Ryanair grozi naszym sąsiadom likwidacją lotów. I dodaje, że zyska na tym Polska! Będą nowe trasy?
Na tle innych europejskich krajów Niemcy to rynek lotniczy, który odbudowuje się stosunkowo najsłabiej po pandemii koronawirusa. Z obecnych danych wynika, że liczba pasażerów na niemieckich lotniskach to zaledwie 82 procent ruchu w stosunku do czasów przed pandemią. Trzeba jednak przyznać, że niemiecki rząd sam z siebie niewiele robi, by stymulować ruch lotniczy w tym kraju. Mało tego, nasi zachodni sąsiedzi konsekwentnie podnoszą poziom danin, jakie muszą płacić przewoźnicy, a w konsekwencji także pasażerowie. Wykorzystuje to Ryanair, który – jak to ma w zwyczaju – postanowił pogrozić Niemcom palcem.
Pafos od 2379 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Gdańsk)
Hammamet od 2614 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Pafos od 2799 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
W wysłanym we wtorek komunikacie prasowym czytamy, że Ryanair wzywa Niemcy do pilnego cofnięcia tegorocznej decyzji o drastycznej podwyżce podatku pasażerskiego. Nowe stawki weszły w życie od maja i z perspektywy Ryanaira i innych linii latających z Niemiec po Europie oznaczają podwyżkę o 24 procent. W przypadku lotów krajowych i połączeń do innych krajów UE kwota podatku doliczana do każdego biletu wzrosła z 12,73 euro do 15,53 euro. Jeszcze mocniej (choć to już nie sprawa Ryanaira) wzrósł podatek dla tras o długości powyżej 6000 kilometrów – tu danina wzrosła o ponad 12 euro i obecnie wynosi 70,83 euro doliczane do każdego biletu.
Ryanair stawia sprawę jasno – po podwyżce Niemcy płacą drugie najwyższe podatki lotnicze w Europie i jeśli rząd w Berlinie nie cofnie tej decyzji, Ryanair będzie zmuszony mocno zredukować swoją ofertę w tym kraju. Pada nawet konkretna deklaracja zmniejszenia oferowania (czyli liczby dostępnych foteli) o 1,5 miliona miejsc w przyszłorocznym sezonie letnim. To ok. 10 procent całkowitej oferty Ryanaira z Niemiec, więc możemy założyć, że pod nóż pójdzie co dziesiąta trasa.

Na problemach Niemiec zyska Polska
– Niemiecki rynek lotniczy jest zepsuty i potrzebuje pilnej naprawy – bez ogródek mówi cytowany w komunikacie Eddie Wilson, prezes Ryanaira. – W rezultacie wysokich rządowych podatków i opłat oraz drogiego monopolu Lufthansy, obywatele Neiemiec i podróżni odwiedzający ten kraj kupują dzisiaj najdroższe bilety w Europie – dodaje.
Ryanair wskazuje przy tym, że nie chodzi tylko o podatek pasażerski, ale też wysokie opłaty nawigacyjne za przelot nad niemiecką przestrzenią powietrzną (których wysokość miała zostać podwojona od 2019 roku) i inne stawki, które mają wzrosnąć od 1 stycznia.
Jednocześnie Ryanair za wzór stawia takie kraje jak Włochy, Polska czy Węgry, które nie pobierają podatków pasażerskich lub drastycznie zmniejszyły ich wysokość i dziś mogą się cieszyć dużymi wzrostami ruchu.
Jednocześnie w komunikacie Ryanaira kryje się też potencjalnie dobra wiadomość dla polskich lotnisk. Ryanair wskazuje bowiem, że wspomniane wcześniej 1,5 miliona miejsc trafi do innych krajów UE, w których irlandzka linia widzi większy potencjał. Przerodzi się to na nowe trasy, a wśród państw, które najmocniej mogą skorzystać, Ryanair wskazuje na Włochy, Hiszpanię, Portugalię i Polskę.
Warto dodać, że efekty wysokich podatków pasażerskich pośrednio odczuwają też podróżni z naszego kraju, bo Ryanair w ostatnich latach dość mocno zredukował swoją ofertę lotów z Polski do Niemiec. Obecnie irlandzka linia lata między oboma krajami tylko na 5 trasach: z Gdańska do Hamburga, z Katowic do Dortmund, a także z Krakowa do Berlina, Dortmundu i Memmingen. Warto dodać, że jeszcze niedawno oferta Ryanaira z Polski była znacznie bogatsza i zawierała np. loty z Krakowa do Norymbergi czy Frankfurtu czy z Modlina do Kolonii, a takich połączeń było znacznie więcej.