Kupujesz priorytet w Ryanairze i liczysz na królewskie traktowanie? Przygotuj się na długie kolejki, stanie w deszczu i wzmożoną irytację
Pasażerowie, którzy po zmianie polityki bagażowej Ryanaira rzucili się do zakupów priorytetowego boardingu narzekają na to, że wbrew obietnicom Ryanaira, wcale nie są traktowani w priorytetowy sposób. A właściwie dzieje się wręcz przeciwnie.
Jeszcze całkiem niedawno priorytetowy boarding w tanich liniach lotniczych dawał wymierne korzyści – gwarantował zabranie na pokład bagażu podręcznego, pozwalał wejść w pierwszej kolejności na pokład (choć w praktyce sprowadzało się to często do raczej absurdalnej możliwości, by w pierwszej kolejności wsiąść do autobusu wiozącego nas do samolotu).
Sprawę jednak mocno skomplikowała nowa polityka bagażowa, którą na początku listopada wprowadziły Ryanair i Wizz Air.
W związku z ograniczeniem limitu darmowego bagażu podręcznego usługa “priority” stała się nagle znacznie bardziej popularna wśród pasażerów. Dlaczego? Bo to najtańszy sposób na zabranie na pokład naszego 10-kilogramowego bagażu podręcznego – w momencie rezerwacji zakup tej usługi wynosi 6 EUR, a później cena rośnie do 8 EUR.
Pierwotnie polityka ta miała poprawić punktualność i rozładować kolejki przy bramkach, ale… stało się odwrotnie, przynajmniej w przypadku pasażerów z wykupionym priorytetem.
Pasażerowie skarżą się bowiem (i na dowód publikują zdjęcia), że nowa polityka tylko wydłużyła kolejki i że ludzie mający priority boarding muszą czekać znacznie dłużej na wejście na pokład niż pasażerowie, którzy nie mają priority i podróżują tylko z małymi plecakami.
“Tak jak oczekiwałam, nowa polityka Ryanaira, w której trzeba wykupić Priority, by zabrać na pokład bagaż podręczny = wszyscy wykupują Priority (…)” – skarży się jedna z użytkowniczek Twittera.
A na zdjęciach widzimy dwie kolejki – praktycznie pustą dla pasażerów bez wykupionego bagażu i znacznie dłuższą dla tych, którzy mają bagaż podręczny. To właśnie ta kolejka „priority”.
Co na to Ryanair? Rzecznik linii w rozmowie z “Daily Mirror” twierdzi, że pasażerowie… raczej chwalą sobie nową politykę bagażową. Jednocześnie przewoźnik dodaje, że na jednym locie maksymalnie 95 pasażerów może mieć wykupioną usługę priorytetowego boardingu (przypomnijmy, że samolot Ryanaira zabiera na pokład do 189 osób)
Jednocześnie przewoźnik wskazuje na to, że w miesiącach letnich przed wprowadzeniem zmian, z usługi korzystało maksymalnie 60 pasażerów na lot.
Oczywiście, trudno być oburzonym takim rozwojem sytuacji, bo można było się spodziewać, że pasażerowie zaczną wykupywać najtańszą opcję pozwalającą im zabrać ze sobą bagaż podręczny. Z drugiej strony – być może wzburzenie pasażerów budzi… nazwa usługi, z której można (błędnie) wywodzić, że faktycznie gwarantuje ona pewne zalety związane z wcześniejszym wejściem na pokład. Drogi Ryanairze, może warto zmienić tę nazwę?
Stanie w deszczu
Z kolei „The Sun” opisuje losy wkurzonych pasażerów Ryanaira z wykupionym priorytetem, którzy musieli stać w deszczu na lotnisku Gatwick i czekać, aż samolot będzie gotowy. Oczywiście, akurat w tym przypadku „priorytetowe” pierwszeństwo w wejściu na pokład zadziałało, ale efekt był taki, że stłoczeni przy schodkach pasażerowie Ryanaira musieli moknąć na deszczu w kolejce.
„Ponad połowa samolotu to pasażerowie, którzy mają wykupiony priorytet, a Ryanair nie uważa za stosowne nawet tego, aby podstawić samolot do rękawa?” – dziwi się jeden ze wściekłych pasażerów tego lotu.

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?