Poza biletem każdy z nas wydaje w Ryanairze średnio „stówę”. Przybywa też samych pasażerów
Jak co kwartał, irlandzki przewoźnik dzieli się szczegółowo swoimi wynikami finansowymi. To dobra okazja, by przyjrzeć się kondycji linii, ale także przeanalizować nieco rynek niskobudżetowych podróży lotniczych.
Pasażerów przybywa, plany są ambitne
Nie ma niemal dnia, w którym ktoś nie zarzekałby się na łamach naszych komentarzy, że nigdy nie będzie już latał z tanimi liniami. Rzeczywistość wydaje się być jednak zgoła inna, bo Ryanair nie może narzekać na brak chętnych.
W I kwartale fiskalnym (który przypada to na okres od kwietnia do czerwca), przewoźnik obsłużył 55 milionów pasażerów, co oznacza 10-procentowy wzrost w porównaniu do analogicznego okresu rok wcześniej. Z kolei nieznacznie spadł tzw. load factor, czyli poziom zapełnienia samolotów. Jest to jednak naprawdę niewielki, bo zaledwie spadek o 1 punkt procentowy (z 95 do 94%).
W roku fiskalnym 2025 Ryanair zamierza jeszcze bardziej zwiększyć liczbę pasażerów. Zgodnie z planem, irlandzka linia zamierza przewieźć 200 milionów pasażerów. Warunkuje to jednak brakiem kolejnych opóźnień w dostawach zamówionych Boeingów. Linia postawiła sobie także ambitny cel długodystansowy. W ciągu najbliższej dekady zamierza obsługiwać 300 mln pasażerów rocznie.
Choć przychody Ryanaira spadły w tym roku zaledwie o jeden procent (do 3,63 mld euro), to ostateczny zysk linii w pierwszym kwartale wyniósł 360 mln euro. Tymczasem rok temu w tym samym czasie, Irlandczycy chwalili się wypracowaniem zysku na poziomie 663 mln euro. Wynik jest więc o 46 proc. niższy. Kluczowym powodem mają być opóźnienia w dostawach zamówionych samolotów, wyższe koszty operacyjne, ale także… mniej podwyżek cen biletów.
Ceny biletów? Niższe niż oczekiwano, a i tak wydajemy więcej!
Ryanair zwraca bowiem uwagę, że mimo niesłabnącego popytu, ceny biletów nie tylko nie są wysokie, ale wręcz potaniały (według wyliczeń Ryanaira średnia cena spadła o 15 proc.). To dobra wiadomość dla pasażerów. Wpływ na tę średnią miała także… Wielkanoc, która w tym roku wypadała w marcu, a więc poza I kwartałem.
– Podczas gdy popyt w drugim kwartale jest silny, ceny pozostają niższe niż oczekiwaliśmy. Obecnie spodziewamy się, że ceny w drugim kwartale (od lipca do września – przyp. red.) będą znacznie niższe niż latem ubiegłego roku (wcześniej oczekiwano, że będą podobne lub nieznacznie wzrosną) – czytamy w komunikacie linii.
Warto jednak zwrócić, że pasażerowie Ryanaira wydają pieniądze nie tylko na bilety. Nawet, jeśli w większości przekonują, że są fanami przelotów bez żadnych dodatków, to liczby mówią same za siebie. Przeciętny klient irlandzkiej linii wydaje 23,40 euro (ok. 100 zł) na usługi pozalotnicze. Do tej grupy zaliczają się wszystkie rzeczy poza samym biletem – a więc dodatkowy bagaż, wybrane miejsce, pierwszeństwo wejścia na pokład itd.
Porównując te wydatki rok do roku, Ryanair może cieszyć się 10-procentowym wzrostem. Oznacza to też, że mimo iż ceny biletów spadły, to i tak – w pewnych kwestiach – wydajemy w Ryanairze więcej. Oczywiście pod warunkiem, że faktycznie potrzebujemy skorzystać z usług dodatkowych.





