Na tym lotnisku nigdy nie zobaczycie samolotów Ryanaira. „Na pewno nie polecimy tam, dopóki ja żyję”
Jak przystało na tanią linię lotniczą, Ryanair postępuje zgodnie z prawidłami sztuki low-costów i trzyma się z dala od największych i najdroższych portów lotniczych w Europie. Zamiast więc na Charles de Gaulle lata do oddalonego 100 km od centrum Paryża Beauvais, a zamiast Amsterdamu – do Eindhoven. Głównym powodem są oczywiście znacznie wyższe opłaty i koszty ponoszone przez przewoźnika, choć w bieżącym sezonie letnim ujawniły się też inne zalety tego rozwiązania: mniejszy tłok i kolejki, co w przypadku takich linii jak Ryanair przełożyło się na znacznie większą punktualność.
Słoneczny Brzeg od 1786 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Majorka od 2135 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Fuerteventura od 2639 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
I właśnie m.in. temu tematowi była poświęcona specjalna konferencja prasowa w Londynie, podczas której szef Ryanaira Michael O’Leary przedstawiał zimową siatkę Ryanaira z Wielkiej Brytanii. I w pewnym momencie temat samoistnie zszedł na lotnisko Heathrow, dzięki któremu rozkład irlandzkiej linii z tego kraju jest największy w historii. Jak to możliwe? Chodzi tu przede wszystkim o problemy operacyjne Heathrow, które sprawiły, że przynajmniej do końca października lotnisko ograniczyło liczbę pasażerów do 100 tysięcy osób na dobę. Ale też przewoźników takich jak British Airways, który zawiesił już w sezonie bieżącym i zimowym kilkanaście tysięcy połączeń. W efekcie Ryanair dodał kilka tysięcy lotów ze wszystkich brytyjskich lotnisk i nie omieszkał przy tym dodać, że ratuje w ten sposób brytyjskich pasażerów przed niekompetencją Heathrow i BA.
– Ryanair jest jedną z najbardziej odpowiedzialnych linii, podczas gdy beznadziejne Heathrow ogranicza liczbę lotów, a British Airways anuluje tysiące połączeń – powiedział szef Ryanaira.
Pytany o to, czy przewiduje, że Ryanair kiedykolwiek pojawi się na największym londyńskim, odpowiedział w swoim stylu.
– Nigdy, przenigdy nie będziemy latali z Heathrow. Przynajmniej tak długo jak żyję i oddycham – powiedział O’Leary.
Dziennikarze „Independent” podsumowali, że po raz ostatni samoloty Ryanaira były widziane na Heathrow w 2010 roku, gdy British Airways wyczarterował od irlandzkiej linii kilka samolotów, by zwiększyć swoje możliwości operacyjne podczas jednego ze strajków.
O’Leary zaapelował też do brytyjskiego rządu o jak najszybsze wynegocjowanie nowego porozumienia UE, które będzie dotyczyło m.in. swobodnego zatrudniania obywateli UE w Wielkiej Brytanii. Obecne przepisy są bowiem kulą u nogi, zwłaszcza dla branży lotniczej i turystycznej.
– W Wielkiej Brytanii nie ma wystarczającej liczby ludzi, którzy mogliby wykonywać te prace. Brexit, który wynegocjował premier Johnson i jego statek pełen głupców, teraz zaczyna negatywnie wpływać na brytyjską gospodarkę – dodał.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?