Tańszy bagaż w Wizz Air – pasażerowie mają sposób na obejście cennika. A Wizz ma problem
Wizz Air tyle kombinował z podwyżkami cennika dodatkowych opłat, że przekombinował. Efekt? Na dalekich trasach pasażerom bardziej opłaca się płacić “karną” opłatę za nadbagaż niż kupować znacznie droższy priority boarding. Efekt? 10 EUR w kieszeni pasażera, większy bagaż i kłopot dla Wizz Aira, bo każda taka transakcja znacząco opóźnia proces wchodzenia na pokład.
Chytry dwa razy traci – chciałoby się powiedzieć, obserwując cennik Wizz Aira w bieżącym roku. “Landrynka” zmieniała już cennik dodatkowych opłat przynajmniej trzy razy i za każdym razem oczywiście zapominała poinformować o tym pasażerów. Teraz może mieć z tego powodu problem. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika bowiem, że na najdłuższych trasach realizowanych przez “landrynkę” pasażerowie znaleźli skuteczną lukę w cenniku, która pozwala im na zaoszczędzenie dużych pieniędzy za zabranie ze sobą bagażu.
Chodzi o opłaty za priority boarding, czyli pierwszeństwo wejścia na pokład. Oczywiście, wszyscy wiemy, że w tej usłudze nie chodzi o żadne pierwszeństwo, ale o to, że jest to najtańsza możliwość zabrania ze sobą na pokład podręcznej walizki o wymiarach 55x40x23 cm i wadze do 10 kilogramów. Cena za tę przyjemność to według oficjalnego cennika od 5 do 35 EUR – zależy ona od długości lotu i tego czy mamy niski czy wysoki sezon. I właśnie tych “najdroższych” tras dotyczy kłopot. Pracownicy Wizz Aira zgłosili bowiem do centrali informację, że coraz więcej pasażerów pojawia się przy bramkach nie tylko z plecaczkami, ale też z 10-kilogramowymi podręcznymi walizkami… bez wykupionego “priorytetu”. Dlaczego tak? Bo a nuż agent przy bramce nie zauważy, a nawet jeśli zauważy i każe dopłacić za bagaż ponadwymiarowy, to opłata wyniesie zaledwie 25 EUR. Prosty rachunek i… mamy duży bagaż podręczny na pokładzie oraz 10 EUR w kieszeni.
Z naszych informacji wynika, że takich sytuacji jest coraz więcej, bo pasażerowie się “wycwanili” i widząc w systemie rezerwacyjnym, ile będzie ich kosztował “priority boarding”, na najdroższych trasach decydują się na… spróbowanie szczęścia. A dla Wizz Aira to podwójny problem, bo przecież główną motywacją dla zmian w polityce bagażowej miało być usprawnienie wchodzenia przez pasażerów na pokład. Tymczasem każda taka sytuacja wydłuża boarding i nie jest przewoźnikowi na rękę.

Dlatego teraz w firmie zastanawiają się, co zrobić z tym fantem i jak rozwiązać problem. Mamy nadzieję, że nie zdecydują się na podwyżkę ceny priority boarding, tylko jakieś rozwiązanie, które mniej uderzy nas po kieszeni.