Turysta z USA dostał rachunek na ponad 580 tys. zł za roaming w Europie. Miał szczęście, ale… to wyjątek
Historię pochodzącego ze Szwajcarii 71-latka i jego 65-letniej żony opisuje serwis stacji „ABC Action News”. We wrześniu ubiegłego roku małżeństwo udało się do rodzinnego miasta mężczyzny na trzytygodniowy urlop. W tym czasie spędzali czas z rodziną i przyjaciółmi, wykonując przy tym sporo zdjęć, które następnie przesyłali do bliskich na Florydzie za pomocą sieci komórkowej. Nie zdawali sobie sprawy, jak dużo będą musieli za to zapłacić.
Alanya od 2045 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Radom)
Marsa Alam od 2993 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Katowice)
Mahdia od 1889 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Warszawa – Chopin)
Po powrocie do USA para otrzymała rachunek od swojego operatora T-Mobile na zawrotną kwotę 143 442,74 dolarów (ok. 582 tys. zł). Okazało się, że w trakcie urlopu w Szwajcarii małżeństwo wykorzystało około 9,5 gigabajta danych, w związku z czym zostali obciążeni opłatami roamingowymi, które wyniosły średnio 6 tys. dolarów dziennie. – Spojrzałem na rachunek i zapytałem: Przepraszam, ale czy przypadkiem ktoś tu nie oszalał? – opisywał 71-latek.
Mężczyzna skontaktował się z infolinią operatora. Wbrew jego przekonaniom, konsultant szczegółowo przedstawił mu powody naliczenia tak astronomicznej opłaty i potwierdził ich prawdziwość. Małżeństwo wynajęło nawet prawnika, który skierował pismo do prezesa firmy telekomunikacyjnej, ale ten nie odpowiedział. Sprawa, mimo wszystko dość niespodziewanie, zakończyła się dla 71-latka pomyślnie – stacja „ABC Action News” skontaktowała się z T-Mobile w celu poznania przyczyn tak wysokiego rachunku i niedługo później operator zdecydował się na odstąpienie od opłaty. Być może znaczenie miał fakt, że mężczyzna jest klientem tej sieci od 30 lat.
Cofnięcie rachunku zadaniem niemal niemożliwym
Opłaty w roamingu w przypadku podróży na wybranych obszarach od jakiegoś czasu na szczęście nie muszą być tak dokładnie studiowane. Od kilku lat obowiązuje unijne rozporządzenie, dzięki któremu Polacy udający się urlop mogą korzystać z Internetu na takich samych zasadach jak w kraju (poza UE dotyczy to również Islandii, Liechtensteinu i Norwegii). To spore ułatwienie i wygoda – nie trzeba bowiem od razu po przylocie do kraju kupować lokalnej karty SIM, aby mieć dostęp do sieci.
Problem może się zacząć w chwili, gdy udajemy się do kraju spoza tej listy. Wówczas każdy z nas może być w identycznej sytuacji, co wspomniany mieszkaniec Florydy. W 2020 roku Wirtualna Polska opisywała przypadek Włocha, który w czasie podróży do Ameryki Południowej „wykręcił” rachunek na 16 tys. euro za zaledwie cztery godziny korzystania z internetu w telefonie. Na nic zdały się jego próby szukania pomocy w organizacjach praw konsumentów. Na jego niekorzyść orzekł także włoski odpowiednik UOKiK-u, który uznał, że pechowiec powinien wcześniej zapoznać się z tabelą opłat.
To tylko jeden z wielu przypadków, gdy omyłkowe lub poparte niewiedzą korzystanie z Internetu w innym kraju kończy się tak wysokimi opłatami. Z punktu widzenia wyjazdów wakacyjnych, dość często z podobnym problemem trzeba się mierzyć m.in. w Turcji czy Egipcie. Opisywany powyżej przypadek 71-latka i odstąpienia od opłat przez operatora wydaje się być wyjątkiem od reguły, ponieważ co do zasady, bardzo trudno jest domagać się wycofania lub przynajmniej obniżenia naliczonego rachunku.
Deską ratunku może być… przychylność operatora, czego przykładem jest mieszkaniec Florydy. W jego przypadku pomocne nie było nawet skorzystanie z usług prawnika, ale finalnie sprawa zakończyła się dla niego szczęśliwie. Nie zmienia to jednak faktu, że nie jest to reguła, dlatego też udając się za granicę, warto dokładnie sprawdzić przepisy i zasady naliczania opłat za Internet. Tylko dzięki temu można uniknąć tak astronomicznego rachunku.