Podróżniczy raj jednak rezygnuje z podatku dla turystów. Pieniądze zostaną w naszych kieszeniach
To niby nie jest wysoka opłata, bo 300 bahtów to równowartość nieco ponad 34 złotych, ale Tajlandia i tak chce chuchać na zimne. I nie dopuścić do jakiegokolwiek ryzyka dla ożywienia w branży turystycznej po kilku chudych latach wywołanych przez pandemię koronawirusa.
Costa Dorada od 2558 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Mahdia od 2213 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Side od 2511 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Na razie statystyki są dość pozytywne: władze Tajlandii szacują, że w całym mijającym roku kraj ten odwiedzi ponad 28 mln zagranicznych turystów. To dużo, ale i tak znacznie mniej niż rekordowe 40 mln podróżnych w 2019 roku.
I właśnie chęć dalszego podbicia statystyk zdecydowała, że Tajlandia na razie nie wprowadzi nowego podatku.
– Decyzja o poborze podatku zostałą zawieszona do czasu aż sytuacja branży turystycznej się poprawi. Choć opłaty nie są wysokie, to widzimy, że ich wprowadzenie może wpłynąć na podróżnicze plany wielu zagranicznych turystów – komentuje Sudawan Wangsuphakijkosol, minister turystyki i sportu Tajlandii.
Przypomnijmy, że oprócz 300 bahtów dla turystów podróżujących samolotami Tajlandia miała też wprowadzi opłatę w wysokości 150 bahtów dla podróżnych przybywających do kraju drogą morską lub lądową.
Pieniądze z nowego podatku miały być przeznaczone na inwestycje wspierające zrównoważony rozwój turystyki, ale też na opiekę medyczną dla odwiedzających Tajlandię.