Ta „wojna” jest największą atrakcją Zagłębia Ruhry. Zaczęła się 50 lat temu, gdy… pies ugryzł piłkarza w tyłek – dziś zazdrości jej cała Europa
A jeśli myślicie, że to mało, to co powiecie na to, że w rewanżu drużyna gospodarzy wynajęła z miejscowego zoo… 4 młode lwy, które miały strzec boiska? Tak, to Revierderby – pod tą niepozorną nazwą kryje się jedna z najbardziej zaciętych rywalizacji piłkarskich w Europie, gdzie Borussia Dortmund mierzy się z Schalke 04 Gelsenkirchen. Dla kibiców obu drużyn te pojedynki to sprawa najwyższej wagi – sezon może nie wyjść, ale lokalnego rywala trzeba pokonać za wszelką cenę.
Dla fana piłki największe emocje zawsze wzbudzają mecze derbowe, gdy dwaj rywale z jednego miasta lub regionu rywalizują o palmę pierwszeństwa. W Europie takich pojedynków jest sporo: są derby Mediolanu, najeżone gwiazdami derby Manchesteru lub któryś z pojedynków o piłkarski prymat w Londynie, są w końcu niezwykle atrakcyjne dla kibica derby Madrytu między Realem a Atletico lub słynne „Gran Derbi” między Realem i Barceloną, które śledzi cały piłkarski świat.
Jeśli jednak chcemy obejrzeć dobry, zacięty mecz, a przy tym przeżyć niezapomnianą atmosferę futbolowego widowiska, to zdecydowanie najlepszym rozwiązaniem będzie dla nas wybranie się na Derby Westfalii, czyli pojedynek między Borussią a Schalke Gelsenkirchen. A jeśli już wybieramy się na ten derbowy pojedynek, to najlepiej udać się na Signal Iduna Park w Dortmundzie, gdzie rezydują jedni z najbardziej fanatycznych kibiców w Europie Zachodniej. Wystarczy zresztą rzucić okiem na liczby. Sam stadion robi ogromne wrażenie: może pomieścić prawie 82 tys. kibiców i jest jednym z największych obiektów w Europie.
Ale jeszcze bardziej imponujący jest wskaźnik jego wypełnienia – w ostatnim sezonie średnia frekwencja na meczach Borussi w Bundeslidze wynosiła… 81178 widzów! Oznacza to, że stadion był wypełniony w 99,8 procenta, a kupno biletu nawet na mniej prestiżowe pojedynki często graniczy z cudem. Borussia Dortmund legitymuje się bowiem najwyższą średnią widzów na mecz w Europie, wyższą niż takie tuzy jak FC Barcelona, Manchester United czy Real Madryt.
Nie da się więc ukryć, że wybranie się na mecz Borussi to zdecydowanie jedna z największych atrakcji, jeśli zdarzy się Wam odwiedzić Zagłębie Ruhry.
Tym bardziej, że miejscowi fanatyczni fani z pewnością mają do kibiców z Polski pozytywne podejście: filarem drużyny z Dortmundu wciąż jest Łukasz Piszczek, ale kibice doskonale pamiętają, że jeszcze kilka lat temu czołowymi zawodnikami tej drużyny byli Robert Lewandowski i Kuba Błaszczykowski. Zwłaszcza ten ostatni piłkarz, który spędził aż 9 sezonów w Dortmundzie, jest uznawany za jedną z klubowych legend.
Wielki rywal zza miedzy
Zdecydowanie największą siłą Borussi są jej kibice, którzy są z zespołem niezależnie od tego, jakie wyniki osiąga. Już od rana w dniu meczu całe miasto mieni się w żółto-czarne barwy klubu, a kibice owinięci najczęściej kilkoma szalikami od stóp do głów w miejscowych pubach z niecierpliwością czekają na rozpoczęcie spotkania, podczas którego zdzierają gardła.
Dla klubu z tak dużymi ambicjami jak Borussia ostatnie sezony nie są do końca satysfakcjonujące: ostatni tytuł mistrza Niemiec Dortmund świętował w 2012 roku, jednak w żaden sposób nie przekłada się to na spadek zainteresowania drużyną.
