Sezon wakacyjno-urlopowy w pełni. Dla wielu naszych czytelników to czas, kiedy tłumnie ruszą na wymarzony wypoczynek. Coraz częściej głównym środkiem transportu będzie samolot jednego z niskokosztowych przewoźników, takich jak easyJet, Ryanair czy Wizz Air. Komuś się jeszcze chce jechać autokarem lub własnym samochodem na południe Hiszpanii lub do Portugalii, mając do dyspozycji świetną siatkę połączeń lotniczych?
Ciekawa sprawa z tymi tanimi liniami lotniczymi. Są tacy, którzy odsądzają je od czci i wiary, narzekając na różnicę pomiędzy low cost carrier a regularnymi przewoźnikami. Inni nie wyobrażają sobie odmiennego sposobu podróżowania, chwaląc ceny i dostępność. Zaciekawiła mnie jednak pewna rzecz, którą chciałbym rozwinąć. Jaka, zapytacie? Kwestia przyzwyczajeń oraz – niekiedy błędnego – przeświadczenia o wyższości jednego przewoźnika nad drugim.
Pomijając zagorzałych fanów danej linii lotniczej, znakomita większość spośród naszych czytelników przy wyborze przewoźnika kieruje się tylko kilkoma kryteriami. Najważniejszym z nich jest cena – umówmy się, jesteśmy na portalu Fly4free.pl i to właśnie wyszukiwanie najlepszych okazji na tanie przeloty jest tym, co lubimy najbardziej. Ale równie ważna (o ile nie najważniejsza) jest siatka połączeń. I tutaj dochodzimy do sedna sprawy.
Fot. Northfoto, Shutterstock
Nie mam żadnych uprzedzeń odnośnie linii lotniczych. Latam zarówno liniami tradycyjnymi, jak i niskokosztowymi. Nie mogę się więc zaklasyfikować ani jako fan, ani jako przeciwnik żadnego z dominujących na polskim niebie przewoźników. W przypadku szybkich wypadów na city-break to zupełnie proste podejście. Ryanair? Wizz Air? easyJet? Ma być dobrze, szybko, tanio. Ale o ile kiedyś te proporcje lotów wyglądały mniej więcej podobnie… od pewnego czasu zauważam, że znacznie więcej podróżuję samolotami jednej linii lotniczej. Z czego to się bierze? Z racjonalnego podejścia. I z odrzucenia uprzedzeń, które niekiedy są oparte o błędne przesłanki.
ZROBIŁEM SIĘ „RÓŻOWY”?
Lubię ciekawe kierunki podróży. Nie tylko te odległe (Ameryka Południowa, Afryka), gdzie leci się na dłuższy czas i wszystko wymaga zaplanowania – ale także krótsze wyjazdy. Mapę połączeń Ryanair i Wizz Air, podobnie jak część z was, drodzy Czytelnicy, mam „wdrukowaną w głowę”.
W Gruzji byłem kilka razy, ostatnio w październiku. W styczniu byłem w Norwegii, potem wracałem z Moskwy do Budapesztu. W marcu wróciłem z islandzkiego Reykjaviku, miesiąc temu wyskoczyłem na 24 godziny do Neapolu wspiąć się na Wezuwiusza, mam już kupiony bilet na Filipiny z Dubaju (linią Cebu), gdzie dolecę z Katowic lowcostem. Ale moment, zaraz, przecież to wszystko trasy Wizz Air. Stałem się fanem tej linii? Nie, po prostu patrząc na siatkę ich połączeń, widzę miejsca, które mnie kręcą… i wiem, że dolecę tam samolotem węgierskich linii.
Fot. siatka połączeń Wizz Air
Szybko przeglądam rezerwacje biletów z ostatnich miesięcy – i faktycznie, loty „landrynką” przeważają nad lotami na pokładzie irlandzkiego Ryanaira. Kiedyś było odwrotnie – teraz chyba coś się stało z rozwojem siatki połączeń w firmie zarządzanej przez charyzmatycznego Michaela O’Leary’ego. Odpuścili Islandię? Nie latają do Gruzji? Norwegia reprezentowana tylko przez trzy miejsca? Nie patrzę na to z biznesowego punktu widzenia, tylko jako zwykły turysta.
Chciałbym mieć możliwość wyboru, ale aktualnie jej nie mam. I wydaje mi się, że ktoś, kto chce lecieć na Wschód, musi zajrzeć do rozkładu Wizz Air. Bo Moskwa, bo Dubaj, bo niesamowita Islandia, kaukaskie Kutaisi, bo w końcu Astana (czy wyobrażaliście sobie jeszcze niedawno, że w takie miejsca dolecicie tanimi liniami?).
Fot. siatka połączeń Ryanair
PO CO PRZEPŁACAĆ?
Skreślanie z góry danej linii lotniczej, bo „tam jest drogo i mają mały bagaż”, nie ma większego sensu. Okazuje się, że warto sprawdzać ceny, porównywać, nie zrażać się obiegowymi opiniami o tym czy innym przewoźniku – tylko samemu podjąć racjonalną decyzję.
Ktoś może powiedzieć: „OK, ale aby w Wizz Air było tanio, trzeba mieć wykupione członkostwo w Wizz Discount Clubie” (usługa kosztuje 139 PLN rocznie w wersji STANDARD oraz 229 PLN rocznie w wersji GRUPA). Tyle że… już po tym jednym wyjeździe koszt zakupu WDC zwróciłby się. I każdy następny lot Wizz Air byłby tańszy niż w regularnej cenie.
W artykule podałem przykład Wizz Air. Ale to samo dotyczy się wielu innych – niekiedy błędnych – przeświadczeń, na które możemy się natknąć poszukując świetnych cen na bilety lotnicze. „LOT jest drogi”, „W Iberii gubią bagaże”, „Lecisz ukraińskimi liniami lotniczymi? Przecież to porażka!” i tym podobne. To działa w dwie strony: niektóre z linii lotniczych podkreślają różnice, które ich dzielą od tanich przewoźników, typu komfort podróży… podczas gdy na przykład odległość między fotelami w Ryanairze wynosi 30 cali (około 76 centymetrów), a szanowana i renomowana linia British Airways w Airbusie A319 oferuje 29 cali. Mniej niż lowcost 😉
Wybierajmy rozsądnie. I podróżujmy z głową!