O’Leary ostrzega: ceny będą rosły, choć powinno być inaczej. Zdradza, ile to potrwa
Nawet niezbyt oblatany pasażer, w tym roku na pewno zauważył podwyżki cen biletów. Wpływa na to wiele rzeczy, m.in. nawet dwukrotnie droższe paliwo lotnicze (w porównaniu do ubiegłego roku), niezbyt korzystne kursy walut w stosunku do złotówki. Ale do tego dochodzi jeszcze kwestia popytu i przepustowości… I tutaj mamy zaskoczenie, które zauważa również O’Leary.
Sousse od 2225 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Costa del Sol od 1877 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Djerba od 1871 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Szef Ryanaira przyznał bowiem, że w normalnych warunkach obserwowalibyśmy znaczne obniżki cen biletów. Tymczasem sytuacja na rynku jest zupełnie odwrotna.
– Odnotowujemy dwucyfrowy wzrost cen biletów, mimo że obsługujemy mamy o 15 proc. wyższą przepustowość niż w 2019 roku – mówił O’Leary cytowany przez portal TravelWeekly. –Normalnie, gdybyśmy dodali 15 proc. pojemności, zauważylibyśmy dwucyfrowy spadek ceny. Ale ceny rosną i obserwujemy dwucyfrowy… wzrost – dodał.
Szef Ryanaira przyznał, że taka sytuacja zaskakuje nawet jego. Wyznał nawet, że nigdy nie sądził, że może w ogóle dojść do takej sytuacji.
– Obserwujemy znaczny wzrost cen biletów lotniczych na regionalnych lotniskach. Idą w górę z powodu zakłóceń lotów (na głównych lotniskach – przyp.red) – podkreśla O’Leary.
I niestety nie ma też dobrych przewidywań na przyszłość. Jego zdaniem taryfy lotnicze będą rosły nawet w ciągu 4 do 5 lat. Ale Ryanair – o czym już pisaliśmy kilka dni temu – w tym kryzysie upatruje dla siebie spektakularnej szansy.
– Zobaczycie, że w Europie nastąpi znaczna konsolidacja rynku. Do 2025 roku będą tylko cztery główne linie lotnicze – Lufthansa, AirFrance-KLM, IAG i Ryanair. Będziecie mieli trzech drogich, tradycyjnych przewoźników i Ryanaira – spekuluje.
Za kilka lat chętnie wrócimy do tych prognoz i sprawdzimy, czy miał rację.





