Trudny lipiec na Lotnisku Chopina uderza w LOT. Byli wzorem, dziś loty spóźniają się na potęgę
Lotnisko Chopina ma za sobą rekordowy miesiąc w całej swojej historii – w lipcu obsłużyło 1,7 mln pasażerów. Ale zamiast świętować, na lotnisku raczej się martwią, bo pasażerowie narzekają na tłok i ogromne opóźnienia samolotów.
Najmocniej spóźnia się oczywiście największy gracz na Chopinie, czyli LOT. Z danych branżowego serwisu FlightStats wynika, że w lipcu tzw. współczynnik punktualności LOT wyniósł ledwie 63,6 proc. – tyle lotów LOT startowało i lądowało o czasie, bez żadnych opóźnień. A lotnicza metodologia i tak jest liberalna, za lot „o czasie” uznaje bowiem połączenia opóźnione do 15 minut w stosunku do rozkładu lotów. LOT znacząco przekroczył jednak te normy, bo według FlightStats, średnie opóźnienie narodowego przewoźnika wyniosło w lipcu ponad 44 minuty.
Wynik LOT jest tym gorszy, że jeszcze w 2015 roku przewoźnik mógł być stawiany innym liniom lotniczym za wzór. LOT był wówczas 10. najbardziej punktualną linią lotniczą świata, a 88,8 proc. samolotów przewoźnika startowało i lądowało zgodnie z rozkładem. Rok później było już znacznie gorzej – wskaźnik punktualności był aż o 10 punktów proc. słabszy i wyniósł „ledwie” 79,7 proc. Z drugiej strony – widać, że wskaźnik cały czas spada w dół.
„Liga Punktualności” OAG. Dane za 2015 rok
Z czego to wynika? LOT tłumaczy, że w lipcu znacząco zwiększyła się liczba operacji lotniczych i współczynnik wykorzystania floty, a do tego w porównaniu do czerwca LOT przewiózł w tym miesiącu prawie o 100 tys. pasażerów więcej.
Nie bez winy jest też Lotnisko Chopina.
– Ograniczenia infrastruktury Lotniska Chopina, czyli układ dwóch krzyżujących się pasów, nie ułatwiają zarządzania działalnością lotniczą w razie występowania opóźnień, mimo docenianej przez LOT bardzo profesjonalnej postawy PPL w tej kwestii – słyszymy w biurze prasowym.
Wśród przyczyn tak fatalnego wyniku LOT wskazuje też problemy z obsługą handlingową, trudną pogodę, usterki techniczne samolotów i dodatkowe przeglądy floty wynikające np. ze zderzenia się z ptakami.
Czy przewoźnik spróbuje jakoś naprawić tę sytuację?
– LOT monitoruje sytuację i wprowadza usprawnienia operacyjne. Mamy uzasadnioną nadzieję, że wskaźniki punktualności ulegną znaczącej poprawie – mówi przedstawiciel biura prasowego.
I faktycznie może tak być, bo w ubiegłym roku w lipcu wskaźnik punktualności LOT wyniósł 66,79 proc., a w sierpniu – 79,16 proc. Z drugiej strony z danych Flightstats wynika, że problemy LOT zaczęły się już w czerwcu, gdy opóźniony był już co czwarty samolot narodowego przewoźnika.
Wypada jednak też trochę pochwalić LOT, bo w tych trudnych warunkach udało mu się utrzymać ruch transferowy. Z danych przewoźnika wynika, że tylko 5 proc. pasażerów transferowych nie dało rady przesiąść się na swój samolot, co w kontekście tak wielu opóźnień należy uznać za sukces.
Marna to pociecha, ale…
…są gorsi. I to znacznie gorsi. Na największe opóźnienia (52,5 proc. lotów opóźnionych) mogą narzekać pasażerowie chinskich linii Beijing Capital Airlines, a średni czas opóźnienia to prawie 116 minut!
Fot. Wikipedia
Częściej od LOT spóźniały się też samoloty Air India (49,3 proc.), Cathay Pacific (48,1 proc.), Porter Airlines (46,5 proc.), Pakistan International Airlines (45,8 proc.), TAP Portugal (43,7 proc.), NIKI (40,3 proc.), Jet Airways z Indii (37,5 proc.), Ethiopian Airlines (37,3 proc.), Air Canada Rouge (37 proc.) i Asiana Airlines (36,6 proc.).
