Tym razem Ryanair mocno przegiął. “Ich zachowanie to dla nas deklaracja wojny” – jest pozew, możliwe dalsze strajki
– Zamknięcie przez Ryanaira baz w Holandii i Niemczech nie świadczy według nas o chęci dialogu. Traktujemy to jak deklarację wojny i niechęć do jakichkolwiek dalszych negocjacji – mówią związkowcy. Szanse na porozumienie znów się oddalają, zwiększają – na kolejne strajki.
Jeszcze kilka dni temu Michael O’Leary optymistycznie twierdził, że Ryanair do świąt Bożego Narodzenia dogada się ze związkowcami we wszystkich krajach i ostatecznie zażegna ryzyko kolejnych strajków. Jednocześnie jednak obie strony sporu twierdzą, że rozmowy stoją w miejscu – Ryanair zarzuca związkom zawodowym i innym liniom lotniczym, że inspirują pracowników do strajku, związkowcy zaś twierdzą, że szefowi irlandzkiej linii brakuje dobrej woli i posługuje się szantażem.
I gdy wydawało się, że mimo wszystko porozumienie jest na dobrej drodze, Ryanair kilkanaście dni temu mocno zirytował związkowców. Ogłosił bowiem, że od 5 listopada zamknie bazy operacyjne w Eindhoven i Bremie, a także znacząco zmniejszy liczbę samolotów w bazie na lotnisku Dusseldorf-Weeze. Powód? Oficjalnie przyczyny operacyjne, także związane ze słabszymi wynikami finansowymi. Ryanair ogłosił niedawno, że z powodu drożejącej ropy, ale też strajków jego zysk netto za obecny rok będzie niższy o 150 mln EUR.
Nie trzeba jednak eksperta, by znaleźć drugie dno tej decyzji.
W siedzibie Ryanaira głośno mówi się o tym, że wycięte zostały „gniazda szerszeni”, czyli miejsca, gdzie piloci najmocniej gardłują za zmianami formy zatrudnienia i podwyżkami. I że decyzja o zamknięciu baz to próba sił – jak odpuścicie strajki, to jeszcze się zobaczy, co dalej z tymi miejscami pracy.
Związki potraktowały to jednak jak prowokację.
– Traktujemy to jak deklarację wojny. Ryanair zamykając bazy, kompletnie nie jest zainteresowany kontynuowaniem negocjacji – mówi Arthur van den Hidding, szef stowarzyszenia holenderskich pilotów VNV.
A szef związku niemieckich pilotów VC Martin Locher dodaje, że “jeśli Ryanair faktycznie chce porozumieć się ze związkami przed Bożym Narodzeniem, to takie zachowanie z pewnością nie pomaga”.
Związkowcy domagają się więc od Ryanaira, aby ten jak najszybciej zmienił decyzję i nie zamykał baz.
– 5 listopada będziemy wiedzieć, jakie są prawdziwe intencje przewoźnika – twierdzą związkowcy.

Piloci pozywają Ryanaira
Ale nie wszyscy chcą czekać – 17 pilotów z zamykanej bazy w Eindhoven poinformowało w piątek, że pozywają Ryanaira do sądu.
W pozwie czytamy, że Ryanair próbuje przenieść swoich pracowników zagranicę bez podania jakichkolwiek dobrych powodów, a prawdziwą przyczyną tej decyzji jest próba przerwania strajków. Pozywający piloci utrzymują, że z powodu ruchów Ryanaira zmiany będą dotyczyły aż 49 pilotów. I chcą, aby Ryanair odwrócił tę decyzję i nie zamykał bazy. Pierwsza rozprawa w sądzie odbędzie się 18 października.
Czy Ryanair zmieni zdanie? Na pewno nie byłoby to wielkim zaskoczeniem – całkiem niedawno mieliśmy przecież do czynienia z sytuacją, gdy przewoźnik ogłosił, że przeniesie 6 samolotów ze swojej bazy w Dublinie do Polski. Szybko okazało się, że był to jedynie szantaż, a gdy Ryanair dogadał się z pilotami z Irlandii, szybko zmienił decyzję i ogłosił, że samoloty jednak zostaną w Dublinie.
Czy tym razem będzie podobnie? Jeśli nie, można się spodziewać kolejnych strajków w listopadzie i grudniu. Z drugiej strony – okres Bożego Narodzenia jest dla Ryanaira kluczowy i linia z pewnością nie będzie chciała sobie pozwolić na jakiekolwiek odwołane loty. Pasażer wkurzony z powodu odwołanego lotu na wakacje to jedna sprawa, ale pasażer, który z powodu strajku nie spędzi świąt z rodziną, to już poważna sprawa. Przypomnijmy zresztą, że w zeszłym roku strajk też był blisko, ale ostatecznie nic z niego nie wyszło, bo Michael O’Leary uznał związki zawodowe w firmie. Co zrobi w tym roku przed świętami? Oby nic, co negatywnie wpłynie na pasażerów.