Fly4free.pl

Ile już razy obiecywaliście „Ryanowi”, że więcej z nim nie polecicie? Nie doliczycie się!

samolot ryanaira
Foto: pio3 / Shutterstock

Strajki, kolejne płatne usługi, odwołane loty, kontrowersyjne słowa, szokujące reklamy – od wielu lat Ryanair słynie właśnie z takich rzeczy. Myślicie, że kiedykolwiek zaszkodziło to firmie? Wręcz przeciwnie. Przypomnijcie sobie największe skandale irlandzkiego przewoźnika i zobaczcie, co z nich wynikło.

Relacja Ryanaira i pasażerów zdecydowanie należy do tych z kategorii „to skomplikowane”. Nienawidzimy, ale kochamy jednocześnie. Odgrażamy się, że więcej nie będziemy z nimi latać, a później kupujemy bilety. Już niby chcemy odejść, trzasnąć drzwiami i rzucić zdrapką w twarz, a wtedy dostajemy parę ekstra promocji i znów jesteśmy zachwyceni.

Irlandzka linia przeżywa właśnie jeden z najbardziej kluczowych i gorących momentów w swojej historii. Tysiące odwołanych lotów, pasażerowie, którzy, gdyby mogli, osobiście przegryźliby aortę całemu zarządowi, setki komentarzy z deklaracjami, że już nigdy, przenigdy nie zaufacie Ryanairowi. I wiecie co? Nico. Bo znów z nimi polecicie. Tak samo, jak po każdym skandalu, aferze, kontrowersyjnej decyzji.

Dramat pasażerów, ale wyniki finansowe doskonałe

Najnowszym wątkiem, który rozjusza potencjalnych klientów Ryanaira jest oczywiście rozległy i ciągle rozwijający się międzynarodowy strajk załóg pokładowych i pilotów. Już odwołano tysiące lotów, w tym wiele z Polski, a wszystko wskazuje na to, że przed nami jeszcze trudniejsze dni – chociażby w piątek, 10 sierpnia.

Myślicie, że to uderza Ryanaira po kieszeni? Na pewno. Ale nie liczcie na to, że wściekłym pracownikom uda się zatopić ten powietrzny kombajn. Nawet, jeśli wbrew zapowiedziom, irlandzki przewoźnik nie będzie mógł stać ponad prawem i wypłaci wszystkie odszkodowania za odwoływane teraz loty.

Wystarczy spojrzeć na zeszłoroczne wyniki finansowe firmy. Mimo gigantycznych kłopotów kadrowych i podobnej sytuacji z tysiącami lotów, gdy piloci masowo odchodzili do innych przewoźników i 25 mln EUR wypłaconych pasażerom odwołanych połączeń, Ryanair zwiększył zysk po opodatkowaniu do 1,45 mld EUR, czyli o 10 proc. więcej niż w poprzednim roku finansowym, a całkowity przychód wyniósł 7,15 mld EUR. Sprzedał też 9 proc. biletów więcej i jeszcze do tego obniżył średnią cenę podstawową biletu o 3 proc., czyli o ok. 39 EUR!

Liczni eksperci przekonywali także, że to wizerunkowy koniec Ryanaira, a pasażerowie wtórowali im zapowiadając huczny odwrót od linii. Tylko nieliczni mieli odwagę mówić, że firma celuje w tak specyficznego klienta, nastawionego przede wszystkim na jak najniższą cenę, że wystarczy kilka promocji, by zupełnie zapomniał o kłopotach, jakie pojawiły się w przeszłości.

Minął już prawie rok od tamtego czasu, a ja jakoś nie zauważyłam, żeby ich samoloty latały puste. Wręcz przeciwnie – siatka połączeń się rozszerza, pracowników i samolotów przybywa, a O’Leary wydaje się już nawet nie przejmować Brexitem. A jeśli moje wrażenie Wam nie wystarczy, to znów posłużę się liczbą ze sprawozdania finansowego – współczynnik wypełnienia samolotów, czyli tzw. load factor osiągnął 95 proc.

Michael O'Leary
Foto: katatonia82 / Shutterstock

Opłaty dodatkowe? Kochamy je!

