Biznes klasa dla oszczędnych. Świetna opcja czy sprytna sztuczka linii lotniczych?
Qatar Airways, Emirates, Finnair – w ostatnich miesiącach przybywa linii lotniczych, które postanowiły wprowadzić taryfę tzw. „podstawowej biznes klasy”. Bilety kupione w tej opcji nadal będą zapewniać lot w bardziej komfortowych warunkach, ale czy to nie przypomina wam czasem strategii… tanich linii lotniczych?
Zamiast pełnego pakietu dodatkowych usług i wygód – okrojona wersja, która co prawda gwarantuje o wiele wygodniejszy fotel i lepsze jedzenie, ale jednocześnie mocno traci na ekskluzywności. Tak wygląda nowa oferta „podstawowej klasy biznes”, w stronę której obracają się nawet najlepsze linie lotnicze. I choć na pierwszy rzut oka może się wydawać, że przewoźnicy po prostu wychodzą naprzeciw niskobudżetowych turystom, to w rzeczywistości sprawa jest dużo bardziej skomplikowana i trudno oprzeć się wrażeniu, że to jedynie zawoalowana podwyżka cen.
Jak wygląda „basic business class”?
Choć taryfy typu biznes nie są niczym nowym, to w czasie pandemii zyskały drugie życie. Przekonuje o tym choćby Finnair. Gdy zaczęła się pandemia, a popyt na podróże lotnicze mocno spadł, fińska linia wymyśliła, jak wykorzystać trudną do zapełnienia klasę biznes. Wtedy pojawiła się taryfa „business class light”. Generalnie same usługi w ramach biletu były dość podobne. Pasażerowie nie mogli jednak zabrać bagażu rejestrowanego – chyba że mieli wylatany status – dostawali znacznie mniej mil za wylatane loty i nie mogli anulować lub zmienić swojej rezerwacji.
Finowie dołączyli w ten sposób m.in. do linii Emirates. Tu mając bilet w taryfie basic nawet do klasy biznes, nie skorzystasz z saloniku lotniskowego (chyba że pozwala na to twój status lub inna karta lojalnościowa), nie wybierzesz sobie wcześniej miejsca, dostaniesz mniej mil, ale znów – cały, wygodny fotel jest twój. I obsługa na pokładzie też jest bez zmian, czyli dobre jedzenie, alkohol i lepszej jakości rozrywka pokładowa.
Następnie usłyszeliśmy o ofercie japońskiej linii ZIPAIR, która poszła jeszcze o krok dalej i stworzyła Simple Business Class. Nie zakładała ona nawet bagażu podręcznego, posiłków ani wyboru miejsca. Właściwie jedynym, co dawała w porównaniu do taryfy ekonomicznej, to fotel – większy i z możliwością rozłożenia się do pozycji leżącej.
I na końcu, zaledwie kilkanaście dni temu do gry o podstawowy bilet w klasie biznes dołączył Qatar Airways. Ten sam, którego wyższe klasy uznawane są za jedne z najlepszych na świecie. Tu jednak taryfa podstawowa zmienia najmniej w stosunku do „oryginalnego” biletu. Stracimy dostęp do saloniku lotniskowego, a wybór miejsca dostępny jest jedynie wraz z otwarciem odprawy.
Świetna opcja czy sprytna podwyżka cen?
Rozdział taryf ekonomicznych na te bardziej podstawowe i te, które gwarantują więcej opcji i usług to normalna praktyka od wielu lat. Takie podejście do klasy biznes – która z założenia przecież miała być wyłącznie dla wybranych klientów i reprezentować podejście „wszystko w cenie” – jest jednak nowością. Tym bardziej, że przede wszystkim dotyczy linii lotniczych, które za wszelką cenę zawsze podkreślały, że są w dużej mierze nastawione na klienta premium i nie mogą obniżyć oferowanego standardu.
Emirates przekonywał nawet wielokrotnie, że przecież zawsze będzie potrzeba tworzenia i sprzedawania produktów premium, a schodzenie ze standardu nie jest dobrym rozwiązaniem. Tymczasem eksperci od początku pandemii zwiastowali, że przynajmniej tymczasowo będziemy musieli pożegnać się z luksusem w podróżach lotniczych – a przynajmniej w formie, jaką znaliśmy do tej pory.
– Na pewno niektórzy zdecydują się ograniczyć powrót posiłków i dodatkowych usług do czasu poprawy sytuacji branży lotniczej. Nadal jednak będą linie lotnicze, które rozumieją, że dobre jedzenie i usługi wysokiej jakości wnoszą wartość dodaną do ich marki w zamian za stosunkowo niewielki koszt ich dostarczenia. Jesteśmy tylko ludźmi i lubimy się rozpieszczać – tłumaczył wtedy Jeremy Clark z JC Consulting w Malezji, który doradza liniom lotniczym w zakresie takich usług.
A jednak to właśnie linia ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich była jedną z pierwszych, która skusiła się na taką możliwość. I trudno jej się dziwić. Dziś niemal wszystkie linie lotnicze – walczą o pieniądze, pasażerów, a często i przetrwanie. Jeśli to ma być sposób na przyciągnięcie nowych klientów i zapełnienie biznes klasy – to dlaczego nie?
Z drugiej jednak strony, istnieją uzasadnione obawy, że takie rozwiązanie skończy się podobnie jak w wielu innych przypadkach, które miały zwiastować tańsze bilety, czyli… podwyżką cen. Najczęściej bowiem ograniczenie usług sprawia, że najtańszy bilet kupujemy w cenie starego. Dodatkowo musimy jednak dokupić szereg usług. Jeśli więc chcemy latać w tym samym standardzie, co wcześniej to de facto zapłacimy znacznie więcej. A cena taryfy podstawowej zrównuje się z najtańszymi „starymi” biletami.
Wygodne łóżko może się przydać, ale nie za wszelką cenę
Nie ma wątpliwości, że większość pasażerów chciałaby przeżyć lot w biznes klasie. Wielu z nich nie potrzebuje jednak wszystkich dodatków jak salonik lotniskowy czy „podwózka” do samolotu, a jest zainteresowana jedynie wygodnym fotelem i możliwością spania „na płasko”. I dla nich ta opcja powinna być idealna. O ile taryfa basic faktycznie będzie tańsza – to może faktycznie jest nadzieja dla niskobudżetowych turystów. Jeśli jednak, zgodnie z przewidywaniami, za chwilę okaże się, że jest to tylko ukryta podwyżka cen – to znów przyjdzie nam zapomnieć o luksusach. I jakoś tak zgiąć kolana, żeby było wygodnie.
Niektórzy zwracają też uwagę, że wprowadzenie rozdzielenia taryf biznesowych może prowadzić do pomyłek i nieporozumień. I faktycznie, jeśli ktoś zarezerwowałby taką opcję przez nieuwagę lub przypadek, to mogłoby nastręczyć wielu frustracji.
Ale niech pocieszeniem będzie fakt, że eksperci twierdzą, że częste podróże w klasie biznes… źle wpływają na nasze zdrowie psychiczne.