Po tym jak w ubiegłym tygodniu piloci aż z 5 krajów ogłosili, że przyłączą się do akcji protestacyjnej, Ryanair decyduje się na zgłosić sprawę do sądu. Linia najwyraźniej przestała liczyć na polubowne załatwienie sprawy, a pasażerowie wciąż nie wiedzą czego się spodziewać. Tymczasem protest może zakłócić setki lotów i uniemożliwić podróż setkom tysięcy podróżnych.
Według wstępnych szacunków tylko w ciągu pięciu najbardziej intensywnych dni strajków, czyli 22 i 23 sierpnia oraz 2,3 i 4 września, zakłócenia mogą dotknąć aż pół miliona pasażerów. Na początku Ryanair próbował łagodzić sytuację i obiecywał negocjacje. Jednak gdy kolejne związki zawodowe informowały, że czas minął i ogłaszały, że przyłączają się do akcji protestacyjne, linia lotnicza wyciągnęła jedno z najcięższych dział w swoim arsenale – sąd.
Ryanair liczy, że dzięki przychylnemu wyrokowi sądu się uniknąć strajku. Sprawa ma być rozpatrzona w środę, 21 sierpnia, a więc zaledwie jeden dzień przed planowaną datą protestu. Do tego czasu pasażerowie znów mogą liczyć tylko na własne szczęście.
– To kolejna demonstracja taktyki zastraszania, którą stosuje ta linia. Niepokojące jest również to, że Ryanair nadal sprzedaje bilety (na loty w dniach, w których planowany jest strajk) – oświadczył Brian Strutton, sekretarz generalny BALPY, która reprezentuje brytyjskich pilotów. – Pozostaje pytanie, czy są gotowi zaoferować pasażerom odszkodowania, kiedy dotknie ich akcja strajkowa? Powinni poinformować pasażerów na czym stoją.
Przypomnijmy, że strajk ma odbyć w kilku różnych terminach i z różną intensywnością. Portugalczycy zapowiedzieli, że wstrzymają się od pracy od 21 do 25 sierpnia, Brytyjczycy i Irlandczycy nie zamierzają latać 22 i 23 sierpnia, a także 2, 3 i 4 września, a Hiszpańscy piloci zdecydowali się aż na 10 dni protestu – 1, 2, 6, 8, 13, 15, 20, 22, 27 i 28 września. Ci ostatni co prawda wciąż mówią, że są skłonni negocjować, ale ostra zagrywka Ryanaira wskazuje, że na dyskusje przy stole może być już za późno.
Piloci walczą o zmianę warunków pracy przede wszystkim w kwestii emerytur i urlopów macierzyńskich. Domagają się też podwyżek i jasnego systemu wynagrodzenia. W odpowiedzi dyrektor generalny poinformował, że pracownicy Ryanaira są świetnie opłacani, a żądanie 347 tys. GBP rocznie jest „rażąco nieuzasadnione”.