Dean przyznaje, że do pomysłu zainspirował go kolega pracujący na lotnisku.
Zastanawialiśmy się wspólnie, czy da się nadać taki bagaż i w jakim przyleci stanie. Początkowo chcieliśmy postawić na dezodorant, ale myśl o puszce piwa przechodzącej przez cały system bagażowy wydała nam się być tak dobra, że nie mogłem tego nie zrobić – opowiada.
Australijczyk kupił bilety na lot z Melbourne do Perth na pokładzie samolotu linii Qantas. Jak sam przyznaje, napotkał drobny opór ze strony obsługi lotniska, ale ostatecznie udało się nadać puszkę piwa. Linia lotnicza nie określa bowiem minimalnych wymiarów bagażu. Zaznacza jednak, że nie powinien on zawierać delikatnych przedmiotów, które mogą łatwo ulec uszkodzeniu.
Byłem przygotowany na to, że puszka zostanie zgubiona. Gdyby dotarła na koniec trasy, ale była opróżniona, też bym zrozumiał. Wybaczyłbym bagażowym, że nie potrafili oprzeć się pokusie – opowiada Dean.
Natomiast zakończenie było zupełnie inne. Puszka wyjechała na taśmie bagażowej w nienaruszonym stanie. Australijczyk wyznał, że teraz nieprędko wypije piwo, które przeleciało taki kawał świata. Zapewnił jednak, że na pewno się nie zmarnuje.
Historia szturmem zdobywa media społecznościowe. Groteskowy pomysł podbił serca ludzi i z godziny na godzinę staję się coraz bardziej znany. Można się więc spodziewać, że niedługo pojawią się naśladowcy Deana i spróbują nadać coś równie absurdalnego.