Trudno uwierzyć w to, że ktokolwiek nie wie jeszcze czym jest selfie. Tego rodzaju zdjęcia biją rekordy popularności, ale są miejsca, gdzie selfie mogą słono kosztować. Na całym świecie rośnie bowiem liczba atrakcji turystycznych, gdzie za robienie zdjęć z ręki sypią się mandaty.
A jeśli samo selfie nie jest problemem, to wprowadzane są zakazy fotografowania telefonem umocowanym na specjalnym wysięgniku, nazywanym z angielskiego stick’iem. Te urządzenia są hitem od kilkunastu miesięcy. Umożliwiają bowiem nową perspektywę zdjęcia. Dzięki stick’owi można z łatwością zrobić selfie na zdecydowanie szerszym tle. To nie podoba się przede wszystkim muzeom i galeriom. Ich władze twierdzą, że stick’ami łatwo uszkodzić eksponaty. Tak właśnie ruszyła lawina miejsc, gdzie fotokij jest niemile widziany.
Chińczycy zakazali robienia tam selfie z wysięgników tłumacząc, że niesie to za sobą nie tylko zbyt wielkie ryzyko uszkodzenia antyków, ale i innych turystów tłoczących się w najbardziej obleganych miejscach. Nie ma wyjątków - każdy, kto próbuje stick’a przemycić, jest wypraszany.
Można jednak zastanawiać się, czy kolejne zakazy ograniczające swobodę turystów nie są na rękę chińskiej elicie. Zakazane Miasto to bowiem turystyka, ale światek azjatyckiej finansjery z klubami przeznaczonymi dla pekińskich miliarderów. Ponoć to właśnie finansowa elita była zirytowana najbardziej sztubackimi zachowaniami turystów. .
Fot. Peter F., Flickr.com