Ryanair traci pasażerów po wyrzuceniu ich oferty z części OTA. Zapowiada obniżanie cen biletów!
Informację o wpływie decyzji pośredników na swoje wyniki Ryanair podał przy okazji prezentacji statystyk za grudzień. Widzimy w nich, że irlandzka linia rośnie jak na drożdżach: w ostatnim miesiącu ubiegłego roku obsłużyła ona 12,54 mln podróżnych (wzrost o 9 procent w skali roku) przy obłożeniu foteli na poziomie 91 procent. Irlandzka linia chwali się przy tym, że osiągnęła ten wynik pomimo konieczności odwołania ponad 900 planowanych lotów w związku z wydarzeniami w Izraelu i Gazie.
Mahdia od 1745 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Zielona Góra)
Rodos od 2881 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Attyka od 2742 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Jednocześnie jednak irlandzka linia przyznaje, że straciła część podróżnych z powodu zamieszania z OTA, czyli internetowymi pośrednikami i multiwyszukiwarkami lotów. W komunikacie Ryanaira czytamy, że część z tych stron (takich jak Booking, Kayak czy Kiwi) usunęła na początku grudnia loty Ryanaira ze swoich wyników wyszukiwania.
Irlandczycy robią dobrą minę do złej gry (pośredników nazywają pieszczotliwie „piratami”), wskazują jednak na to, że ta decyzja wpłynęła negatywnie na poziom load factorów, czyli wypełnienia samolotów irlandzkiej linii. Jak bardzo? Sam Ryanair szacuje, że oznacza to spadek obłożenia samolotów wynoszący od 1 do 2 punktów procentowych w grudniu i styczniu. Uspokaja jednak, że nie wpłynie to na jego długofalowe cele, jeśli chodzi o liczbę pasażerów. Co ważne, irlandzka linia zamierza przy tym „odzyskać” część podróżnych, obniżając w najbliższych miesiącach ceny biletów i jednocześnie zachęcając swoich klientów do rezerwacji miejsc bezpośrednio przez swoją stronę internetową. I chyba tu tkwi główna oś konfliktu.

Ryanair kontra OTA – o co tak naprawdę chodzi?
Irlandzka linia już od dawna toczy boje z pośrednikami, a decyzja części z nich o wywaleniu Ryanaira to po prostu kolejny etap tej batalii. Co ona oznacza? Że we wspomnianych wcześniej serwisach nie da się znaleźć biletów Ryanaira w wynikach wyszukiwania. To zaś oznacza, że trudniej jest porównywać oferty różnych przewoźników pod kątem ceny (gdzie Ryanair ma często najlepsze oferty), ale też „składać” plany podróży na pokładach różnych linii.
Ale o co właściwie chodzi w tym sporze? Ryanair oskarża OTA o stosowanie nieuzasadnionych opłat i prowizji oraz zawyżanie opłat za usługi dodatkowe, które są tańsze na jego stronie internetowej. Tak naprawdę chodzi tu właśnie o przychody ze sprzedaży biletów – Ryanair tak jak każda inna linia lotnicza zarabia więcej, jeśli pasażer rezerwuje swoją podróż bezpośrednio na jego stronie, bez żadnych pośredników.
Ryanair zresztą jak zwykle trochę miesza się w zeznaniach. Z jednej strony w komunikacie czytamy więc, że usunięcie jego biletów jest „mile widziane”, z drugiej zaś, że linia nie widzi jasnego powodu, dla którego wspomniane wcześniej serwisy miałyby to zrobić.
Warto też dodać, że Ryanair jest zaangażowany w szereg procesów sądowych, które wytoczył OTA (i vice versa).
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?