Rzuciła pracę w warszawskiej korporacji, by ruszyć w podróż dookoła świata. Sprawdź, jak to zrobić i ile to kosztuje
Kamila ma 29 lat i do końca lipca pracowała jako specjalista ds. marketingu w dużej warszawskiej korporacji. Była to tylko część jej życia – w wolnym czasie jej pasją są podróże, które opisuje na blogu kamieverywhere.com.
– Ta pasja zaczęła się tak naprawdę w 2008 roku, gdy byłam na Erasmusie w Porto. Potem dzięki Ryanarowi i promocjom w tanich liniach zaczęłam dużo latać po Europie, która w końcu stała się dla mnie za mała. Pierwszy wyjazd solo zaliczyłam do Malezji i Singapuru w marcu 2014 roku. Przez dwa i pół tygodnia byłam zdania tylko na siebie, ale spodobało mi się na tyle, że dalej zaczęłam podróżować w ten sposób – byłam m.in. na Kubie czy w Birmie.
Mniej więcej pół roku od wyprawy do Malezji w głowie Kamili zaczął kiełkować pomysł, jaki pojawia się u prawie każdego rasowego korposzczura – rzucić wszystko i wyjechać w świat. Przeczytaj nasz wywiad, by zobaczyć, jak się za to zabrać.
- Jak wygląda trasa?
- 7 września wylatuję do Stambułu, skąd dzień później lecę do Dżakarty. Następnie mam w planach 2 miesiące podróży po Indonezji, potem 2 tygodnie w Timorze Wschodnim. W drugiej połowie listopada przylatuję do Australii, gdzie chcę spędzić przynajmniej pół roku, może dłużej. Zobaczymy jak wyjdzie, bo wizę mam na rok. Potem chcę lecieć do Nowej Zelandii i na wyspy Pacyfiku. Następnym celem podróży jest Ameryka Południowa i Środkowa. Plan? Na razie jest mocno improwizowany, brak trasy wytyczonej na sztywno daje mi wolność i radość. Na pewno chcę jechać do Argentyny, Chile, Boliwii, Peru, Ekwadoru, Kolumbii, potem jeszcze do Ameryki Środkowej – w planach mam na pewno Gwatemalę, Honduras, Kostarykę, Panamę. Ale to jest bardzo wstępna idea. Chcę się po prostu poddać biegowi podróży i zobaczyć, gdzie mnie on zaprowadzi.
- Jak wyglądają przygotowania do takiej wyprawy i co było do tej pory najtrudniejsze?
- Przygotowania jeszcze trwają. Tak naprawdę zaczęły się niedawno – w kwietniu kupiłam bilet do Dżakarty. Potem spędziłam dość dużo czasu na gromadzenia dokumentów do australijskiej wizy. I jak do tej pory to jej uzyskanie było najtrudniejsze. A właściwie nie samo uzyskanie wizy, tylko zaświadczenie z naszego Ministerstwa Pracy.
Fot. Kamieverywhere.com