Ryanair i Wizz mogą przejąć jeden z najszybciej rosnących rynków w UE. Ich dwaj konkurenci ledwo zipią!
– Na początku pandemii przewidywałem bankructwa wielu linii lotniczych, ale tak się nie stało. I chyba już się nie stanie, bo krajowe rządy wpompowały grube miliardy w wiele niewydolnych linii lotniczych – mówił kilka dni temu podczas konferencji prasowej w Warszawie Michael O’Leary.
I choć faktycznie niewielu przewoźników zniknęło z rynku w czasie pandemii, wciąż są linie, które mają poważne kłopoty. A jedną z nich jest Blue Air – znana i całkiem spora tania linia lotnicza, która przez kilkanaście lat skutecznie rywalizowała o pasażerów na rumuńskim (i nie tylko) niebie. Linia całkiem spora – od 2004 roku przewiozła grubo ponad 30 mln pasażerów, a w dobrych latach jej statystyki przekraczały 5 mln przewiezionych osób.
Marsa Alam od 2225 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
Hammamet od 1850 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Hurghada od 2325 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
Teraz jednak na linią zebrały się czarne chmury – we wtorek przewoźnik poinformował, że zawiesza wszystkie swoje loty do najbliższego poniedziałku 12 września włącznie. Bezpośrednią przyczyną tej decyzji był fakt, że rumuńskie Ministerstwo Środowiska zablokowało wszystkie konta bankowe przewoźnika. Stało się tak, bo przewoźnik nie zapłacił grzywny w wysokości 2 mln EUR, jaką nałożył na niego ANPC, czyli rumuński urząd ochrony konsumentów. Kara ta została nałożona na przewoźnika z powodu odwołania ponad 11 tysięcy lotów w okresie od 30 kwietnia 2021 do 30 kwietnia 2022 roku, co dotknęło ponad 178 tys. pasażerów. Urząd stwierdził, że linie celowo zbierały pieniądze w ramach promocyjnych kampanii oferując tanie bilety, a później specjalnie odwoływały loty. I choć Blue Air zapowiedział odwołanie się od wyroku, sytuacja linii jest poważna. Tym bardziej, że urząd zażądał, by linia zwróciła pasażerom w sumie ok. 13 mln EUR.
Przyszłość przewoźnika stanęła więc pod znakiem zapytania, a skorzystać postanowili z tego najwięksi rywale Blue Air, czyli Ryanair i Wizz Air. Obaj przewoźnicy już kilka godzin po ogłoszeniu przez Blue Air zawieszenia lotów uruchomiły specjalne „taryfy ratunkowe” dla pasażerów rumuńskiej linii, którzy zostali na lodzie.
Jeszcze dalej posunął się Wizz Air, który już dzień po ogłoszeniu Blue Air ogłosił wielką ekspansję w mateczniku przewoźnika, czyli Bukareszcie. Wizz Air ogłosił dodanie 5 nowych samolotów do swojej bazy w stolicy Rumunii, zapowiedział uruchomienie 3 nowych tras od grudnia (do Aten, Pragi i Larnaki) a także zwiększeniu częstotliwości na ponad 30 swoich trasach. Oprócz tego przewoźnik zwiększył też liczbę lotów z lotnisk w Bacau, Kluź-Napoce, Jassach i Sybinie. Jak czytamy w komunikacie prasowym, przewoźnik wprowadził w ten sposób na rumuński rynek ponad 2,6 mln dodatkowych miejsc.
Ale Blue Air nie jest jedyną rumuńską linią, która ma problemy – podobne kłopoty ma też państwowy przewoźnik, czyli TAROM. Rumuński przewoźnik znajduje się w trudnej sytuacji pomimo otrzymania 56 mln EUR pomocy publicznej w ciągu ostatnich dwóch lat. Wizz Air odwołał się od tej decyzji, zarzucając linii przyjęcie nielegalnej pomocy. I jeśli sąd przyjmie argumenty przewoźnika, TAROM może mieć poważne tarapaty. A Wizz Air tylko na to czeka.
– Jeśli TAROM zbankrutuje, Wizz Air chętnie zajmie jego miejsce jako narodowa linia Rumunii – powiedział kilka dni temu Owain Jones, dyrektor ds. rozwoju w Wizz Air.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?