Tanie linie gorsze od tradycyjnych? Obalamy 7 mitów, w które wierzysz!
Nazwa „tanie linie”, którą posługujemy się w języku polskim, nie jest poprawna, ale skoro się przyjęła, nie ma co z tym walczyć. Warto jednak wiedzieć, że to błędne tłumaczenie skrótu LCC – low cost carrier, czyli dosłownie – przewoźnik niskokosztowy. Taki, który ponosi niskie koszty działalności poprzez pobieranie opłat za usługi dodane do samego przewozu pasażera.
To rozróżnienie, od „linii tradycyjnych” (legacy airlines, zwane też liniami regularnymi), które w cenie biletu zawierały nie tylko fotel w trakcie przelotu, ale również posiłek, bagaż, etc. Czas przeszły nie jest tu przypadkiem.
Oto 7 mitów o różnicach między liniami niskokosztowymi a liniami tradycyjnymi, które wciąż funkcjonują. To różnice w ofercie, które istniały, ale na skutek zbliżania się modelu biznesowego linii tradycyjnych do przewoźników niskokosztowych, dziś na trasach krótkich (wewnątrzeuropejskich) – są już historią.
To będzie prawdopodobnie największe zaskoczenie. Fakt, w liniach tradycyjnych, uśredniając wciąż podróżuje się w klasie ekonomicznej wygodniej niż w tanich liniach. Ale i to zaczyna się zmieniać.
Omawiając rozmiar foteli w samolocie, bierze się pod uwagę dwa parametry. Szerokość i tzw. "pitch" - odległość między fotelami mierzona od oparcia do oparcia.
Takiej samej szerokości fotele, co Ryanair mają w wielu samolotach British Airways, KLM, Turkish Airlines (17 cali ~ 43 cm). Dla mnie, jednak istotniejszym parametrem (jestem przeciętnej budowy) jest odległość między fotelami. W Ryanairze wynosi 30 cali (około 76 centymetrów). Mniej oferują: (29 cali) British Airways w Airbusie A319, KLM w Embraerze E-175 czy Iberia w większości Airbusów z rodziny 319-321.
Wszystkie dane o wymiarach foteli pochodzą z serwisu SeatGuru.com.
fot. SeatGuru.com