Przed startem pilot kazał pasażerom wyjść z samolotu. Po paru minutach maszyna… wystartowała pusta!
Do nietypowego zdarzenia doszło w sobotę w niemieckim Saarbrucken, gdzie samolot linii Eurowings miał o 11.05 wystartować na lotnisko w Palmie. Początkowo nic nie zapowiadało problemów – jak relacjonują w miejscowych mediach niedoszli pasażerowie, wszyscy weszli na pokład o czasie. Maszyna jednak nie wystartowała, a po kilkunastu minutach oczekiwania odezwał się pilot. Poinformował pasażerów, że z powodu trudnych warunków pogodowych na lotnisku w Palmie ich lot będzie opóźniony o przynajmniej dwie godziny i przeprosił za niedogodności.
Costa Brava od 2781 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Poznań)
Majorka od 2660 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Kraków)
Kalabria od 2199 PLN na 7 dni (lotnisko wylotu: Wrocław)
Po niemal dwóch godzinach oczekiwania w samolocie pilot odezwał się ponownie i poprosił wszystkich pasażerów o opuszczenie samolotu, aby mogli – jak powiedział – „rozprostować nogi”. Podróżni zostali jednocześnie poproszeni o zabranie ze sobą swoich bagaży podręcznych i skierowani do terminalu lotniska.
Po kolejnych kilkunastu minutach pasażerowie zaskoczeni zauważyli, że… samolot zaczyna kołować, a po chwili wzbija się w powietrze. Oczywiście bez pasażerów na pokładzie. W „Saarbrucker Zeitung” czytamy, że nawet obsługa lotniska nie wiedziała, jak do tego doszło.
Po kilku minutach pojawiła się oficjalna informacja, że lot został odwołany, choć skonfudowani i sfrustrowani pasażerowie sprawdzili w aplikacji Flightradar, że pusty samolot Eurowings leci właśnie na lotnisko w Palmie..
Jak doszło do tej nietypowej sytuacji? Rzeczniczka linii Eurowings tłumaczy, że było to niezbędne do zachowania slotu na lądowanie na lotnisku w Palmie. Przewoźnik miał otrzymać zgodę na start od lotniska w Palmie około godziny 13.50, czyli wcześniej niż oczekiwano. W tej sytuacji załoga stanęła przed wyborem ponownego wpuszczenia pasażerów na pokład (co zajęłoby około 30 minut) i utraty slota na lądowanie, co oznaczałoby, że przewoźnik musiałby odwołać lot i nie byłby w stanie zabrać podróżnych wracających z Majorki, co pociągnęłoby z kolei za sobą kolejne opóźnienia i odwołane loty.
– W taki dzień jak ten, utrata slota oznaczałaby kolejne godziny oczekiwania – mówi rzeczniczka.
To z kolei oznaczałoby, że załoga przekroczyłaby swoje godziny pracy, więc i tak przewoźnik nie byłby w stanie zabrać z Saarbrucken pasażerów. Stąd trudna decyzja, którą podjął przewoźnik.
Jak czytamy, poszkodowanym pasażerom zaproponowano loty na Majorkę następnego dnia z innych niemieckich lotnisk.