Rząd zmusza linie, aby anulowały setki lotów w wakacje! „To jedyne rozwiązanie”
O chaosie na brytyjskich lotniskach pisaliśmy już na naszych łamach wiele razy w ostatnim czasie. Ogromne kolejki, opóźnione loty, a w wielu przypadkach nawet odwoływanie połączeń – z tymi problemami muszą się borykać pasażerowie. Powodem jest zaś brak rąk do pracy, zwłaszcza wśród załóg pokładowych, na których niedobór cierpią przewoźnicy. W efekcie linie notują katastrofalne statystyki, od kilku tygodni odwołując w sumie po ponad 100 połączeń dziennie. W najgorszej sytuacji (patrząc na liczbę odwołanych rejsów) są linie easyJet oraz British Airways, jednak połączenia odwołują też inni przewoźnicy, np. TUI.
Sousse od 2280 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Zielona Góra)
Rodos od 1909 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Bodrum od 1771 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Trudna sytuacja wywołana szybkim powrotem popytu wśród pasażerów zaczęła się w okolicach Wielkanocy i jest tak zła, że zareagować musiał brytyjski rząd. Już 2 tygodnie temu władze apelowały do przewoźników, aby ci przestali sprzedawać bilety na połączenia, co do których linie już wiedzą, że mogą się nie odbyć. Linie oczywiście też są bardzo niezadowolone z sytuacji i próbują na gwałt rekrutować nowe załogi, jednak na razie sytuacja jest bez zmian. Właśnie dlatego rząd zdecydował się na podjęcie bardziej radykalnych kroków.
W specjalnym piśmie skierowanym do brytyjskich linii lotniczych, przedstawiciele Departamentu Transportu oraz CAA, czyli brytyjskiego urzędu lotniczego, wezwali je do jak najszybszego anulowania dużej części lotów w lipcu i sierpniu, aby uniknąć powtórki chaosu z ostatnich tygodni. Jak miałoby to wyglądać?
Regulator oczekuje, że każdy przewoźnik jeszcze raz dokładnie przeanalizuje swoją siatkę połączeń na szczyt sezonu letniego (a więc do końca września) i dostosuje ją do swoich „aktywów”, czyli liczby dostępnych pracowników, którzy są w stanie obsłużyć daną liczbę lotów.
„Po wprowadzeniu zmian rozkład powinien być odporny na jakiekolwiek nieplanowane wyzwania operacyjne, z jakimi możecie się borykać w sezonie letnim” – czytamy w liście.
Rząd i urząd lotniczy zdają sobie oczywiście sprawę z tego, że odwołania lotów są dużą niedogodnością w każdym terminie, ale i tak stoją na stanowisku, że w obecnej sytuacji to najlepsze możliwe rozwiązanie.
„Naszym zdaniem odwoływanie lotów z największym możliwym wyprzedzeniem jest lepsze niż informowanie pasażerów o odwołaniu ich lotu w ostatniej chwili” – czytamy.
W liście nakreślono też rekomendacje dla branży lotniczej na najbliższe miesiące. Zakładają one m.in. stworzenie stałych grup roboczych pod przewodnictwem szefów lotnisk, w skład których będą wchodzić także przedstawiciele linii lotniczych, firm handlingowych i straży granicznej. Ich celem ma być bieżące monitorowanie sytuacji i zapobieganie ewentualnym komplikacjom i problemom.

Linie zostały też zobowiązane do zwiększenia liczby pracowników swoich cel centre, aby lepiej i bardziej transparentnie informowały one swoich pasażerów o ich prawach w przypadku odwołanego lotu.
Przy tej okazji CAA pogroziło liniom palcem twierdząc, że nie zawaha się zainterweniować,, jeśli „linie w dalszym ciągu będą w sposób systemowy zawodzić pasażerów”.
Co na to linie lotnicze? Wskazują na to, że ten sezon będzie dla nich niezwykle trudny. Narzekają zresztą nie tylko linie, ale też lotniska i firmy handlingowe. Prezes brytyjskiego oddziału firmy Swissport powiedział na łamach BBC, że od początku roku firma zatrudniła ponad 3 tysiące nowych pracowników, jednak problemem jest uzyskanie dla nich odpowiednich zezwoleń i przeszkolenie, co w sumie trwa nawet 90 dni.
Kilka dni temu pisaliśmy na naszych łamach o pomyśle brytyjskiej branży lotniczej, aby ułatwić procedury ubiegania się o pracę dla pracowników sezonowych z krajów UE. Dziś wydaje się, że rząd jednak nie zdecyduje się na ten krok.
– Gdyby gdziekolwiek w Europie byli wolni pracownicy chętni do pracy na lotniskach, pracowaliby teraz np. na Schiphol w Amsterdamie – powiedział Richard Moriarty, prezes CAA.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?