Szantaż Ryanaira znów działa. Włochy wycofują się z podwyżek, tania linia nie ucieknie
Wysokość podatku pasażerskiego, który płaci każdy pasażer wylatujący z dowolnego lotniska we Włoszech została zwiększona przez rząd od 1 stycznia. W jej wyniku stawka zwiększyła się o ponad 1/3 – z 6,5 do 9 EUR. Zmiany krytykowały m.in. IATA i przewoźnicy, a najdalej w swoich groźbach poszedł oczywiście Ryanair.
Irlandzka linia ogłosiła w lutym, że włoski rząd „strzela sobie w stopę” i jeśli podwyżki nie zostaną anulowane, Ryanair zamknie swoje bazy w Pescarze oraz Alghero na Sardynii. Ryanair groził też, że przestanie latać do miejscowości Crotone. W sumie oznaczałoby to likwidację 16 tras i ok. 800 tys. pasażerów mniej.
I wydaje się, że włoski rząd ugiął się pod presją. Podczas ostatniej sesji parlamentu w poniedziałkowy wieczór zdecydowano, że podwyżka zostanie zawieszona na okres od 1 września do końca roku. Włoskie media spekulują, że jest to gra na czas, by zyskać dodatkowe kilka miesięcy na negocjacje z tanimi liniami. Jeśli jednak Ryanair i spółka będą obstawały przy swoim, prawdopodobnie podwyżka zostanie anulowana na stałe.
Włoski rząd ma jednak problem, bo szacowane na kilkanaście mln euro wpływy z podwyżki miały być przeznaczone na wyższe pensje dla personelu lotniczego. Ich brak może z kolei oznaczać falę strajków.
Przykład Norwegii trochę straszy
Irlandzki przewoźnik w kwestii opłat jest bardzo zasadniczy i nie waha się przed masowym zamykaniem połączeń, jeśli sprawy nie idą po jego myśli.
W czerwcu Ryanair ogłosił, że od 29 października zamyka 16 tras i bazę na lotnisku Oslo Rygge. Zrobi to w proteście przeciwko decyzji rządu Norwegii, który wprowadził taki sam podatek pasażerski jak we Włoszech, w wysokości ok. 42 PLN od każdego pasażera.
A ponieważ Ryanair obsługiwał lwią część ruchu w tym porcie, od 1 listopada Oslo Rygge zostanie zamknięte.
W zeszłym roku przewoźnik zamknął z kolei swoje bazy w Danii w wyniku sporu ze związkami zawodowymi.