Ryanair kilka dni temu uruchomił po cichu sprzedaż biletów łączonych. Pierwsze połączenia transferowe wystartowały na lotnisku w Rzymie i na początek dotyczą tylko 10 tras, m.in. lotów krajowych. W praktyce działa to tak, że jeśli np. pasażer z Bari chciałby polecieć do Barcelony, to wsiada w samolot do stolicy Włoch, tam przesiada się na lot do Katalonii, a bagaż odbiera dopiero na lotnisku docelowym.
Szef Ryanaira jest zachwycony po kilku pierwszych dniach testów.
– Widzimy duży wzrost liczby pasażerów na naszych trasach krajowych do Rzymu – powiedział.
I zapowiedział, że w ciągu najbliższych miesięcy, może roku, zaoferuje połączenia transferowe na lotniskach Stansted i Dublin. Widać, że Ryanair podchodzi do tego tematu bardzo ostrożnie – w przypadku Rzymu bilety łączone są sprzedawane tylko na połączenie, gdzie czas na przesiadkę wynosi minimum 2,5 godziny.
Ryanair dmucha na zimne, bo przy bilecie łączonym w przypadku opóźnienia i spóźnienia się na następny odcinek lotu, linia ma obowiązek dowieźć pasażera na miejsce docelowe. Do tej pory, lecąc Ryanairem i przesiadając się, mając np. 2 bilety, linia nie odpowiadała w żaden sposób za opóźnienia.
Rzym został zresztą wybrany jako pierwsze lotnisko do testowania lotów transferowych nieprzypadkowo. Po pierwsze – chodzi o wykorzystanie problemów Alitalii, która jest w fatalnej sytuacji finansowej i rozpaczliwie szuka kupca.
„W 2 tygodnie możemy dostawić 20 samolotów”
Włoskie media sugerowały niedawno, że narodowego przewoźnika Włoch mógłby przejąć Ryanair. O’Leary szybko jednak przeciął te spekulacji.
– Interesuje nas przejęcie tras Alitalii, ale nie sam przewoźnik. Napisaliśmy nawet do włoskiego rządu i daliśmy im znać, żeby się nie martwili. Jeśli coś złego stanie się z Alitalią szybko wejdziemy na ich miejsce – mówi O’Leary.
I dodaje, że jeśli Alitalia przestanie latać, Ryanair może w ciągu 2 tygodni skierować 20 swoich samolotów do Włoch, by pasażerowie z tego kraju nie byli odcięci od świata.
To jeden z powodów wejścia do Rzymu. Drugi jest taki, że…
…to mu się po prostu opłaca
Czemu? Bo lotniska mocno obniżają opłaty dla linii lotniczych, które promują ruch transferowy. Jak czytamy w agencji Reuters, na lotnisku Fiumicino każda linia lotnicza musi zapłacić 17,77 EUR od pasażera za każdy lot krajowych lub wewnątrz Unii Europejskiej. Gdy jednak chodzi o loty przesiadkowe, ta opłata spada do 6,22 EUR.
Kiedy jeden bilet w Polsce?
Najkrótsza odpowiedź brzmi: nieprędko.
– Ryanair zgłosił się do nas po plany terminala w celu przeanalizowania możliwości wprowadzenia możliwości przesiadek, ale to bardzo wstępny etap, nie odbyły się jeszcze żadne rozmowy. Będziemy więc musieli jeszcze poczekać – mówi w rozmowie z Fly4free.pl przedstawiciel jednego z większych lotnisk w Polsce.
Kiedy wspólny bilet z Norwegianem?
We wtorek Ryanair ogłosił, że będzie sprzedawał poprzez swoją stronę internetową bilety linii Air Europa na jej dalekie połączenia z Madrytu m.in. do USA, Ameryki Południowej i na Karaiby. Media podchwyciły tę wiadomość, choć tak naprawdę nie jest to żadna innowacja, bo Ryanair nie zagwarantuje (przynajmniej na razie) biletów łączonych np. dla pasażerów z Polski do Madrytu, którzy chcieliby polecieć dalej Air Europą . Na prawdziwą rewolucję, czyli dowożenie na jednym bilecie pasażerów na dalekie trasy będziemy musieli jeszcze poczekać. W środę przedstawiciele Ryanaira potwierdzili, że prowadzą zaawansowane rozmowy z Norwegianem, Aer Lingus i portugalskim TAP w tej sprawie, jednak przeciągają się one i połączenia transferowe raczej nie ruszą w tym roku. Powodem opóźnienia są problemy ze skoordynowaniem różnych systemów IT.