Pamiętacie jeszcze lament, gdy okazało się, że Ryanair będzie rozsadzał pasażerów z jednej rezerwacji? Co wtedy mówiła większość? „W życiu z tymi złodziejami nie polecę”. I być może nawet parę osób jak powiedziało, tak zrobiło, ale większość jednak wyciągnęła karty kredytowe i pokornie zapłaciła za możliwość wyboru miejsca. A konkretniej w okresie od marca 2017 do marca 2018 – przynajmniej raz zrobił tak co drugi zarejestrowany w systemie linii pasażer.

A jak marudziliśmy, gdy okazało się, że bagaż podręczny wyląduje w luku, jeśli nie kupimy pierwszeństwa wejścia na pokład. I co mówili pasażerowie? A jakże! „Więcej z tymi złodziejami nie polecę”. Tymczasem na priority boarding, który gwarantuje zabranie bagażu i szybsze wejście do samolotu we wspomnianym okresie zdecydowało się 9 mln pasażerów – czyli więcej niż co piąty.

Podsumowując wszystkie przychody pozalotnicze – Ryanair zarobił w zeszłym roku ponad 2 mld EUR – najwięcej w swojej dotychczasowej historii. A do końca 2020 roku przewoźnik planuje, że wpływy z tej dziedziny będą wynosić 30 proc. wszystkich przychodów, jakie ma Ryanair.

Skandale? Kto by o nich pamiętał

Mogę zaryzykować stwierdzenie, że najczęściej powtarzanym słowem, jakie słyszą pracownicy Ryanaira jest „bojkot”. I czasem mam wrażenie, że skandale to po prostu część marketingowej strategii Irlandczyków. Zwłaszcza, że doświadczenie pokazuje, że przekładają się one na liczne publikacje w mediach, na setki komentarzy, ale w żaden sposób nie zagrażają budżetowi przewoźnika.

W 2012 roku media obiegła informacja, że Ryanair „zachęca pracowników do obserwowania swojej wagi” – tak to przynajmniej ładnie określił w rozmowie z The Telegraph rzecznik – Stephen McNamara. Oczywiście mówiąc wprost chodziło o to, że stewardesy mają być chude, bo ropa jest droga, a Ryanair nie po to zdecydował się na cieńszy papier w magazynie, żeby potem dopłacać do boczków swoich pracowników.

Siedem lat temu Michael O’Leary chciał oferować w ramach systemu rozrywki pokładowej możliwość oglądania filmów pornograficznych. Oczywiście za dodatkową opłatą. „Hotele na całym świecie to mają, więc dlaczego my nie mielibyśmy tego zrobić?” – dopytywał wtedy oburzonych. Innym razem zapowiedział, że jeśli na pokładach spadnie sprzedaż napojów, to namówi pilotów do „odrobiny lotniczych zawirowań”, które zwykle wpływają pozytywnie na sprzedaż. Chętnie też chwalił się swoimi zarobkami mówiąc, że jego pensja jest dwadzieścia razy większa niż przeciętnego pracownika linii i koniecznie powinno się to zmienić. Na jego korzyść. Nazywał się też „prorokiem”, „najbardziej niedocenionym szefem Europy”, a nawet świetnym kandydatem do pokojowej nagrody Nobla.

W 2010 roku rozważał wprowadzenie opłat za toaletę, a rok później ogłosił, że zamiast tego usunie dwie z trzech toalet, a w ich miejsce dołoży kilka dodatkowych siedzeń. 8 lat temu pojawiła się też informacja, że najchętniej Ryanair pozbyłby się także jednego pilota z kabiny, bo dwóch to już tłok i zbędne wydatki.

Było jeszcze upychanie kolejnych foteli w i tak ciasnych samolotach, kolejne skracanie czasu na darmową odprawę, roznegliżowany kalendarz, który miał promować markę i wreszcie gigantyczna afera, która ujawniła sposób traktowania swoich pracowników, a nawet obietnice wprowadzenia miejsc stojących.

Wszystkie te sytuacje łączy jedno – oburzenie potencjalnych klientów. I wiecie, co z niego wyszło? Tak. Coraz lepsze wyniki finansowe.

kalendarz ryanair 2014

Na pewno taki zły?

Zdaję sobie sprawę, że to może być niepopularna opinia – bronić Ryanaira. Tego samego, który tragicznie traktuje swoich pracowników, który wciąż wymyśla kolejne opłaty, którego szef jest ostatnią osobą potrafiącą trzymać język za zębami. I choć z całego serca życzę strajkującym wygranej w tym sporze, to śmieję się, gdy widzę te zacietrzewione deklaracje pasażerów o bojkocie linii.