A w meczu z odwiecznym rywalem z Gelsenkirchen, to zainteresowanie przechodzi wszelkie granice. Umówmy się jednak, że emocji na takich spotkaniach nie brakuje. Fani z Dortmundu świeżo w pamięci mają choćby mecz z zeszłego roku, gdy po 25 minutach prowadzili z odwiecznym rywalem 4:0. Ten sam wynik utrzymywał się na tablicy po godzinie gry, ale ostatecznie mecz skończył się… remisem 4:4, doprowadzając miejscowych do rozpaczy. Cóż, futbol bywa okrutny, a derby rządzą się swoimi prawami.
Poza tym – na nowoczesnej Arena auf Schalke w Gelsenkirchen (która zazwyczaj też zapełnia się do ostatniego miejsca) atmosfera jest równie gorąca.
A jak w ogóle doszło do tego, że kibice obu drużyn darzą się aż taką niechęcią, a derby między tymi zespołami elektryzują całą Europę? Aby w pełni zrozumieć genezę, musimy się przenieść w czasie o 60 lat wstecz.
Pies gryzący w tyłek rywala i lwy broniące płyty lotniska
Oba miasta dzieli od siebie 35 kilometrów, więc jest jasne, że rywalizacja między zwaśnionymi klubami zawsze była pełna emocji, a kwestia udowodnienia swojej wyższości – sprawą najwyższego honoru.
Rywalizacja obu zespołów była zacięta, choć bardzo długo między zespołami nie było atmosfery niechęci i nienawiści. Z prostego powodu – jedna ze stron była zdecydowanie silniejsza. W latach międzywojennych triumfowało Schalke – od 1934 do 1942 roku drużyna z Gelsenkirchen 6 razy triumfowała w mistrzostwach Niemiec. Ich dominacja w regionie była niezachwiana aż do 1947 roku, gdy w dramatycznym finale mistrzostw regionalnych Zagłębia Ruhry niebiescy zostali pokonani 3:2 przez zespół w Dortmundu i po raz pierwszy od ponad 20 lat nie zakwalifikowali się do finałowych rozgrywek.
To był początek zaciętej rywalizacji, która jeszcze mocniej rozgorzała w latach 50-tych i 60-tych, gdy z powodu kryzysu gospodarczego na potęgę zamykano kopalnie i zakłady przemysłowe. Tylko w 1963 roku w całym Zagłębiu zamknięto 13 kopalni, a 10 tys. Górników straciło pracę. To sprawiło, że dla ludzi jeszcze ważniejsza stała się identyfikacja z ich drużynami, a także to, by dominowały one w regionie.
Ale ta walka weszła na zdecydowanie wyższy poziom 6 września 1969 roku. Kolejne derby Zagłębie Ruhry na starym stadionie Borussii, znanym pod nazwę Rote Erde, czyli czerwona ziemia. Na trybunach – tłumy. Tak duże, że ludzie nie mieszczą się w ławkach i stoją na całej długości boiska, często kilkadziesiąt centymetrów od linii końcowej boiska.
W 35. minucie meczu emocje wzięły górę, gdy Hansi Pirkner strzelił gola dla Schalke i wyprowadził drużynę z Gelsenkirchen na prowadzenie. Rozentuzjazmowani i wściekli kibice wbiegli na boisko (było to o tyle ułatwione, że na stadionach nie było jeszcze płotów) i rozpętał się chaos. W tej atmosferze szału dostały… niemieckie owczarki, które razem z policjantami strzegły porządku na stadionie. W tej trudnej sytuacji… jeden z psów ugryzł w tyłek Friedela Rauscha, słynącego z ostrej gry obrońcę Schalke.
– Poczułem nagły ból, a gdy odwróciłem się, zobaczyłem, że gryzie mnie pies. Nie było wtedy zmian, więc musiałem dokończyć ten mecz. Dostałem zastrzyk przeciw wściekliźnie, ranę owinięto bandażem i jakoś udało się dokończyć to spotkanie. Poza tym dostałem odszkodowanie od klubu z Dortmundu: całe 300 marek (ok. 150 EUR). Jak na tamte czasy to było mnóstwo pieniędzy – wspomina Rausch.
Jego kolega z drużyny Gerhard Neuser miał mniej szczęścia: jego pies ugryzł w udo i nie był w stanie dokończyć spotkania.
Spotkanie zakończyło się remisem 1:1 i stało się przyczynkiem do zmian w regulaminie rozgrywek: od tej pory psy musiały być na obiektach sportowych w kagańcach, a na stadionach zaczęto instalować ogrodzenia. Zdecydowano też, że należy odseparowywać od siebie fanów miejscowych i drużyny gości.
Ale najciekawsze miało dopiero nadejść – po 4 miesiącach odbył się bowiem mecz rewanżowy w Gelsenkirchen. I trudno powiedzieć, na ile mial to być żart, a na ile próba zastraszania rywala, ale prezes Schalke Gunter Sieber sprowadził z miejscowego ogrodu zoologicznego… cztery młode lwy, które zostały ustawione przy liniach końcowych boiska. Dziś trudno sobie wyobrazić taką sytuację, ale wtedy przyjęto tę sytuację… dość normalnie. Choć obrońca Borussi Werner Weist przyznał po latach, że atmosfera tamtego meczu była… bardzo ciężka.
Od tego czasu obie drużyny przeżywały swoje wzloty i upadki, ale dla kibiców obu drużyn najważniejsze były mecze między sobą. I tak: choć na przełomie wieków to Borussia radziła sobie lepiej w lidze, to jednak kibice Schalke mogli mieć satysfakcję, że w okresie od maja 1999 do maja 2005 roku Borussia nie była z nimi w stanie wygrać w 15 kolejnych derbach.
Jedni i drudzy do dziś wspominają wygraną Schalke w Dortmundzie, gdy Borussia poległa 4:0. Wielu fanów z Dortmundu do dzisiaj nie może zapomnieć tamtego meczu. Z kolei fani Borussii do dziś wypominają rywalom mecz z maja 2007 roku, gdy Borussia pokonała Schalke 2:0. Mecz był o tyle ważny, że Schalke było wówczas liderem tabeli, a po tej klęsce już się nie podniosło i pogrzebało szanse na tytuł mistrzowski – pierwszy od 1958 roku.
Mission (prawie) impossible, czyli jak kupić bilet na mecz?
To… niezwykle trudne zadanie, gdyż jak już wspomnieliśmy, lwia część fanów ma karnety na cały sezon, co oznacza, że ogromny obiekt w Dortmundzie jest prawie zawsze wyprzedany. Na hitowe starcia takie jak mecze Ligi Mistrzów czy pojedynki z Schalke lub Bayernem Monachium, zakup biletu jest prawie niemożliwy. Ale i tak warto próbować i sprawdzać możliwości zakupu biletu na stronie internetowej. Najtańsze wejściówki na mecze zaczynają się od 17 EUR. Musicie jednak mieć na uwadze, by szukać raczej spotkań z dużym wyprzedzeniem.
Przy okazji – najbliższe Revierderby w Dortmundzie odbędą się 27 kwietnia 2019 roku.
A jeśli nie uda Wam się kupić biletu, to i tak nic straconego – samo chłonięcie przedmeczowej atmosfery w Dortmundzie jest niesamowitym wydarzeniem samym w sobie i choćby dla takich chwil warto jest odwiedzić to zwariowane na punkcie futbolu miasto.
Pamiętajcie też, by przy okazji wyprawy do Dortmundu rozważyć wizytę w Deutsches Fußballmuseum. Okej, reprezentacja Niemiec znajduje się obecnie w małym dołku, ale nie możemy zapominać o tym, że przez dziesiątki lat “Die Mannschaft” dochrapała się statusu jednej z najlepszych piłkarskich drużyn na świecie. Muzeum znajduje się w ścisłym centrum Dortmundu przy Platz der Deutschen Einheit 1, niedaleko głównego dwora kolejowego.
Jest to względnie nowa placówka – została oddana do użytku w 2015 roku i od razu to widać. Nie jest to bowiem typowa placówka muzealna “starej daty’, choć z pewnością dla fanów futbolu największą atrakcją będą koszulki, historyczne piłki oraz przede wszystkim – puchary i trofea. Muzeum jest bowiem w pełni interaktywne – znajduje się w nim m.in. miniaturowe boisko, gry zręcznościowe, a nawet kino, w którym można oglądać wszystkie największe zwycięstwa reprezentacji Niemiec.
Bilety możecie zamówić przez internet – cena pojedynczej wejściówki zaczyna się od 12 EUR, choć może być niższa np. dla grup czy młodzieży.