Ryanair wskazał swoje najbardziej problematyczne lotniska w Europie. „Mamy tam najwięcej kłopotów”
Ostatnie lata przyniosły znaczący wzrost incydentów z udziałem agresywnych pasażerów, którzy zakłócają spokój, wyzywają innych podróżnych lub wdają się w bójki na pokładach samolotów. Szczególnie mocno dotknięty tymi problemami jest Ryanair, a kłopot z agresywnymi pasażerami dotyczy przede wszystkim typowo wakacyjnych połączeń.
– Obecnie nie ma tygodnia, podczas którego nie notujemy przynajmniej jednego bardzo poważnego przypadku tego rodzaju – mówi O’Leary. Jak dodaje, problemem jest oczywiście alkohol, ale też fakt, że duża liczba podróżnych jest pod wpływem narkotyków.
– Pijani pasażerowie byli zawsze, ale tacy podróżni kilka lat temu po prostu chodzili spać. Dzisiaj tacy pasażerowie są agresywni, bo mieszają alkohol z narkotykami – mówi O’Leary.
Costa del Sol od 2819 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Łódź)
Hurghada od 2680 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Kemer od 2058 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Gdzie są największe problemy? Podczas konferencji prasowej Ryanaira szef irlandzkiej linii wskazał lotniska, z których lata największa liczba agresywnych podróżnych. Co nie dziwi, prym wiodą tu przede wszystkim porty lotnicze w Wielkiej Brytanii, przede wszystkim zaś lotniska w Liverpoolu, Glasgow, Manchesterze i Edynburgu. Problemy zdarzają się także na wakacyjnych trasach irlandzkiej linii z Irlandii i Niemiec.
Problemy dotyczą przede wszystkim połączeń na greckie wyspy oraz na Ibizę, która jest najbardziej problematycznym połączeniem Ryanaira. I jak tłumaczy O’Leary, irlandzka linia stosuje na wybranych trasach na hiszpańską wyspę prawdziwie radykalne metody.
– Przed lotami na Ibizę z brytyjskich lotnisk nie pozwalamy pasażerom na zabieranie ze sobą żadnych butelek. Jeśli to konieczne, przeszukujemy nawet bagaże podręczne. Kiedy byliśmy młodzi i niewinni pozwalaliśmy pasażerom zabierać na pokład butelki wody, ale nie zdawaliśmy sobie sprawy, że często były wypełnione wódką. Więc teraz nie pozwalamy im zabierać na pokład nawet butelek wody – mówi O’Leary, cytowany przez brytyjski „Independent”.
– Wysłaliśmy pisma do rządów w całej Europie, gdzie domagamy się dwóch rzeczy. Po pierwsze, znacznie wyższych kar dla agresywnych pasażerów. A po drugie – wymogu ograniczenia sprzedaży alkoholu na lotniskach. Na przykład do poziomu dwóch drinków na osobę – powiedział O’Leary.
Szef Ryanair wraca więc do pomysłu, który ogłosił już kilka lat temu. Nie spotkał się on wówczas z entuzjazmem lotnisk, które argumentowały, że O’Leary traktuje tę sprawę czysto biznesowo – jeśli podróżni nie będą kupowali alkoholu na lotniskach, to z pewnością zrobią to na pokładzie samolotu irlandzkiego przewoźnika.