„Bydłoloty” – jak zdenerwowani pasażerowie wielokrotnie nazywają tanie linie lotnicze – szczególnie te żółto-niebieskie z kontrowersyjnym Irlandczykiem na czele, czy tego chcemy czy nie zrewolucjonizowały branżę lotniczą. Obniżyły standardy, wprowadziły szereg opłat dodatkowych wyciągając od nas pieniądze niemniej skutecznie niż ZUS albo błagalny wzrok dziecka, zagęściły siatkę połączeń i ożywili niewielkie regionalne porty.

Tak, to oni nauczyli nas upychać cały stos rzeczy w małe plecaki i jeszcze mniejsze walizki. Sprawili, że już na oko umiemy określić czy coś mieści się w ramach 55 x 40 x 20 cm. Dzięki nim odkryliśmy, że dokładne czytanie warunków transakcji ma znaczenie i że jeśli chcesz komuś kupić bilet lotniczy, to bądź pewien swojego towarzysza bardziej niż śmierci i podatków, bo na przebookowaniu zbankrutujesz. To także Ryanair uznał, że najlepsze nogi to te szalenie krótkie, które mieszczą się w ciasnych fotelach, a magazyny lotnicze są dla frajerów.

Ale nie zapominajcie, że to właśnie oni „podarowali” wam weekendy w Bergamo, jednodniówki w Norwegii czy tanie doloty do super promocyjnych biletów z europejskich lotnisk na międzykontynentalnych trasach. To oni sprawili, że jeśli jesteśmy choć trochę ogarnięci, możemy zorganizować sobie tygodniowe wakacje za 500 PLN bez konieczności jechania autem przez całą Europę. To dzięki nim dziś można za kilkadziesiąt złotych polecieć na obiad do Rzymu albo odwiedzić znajomych, którzy wyemigrowali do Anglii nawet kilka razy w roku.

Zarobili na nas krocie i wiele razy zrobili nas w konia. Doprowadzali do szału i zaskakiwali swoimi decyzjami. Ale tak naprawdę, czy poważnie chcielibyście, żeby przestali istnieć?

Jeśli tak – rzućcie kamieniem owiniętym w bilet tradycyjnych przewoźników. Ale ja jednak chcę czasem wyskoczyć do Włoch na makaron. I coś mi się wydaje, że mimo obitych kolan od siedzenia przed sobą, wy też to lubicie.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Avatar użytkownika
Jak zawsze swietny artykul Aneta. Tak wlasnie jest jak napisalas ?
Nadx, 6 sierpnia 2018, 22:46 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Nie dokiczę się, bo ani razu nie obiecywałem
Qba85, 6 sierpnia 2018, 23:23 | odpowiedz
Avatar użytkownika
I ja też nie obiecywał. Maja tanie bilety to latam. Atak na Ryana na f4f trwa.
tybul, 7 sierpnia 2018, 1:45 | odpowiedz
Atak? A czy ja czasem nie bronię go w tym tekście?  
tybul I ja też nie obiecywał. Maja tanie bilety to latam. Atak na Ryana na f4f trwa.
Aneta Zając, 7 sierpnia 2018, 9:53 | odpowiedz
Dziękuję :)  
Nadx Jak zawsze swietny artykul Aneta. Tak wlasnie jest jak napisalas ?
Aneta Zając, 7 sierpnia 2018, 9:53 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Nie wybieram miejsca, nie wykupuję dodatkowych usług. Nie jestem dumny z tego, że wybieram linie takiego "oryginała". Może kiedyś doczekam bardziej rzetelnego przewoźnika, który nie lekceważy załogi i nie ignoruje klientów a w ofercie będzie miał bilety w dostępnej cenie. Dla niektórych może wydać się to zabawne, ale coraz częściej przeglądam oferty LOTu.
inspira, 7 sierpnia 2018, 9:56 | odpowiedz
Avatar użytkownika
W sumie to nie znam nikogo kto by narzekał na Ryana. Latasz za grosze akceptujac ich warunki -proste
oskiboski, 7 sierpnia 2018, 10:39 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Ryanairem leciałem  kilkanaścicie x, głównie na wakacje i nigdy (poza Fuertą) nie płaciłem więcej niż 400 zł za osobę RT. Loty bez opóźnień.Dla mnie ok
drk0202, 7 sierpnia 2018, 14:17 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »