Czas „odegrać się” za przestój w podróżach? Oto zupełnie nowy podróżniczy trend

Rozbić skarbonkę i zamiast dalej zbierać, w końcu spożytkować oszczędności, spełnić marzenie o dalekiej podróży i nie czekać na nią ani chwili dłużej, choćby na chwilę zmienić kraj zamieszkania – to tylko kilka pomysłów na odegranie się za podróżniczy przestój, którego ostatnio doświadczyło wielu z nas. Eksperci z branży z zaciekawieniem obserwują to zjawisko i nawet nadali mu już nazwę – „revenge travel”. O co w nim chodzi i czy wśród polskich podróżników też się pojawił? Sprawdziliśmy!
Kiedy przyszła pandemia, wielu z nas niespodziewanie musiało porzucić niemal wszystkie podróżnicze plany. Ruch lotniczy prawie na całym świecie został wstrzymany, pojawiły się obostrzenia, wyjazdy stały się problematyczne, a w niektórych momentach wręcz niemożliwe. Gdy w końcu znów możemy rozkręcić się podróżniczo – w wielu z nas pojawiło się silne pragnienie, aby odrobić stracony czas. A przynajmniej tak wynika z obserwacji ekspertów i samych podróżników.
Nowy trend nazwano „revenge travel”, czyli w dosłownym tłumaczeniu „podróże zemsty”. Mówiąc jednak bardziej zrozumiale, chodzi o podróże, dzięki którym odbijemy sobie wiele miesięcy siedzenia w domu.
Zamiast domu, podróż. Zamiast później – teraz
– Planowałam kupić dom, ale czuję, że lepiej wydam te pieniądze na podróż – opowiada Claire Truman, cytowana przez The Telegraph, który jako jeden z wielu zagranicznych portali opisuje zjawisko „revenge travel”. – Czuję się przepracowana i wykończona klasycznym stylem życia od 9 do 17. Mając świadomość, że będę musiała pracować nawet po 60-tce, dlaczego miałabym nie zrobić sobie przerwy w karierze? – pyta retorycznie.
W efekcie Claire za pół roku odejdzie z pracy i wyruszy w podróż po Azji na kolejnych sześć miesięcy. I nie jest jedyna.
Okazuje się bowiem, że wiele osób, które odkładały podróże na później lub zamierzały je odbyć po osiągnięciu innego celu (np. właśnie kupieniu mieszkania, nowego samochodu, zdobycia pozycji w pracy itd.) nagle nieco zmieniły priorytety.
– „Revenge travelers” mogą być bardziej skłonni do wyjazdów w bardziej egzotyczne miejsca, wydawania większych sum pieniędzy lub kombinacji obu tych rzeczy – zapowiadał już w czerwcu Geoff Whitmore na łamach Forbesa.
W konsekwencji jedni ruszają w podróż, o której marzyli od dawna, ale zawsze były ważniejsze sprawy. Inni zaś rozbijają skarbonki i zamiast zbierać dalej, postanawiają wykorzystać te pieniądze tu i teraz. Niektórzy stawiają na łączenie pracy z podróżami. Wszystkich łączy jedno – dzięki pandemii poczuli, że podróże nie są czymś, co jest dostępne zawsze i bezwzględnie. I warto z nich korzystać wtedy, gdy mamy taką możliwość – bez odkładania tego na później.
– Ludzie odgrywają się za COVID-19 i podróże, które przegapili w 2020 roku. Istnieje silne pragnienie, aby nadrobić stracony czas i zrekompensować utracone wyjazdy – mówi Tom Marchant, założyciel przygodowego biura podróży Black Tomato.
Czy w Polsce też „odgrywamy się za stracony czas”?
Zaintrygowana zjawiskiem, które właśnie zyskało swoją własną nazwę, szukam podobnych historii w Polsce. Przecież wielu z nas tak samo mocno odczuło brak podróży. Czy to znaczy, że teraz chętnie odgrywamy się za stracony czas?
Rozmawiam na ten temat z dwiema dziewczynami, które idealnie – choć w różny sposób – wpisują się w ten trend. I to mimo tego, że podobnie jak ja nie wiedziały, że to ma swoją nazwę. Magda w ramach „revenge travel” rzuciła się w wir wielu, ale krótszych podróży. Alicja za to zdecydowała się zrobić coś, co wiecznie odkładała na bliżej nieokreślone „kiedyś tam” i na początek popracować z drugiego końca świata, a później…
– Jestem freelancerem i od dawna tak naprawdę mogłam pracować z dowolnego miejsca na ziemi. Nie trzymają mnie sztywne godziny pracy, więc nie przeszkadza mi różnica czasu, nie muszę mieć też dostępu do internetu non-stop. A jednak nigdy na dłużej nie wyjechałam, bo miałam poczucie, że mogę to zrobić w dowolnym momencie. I to poczucie sprawiło, że nigdy tego nie zrobiłam. Aż do teraz, bo właśnie organizuje swoją tymczasową wyprowadzkę do Meksyku, wstępnie na dwa miesiące – opowiada Alicja. – Chociaż muszę się przyznać, że im bliżej wyjazdu tym częściej myślę o tym, by zrobić sobie cały rok przerwy od pracy. Pandemia i brak wyjazdów pozwoliły mi sporo odłożyć, więc dlaczego i marzenia miałabym dalej odkładać? – zastanawia się, choć ostateczna decyzja w tej sprawie jeszcze nie zapadła.
Magda natomiast ma na to zupełnie inny sposób, choć gdy usłyszała o „revenge travel” zaśmiała się, że faktycznie – dokładnie to robi. I przyznaje, że ta zemsta smakuje naprawdę słodko.
– Dużo podróżowałam, ale zazwyczaj to były dłuższe i dalsze wyjazdy. Taki solidny, 3-tygodniowy urlop. Efekt? Chociaż odwiedziłam kilkadziesiąt krajów nie widziałam na przykład wieży Eiffla, nie jadłam tapas w Barcelonie, nawet Pragi nie zwiedziłam! – wymienia. Omijałam krótkie wyjazdy po Europie, bo przecież „to można zrobić zawsze”. Tylko jakoś zawsze robiłam coś innego. Teraz naprawdę nadrabiam! Odhaczam punkt po punkcie z listy najbardziej kultowych zabytków i przeżyć. Były tak blisko, że nigdy nie traktowałam ich jako czegoś „wow”. A teraz widzę, ile mam do nadrobienia. Kisiłam kasę na kolejny raz w Azji, ale z tą na razie nie jest mi po drodze przez obostrzenia. Więc mogę wydać ją na miejscu. Kiedyś byłoby mi szkoda, ale teraz wiem, że na Azję uzbieram znowu, gdy się całkiem otworzy – dodaje.
***
A jak to jest z Wami? Macie poczucie, że teraz przyszedł czas na odbicie sobie podróżniczej posuchy? Jesteście skłonni wydać więcej, roztrwonić oszczędności albo macie więcej determinacji, by spełnić marzenia odkładane na później? Dajcie znać w komentarzach, jak teraz wyglądają Wasze podróże i czy coś się w nich zmieniło!