Ryanair znalazł sobie nowego wroga w Europie. „Nie chcielibyśmy ich przejąć nawet za darmo”
– Portugalia blokuje nam możliwości rozwoju i cały czas wspiera TAP, przez co inne linie nie mogą otwierać nowych tras – powiedział w środę szef Ryanaira Michael O’Leary. I dodał, że pomoc publiczna dla portugalskiej linii to jak spuszczanie pieniędzy w toalecie, a rząd mógłby lepiej spożytkować te środki, wydając je choćby na edukację czy służbę zdrowia.
Znany z niewyparzonego języka szef Ryanaira kocha wzbudzać kontrowersje swoimi kontrowersyjnymi wypowiedziami. Na pewno doskonale pamiętacie, jak zgrabnie przechrzcił warszawskie Chopin Airport na Shocking Airport z powodu wysokości opłat lotniskowych. Albo gdy pytany o LOT wielokrotnie przekonywał, że linia lada moment upadnie. Takie konflikty O’Leary wznieca zresztą w całej Europie. W tej chwili jednak chyba najbardziej medialną wojną na słowa jest „wojenka” Ryanaira z portugalskim rządem i linią TAP.
Konflikt rozpoczął się niby niepozornie – od złożenia przez Ryanaira skargi na nielegalną zdaniem Irlandczyków pomoc publiczną w wysokości 1,2 mld EUR, jakiej przewoźnikowi udzielił portugalski rząd. Podobnych wniosków do Komisji Europejskiej Ryanair złożył kilkanaście (w tym m.in. przeciw pomocy dla LOT), jednak TAP to jeden z nielicznych przypadków, gdy unijny sąd przyznał Ryanairowi rację i skierował wniosek portugalskiej linii do poprawki i ponownego rozpatrzenia. Tak naprawdę, choć Ryanair odtrąbił wielkie zwycięstwo, jest to raczej triumf PR-owy, bo szanse na to, że Portugalczycy będą musieli zwrócić ratunkową pożyczkę, są znikome. A jednak kolejna wojenka O’Leary’ego rozsierdziła portugalski rząd.
– Relacje Ryanaira z Portugalią mocno ucierpią na skutek kampanii mającej na celu zablokowanie pomocy dla TAP. A z powodu systemowych ataków na tę linię Ryanair nie powinien oczekiwać jakiejkolwiek poprawy we wzajemnej współpracy – powiedział pod koniec maja Pedro Nuno Santos, portugalski minister infrastruktury.
– Jest jasne dla wszystkich, że Ryanair próbuje wykorzystać obecną trudną sytuację wywołaną pandemią, by zaatakować linie lotnicze, które są kluczowe dla wielu krajów Unii Europejskiej – dodał.
No i się zaczęło. W odpowiedzi O’Leary nazwał Santosa „Pinokiem”, ten zaś jasno stwierdził, że Ryanair nie powinien pouczać Portugalii, która sama wie najlepiej, co ma robić.
We wtorek mieliśmy do czynienia z kolejnym odcinkiem batalii na złośliwości, gdy podczas konferencji prasowej w Lizbonie Michael O’Leary ogłaszał zimową siatkę połączeń Ryanaira z Portugalii, w której znajdzie się 26 tras. Podczas konferencji mocno zaatakował on portugalski rząd i narodowego przewoźnika.
– TAP blokuje sloty na lotnisku w Lizbonie i nie pozwala innym liniom rozwijać się tak szybko, jak by chciały. Moglibyśmy wstawić tu więcej samolotów i uruchomić więcej nowych tras, pomóc turystyce Portugalii szybciej wyjść z kryzysu koronawirusa – mówił O’Leary.
Jak dodał, Ryanair inwestuje w Portugalii bez pomocy publicznej, w przeciwieństwie do TAP, który w sumie ma otrzymać 3 mld EUR pomocy publicznej od państwa. Ryanair oczywiście nie chce do tego dopuścić – w połowie sierpnia do Trybunału Sprawiedliwości UE wpłynęła więc kolejna skarga na pomoc publiczną od Portugalczyków dla swojej flagowej linii.
– Złożyliśmy tę skargę, aby zmusić TAP do uwolnienia slotów w Lizbonie, z których ta linia nie skorzysta – powiedział O’Leary dodając, że pomoc dla portugalskiej linii to strata pieniędzy podatników.
Jednocześnie zapytany o to czy byłby zainteresowany przejęciem portugalskiej linii odpowiedział, że absolutnie nie, nawet gdyby zaoferowano mu przejęcie tej linii za darmo.
Szef Ryanaira zaapelował też do portugalskich władz o jak najszybsze zakończenie budowy nowego lotniska w Lizbonie, czyli inwestycji, która przeciąga się od lat.
– Pan minister od lat obiecuje zakończenie budowy lotniska i cały czas zmienia terminy, aby chronić TAP. Nie widzi jednak, że otwarcie lotniska Montijo byłoby wielką szansą dla gospodarki i rozwoju turystyki w Lizbonie – powiedział O’Lary.