…ale są też znacznie lepsi
Najbardziej punktualnym przewoźnikiem w lipcu były linie Hawaiian Airlines (7,6 proc. lotów opóźnionych), a kolejne miejsca zajęły Iberia Express (9 proc.) i JAL (11 proc.). Z linii operujących w Polsce na szóstym miejscu znalazły się linie Air Baltic (14,5 proc. lotów opóźnionych), na ósmym – Qatar Airways (14,6 proc.). Z kolei na dziewiątym miejscu znaazł się Etihad (14,8 proc.), a na 14. pozycji – linie KLM (16,2 proc. opóźnień).
Fot. Hawaiian Airlines
Wszystkiemu winne lotnisko?
Statystyki LOT są słabe, ale naprawdę fatalne statystyki notuje Lotnisko Chopina. Oczywiście, lato to najbardziej gorący okres dla lotnisk i przewoźników, gdzie większa liczba samolotów i pasażerów potrafi zdezorganizować cały rozkład lotów. I tak, we Frankfurcie w lipcu o czasie startowało ledwie 60 proc. samolotów, w Rzymie – 61,7 proc., a na paryskim lotnisku CDG – tylko 55,7 proc. Ale z drugiej strony lotnisko w Warszawie jest znacznie mniejsze, a statystyki ma gorsze. Według Flightstats tylko 52,1 proc. lotów w lipcu odlatywało w Warszawie o czasie, a 47,9 proc. było opóźnione, a średni czas opóźnienia to 42 minuty.
Fot. Lotnisko Chopina
A problem nie dotyczy tylko odlotów – kilka dni temu w mediach huczało o tym, że wielu pasażerów lotów czarterowych musi czekać na odbiór bagażu nawet półtorej godziny!
Lotnisko tłumaczy, że to nie jego wina, a problem leży po stronie firm handlingowych, z którymi przewoźnicy mają podpisane umowy. Największym problemem jest tutaj brak pracowników do obsługi czarterów, zwłaszcza wieczorami i w godzinach popołudniowych.
Jak tak kiepskie wyniki tłumaczą na lotnisku?
– Na naszym lotnisku trwa szczyt sezonu – w lipcu zanotowaliśmy rekordową liczbę obsłużonych pasażerów – najwyższą w dotychczasowej historii lotniska. W związku z tym zainteresowaniem w firmach handlingowych mogły się pojawić czasowe braki kadrowe, które wpływają na wydłużony czas obsługi bagażowej, jak również obsługi samolotów. Na opóźnienia wpływa także pogoda i częste gwałtowne burze i opady deszczu. Opóźnienie jednego rejsu wywołuje efekt domina i powoduje kolejne opóźnienia – tłumaczy Hubert Wojciechowski, rzecznik prasowy Lotniska Chopina.
Z drugiej strony trudno znaleźć w Europie lotnisko z gorszymi statystykami – w lipcu gorszy wskaźnik punktualności od Warszawy zanotowały tylko porty w Reykjaviku (51,86 proc.) i Lizbonie (48.74 proc.).
Dla porównania: w rywalizujących z Warszawą o palmę pierwszeństwa w regionie portach te wskaźniki były znacznie wyższe – 68,1 proc. w Pradze i 68,04 proc. w Budapeszcie.
Na Chopinie problemy z opóźnieniami to nie pierwszyzna. W grudniu pisaliśmy o tym, że z powodu wadliwego oświetlenia PAŻP zmniejszyła przepustowość lotniska, co prowadziło do licznych opóźnień. LOT tłumaczył wówczas, że z powodu problemów opóźnionych bywa nawet 15 samolotów dziennie i przekłada się to na koszty w wysokości ok. 70 tys. PLN dziennie.
Będzie rozbudowa, a potem… zaoranie
Lotnisko Chopina rozwija się znacznie powyżej prognoz – w tym roku obsłuży znacznie powyżej 14 mln pasażerów. Lotnisko jednak powoli się zapycha, dlatego będzie rozbudowywane. Tyle tylko, że będzie to rozbudowa tymczasowa, bo docelowo Lotnisko Chopina… przestanie istnieć już za kilka lat. Rząd planuje bowiem zbudować między Łodzią a Warszawą Centralny Port Komunikacyjny o znacznie większej przepustowości niż Chopin, na który zostaną przeniesione wszystkie operacje lotnicze z Warszawy. Wciąż jednak nie wiadomo, kiedy nowe lotnisko zostanie zbudowane.
Dodajmy jednocześnie, że Chopin też wcześniej radził sobie znacznie lepiej z obsługą pasażerów. W 2015 r. aż 89,8 proc. lotów odlatywało stąd o czasie. Oczywiście, lotnisko obsłużyło wówczas „ledwie” 11 mln pasażerów, ale to i tak nie usprawiedliwia tak dużego spadku.