fot. Facebook / The Points Guy
Ale wielu pasażerów i tak wścieka się, że w ten sposób ogranicza się ich przywileje – jeśli mają wykupiony zwykły bilet w klasie ekonomicznej, uprawniający do skorzystania ze schowka, a jednocześnie okazuje się, że nie są w stanie z tego skorzystać, to mają poczucie zmarnowanych pieniędzy wydanych na droższą usługę.
Fot. Facebook / The Points Guy
A to może stanowić problem dla linii lotniczych, które wprowadzając taryfy basic liczyły na dodatkowe zyski. I jak widać – udaje im się to, bo statystyczny pasażer wydaje coraz więcej pieniędzy na dodatkowe usługi.
A taryfy „basic economy” stają się coraz bardziej powszechne także na trasach międzykontynentalnych. Od kwietnia wprowadzą ją na dalekich trasach linie Air France, KLM oraz Alitalia. Z kolei kilka dni temu taką taryfę wprowadziły linie Air Canada.
Wszyscy przewoźnicy maja jeden cel – oferować tańsze bilety na papierze (co ładnie wygląda w folderach reklamowych), ale w rzeczywistości tak zniechęcić pasażerów, by godzili się na wykupywanie droższych taryf. I wszystko byłoby dobrze, gdyby linie lotnicze nie przesadzały. W przeciwnym razie problem będą mieli i przewoźnicy i pasażerowie.