Fly4free.pl

Dlaczego klaskanie w samolocie jest fajne? Jakub Porada wyjaśnia to w najnowszej książce

Przyszła „Pora na Europę”. Jakub Porada w najnowszej książce opisuje 10 bliskich, ale wyjątkowych miejsc. Zachęca, żeby zajrzeć tuż za miedzę – na Słowację, Węgry, do Niemiec. Rusza też nieco dalej do Barcelony, Rzymu, Sztokholmu.

Podobno przygoda zaczyna się tam, gdzie kończy się rozsądek. „Myślę, że wzajemnie się one uzupełniają. Przekonaj się, że podróżowanie daje możliwość lepszego zrozumienia Polski i świata; radość z nauki historii, geografii oraz poznawania ludzi i języków obcych” – przekonuje dziennikarz i miłośnik tanich podróży Jakub Porada. Jak dodaje, najważniejsze jest jednak coś, czego nie da się kupić ani nauczyć: radość życia. Jest bezcenna.

Czy wiecie, że Jakub Porada „broni klaskania w samolocie”? Dlaczego tak jest, dowiecie się z jego najnowszej książki „Pora na Europę. Tanie podróżowanie”, która właśnie trafiła do sprzedaży. Redakcja Fly4free.pl objęła nad nią patronat medialny. Tymczasem zapraszamy Was do przeczytania wywiadu z Jakubem Poradą.

Dalekie czy bliskie? Które podróże są lepsze?

Jakub Porada: A co jest lepsze bigos czy sushi? Każde danie może być smaczne, jeśli się je dobrze przyrządzi. Podobnie jest z podróżami. Trzeba tylko „włączyć szperacz”.

Na czym polega „włączanie szperacza”?

– Posługuję się tym określeniem w swojej książce, w obiegu funkcjonuje natomiast takie pojęcie jak „uważność”. Mówiąc krótko: chodzi o to, by dociekać, chłonąć świat wszystkimi zmysłami.

Dzięki temu nawet na słowackiej prowincji znajdujesz atrakcje.

– Wszędzie. Nie chodzi o geografię, ale o to, by myślowo wyrwać się z kieratu sopocko-zakopiańskiego. Wcale nie trzeba jechać daleko, ale z innym spojrzeniem. Zastanawiać się, dlaczego jest tak a nie inaczej, np. dlaczego kobiety w Anglii upijają się tak bardzo (przysięgam, nigdzie nie widziałem tak pijanych kobiet). Nie wystarczy pojechać i odhaczyć. Przed podróżą trzeba się porządnie naczytać. Dlatego za każdym razem przygotowuję się jak student do egzaminu.

Czyli?

– Wszystko zaczyna się od biletu, który zazwyczaj kupuję w dużej promocji. Następnie śledzę grupy dyskusyjne. Pod zebrane informacje układam plan. Zazwyczaj wyjeżdżam na 2-3 dni i próbuję w tym czasie zrobić coś dla ciała i dla duszy. Jest więc czas na muzeum i na zakupy.

Często rzucam hasło na swoim Facebooku, okazuje się, że ludzie polecają rzeczy, na które pewnie nigdy bym nie trafił. Takim strzałem w dziesiątkę była knajpa w Pradze, w której znajdują się… 4 km torów. Jeżdżą po nich małe pociągi i rozwożą piwo. Genialne! Następnie wrzuciłem zdjęcia ze swojej wizyty, które ktoś skomentował, a ja w ten sposób dowiedziałem się, że w Gliwicach jest podobna knajpa. Z jednej rzeczy wynika kolejna.

Często wracasz z podróży i biegniesz na dyżur do telewizji albo odwrotnie. Jak udaje ci się to połączyć?

– To prawda, często kończę pracę o 22. Ale przecież w autobusie czy samolocie można spać, czytać książki, oglądać filmy, w samochodzie można posłuchać płyt albo przerobić kurs językowy. Podróże to czas nieutracony. Kiedy człowiek działa na pełnych obrotach, potem lepiej śpi. A do pracy wraca z nową energią. To jest naukowo udowodnione, że najbardziej męczące jest nicnierobienie.

Zapracowanym polecasz właśnie citybreaki. Co to właściwie jest?

– Chciałbym powiedzieć „wyjazd weekendowy”, ale ja często wyjeżdżam w środku tygodnia. To krótki wypad, którego zakres geograficzny wyznacza zazwyczaj siatka połączeń tanich linii lotniczych. Mniej więcej od Oslo do Belgradu, od Maroka do Gruzji.

Jedną z twoich metod jest posługiwanie się językiem kraju, do którego jedziesz.

– W czasie moich podróży obowiązuje zakaz używania angielskiego (chyba że jadę do Anglii). Zainspirowali mnie do tego egipscy pracownicy hoteli. A dokładnie ich „Ćeść, jak śe maś”. Postanowiłem ich zaskoczyć i odpowiadać w ich języku. Zawsze przygotowuję zestaw słów: „gdzie”, „kiedy”, „dzień dobry” i „do widzenia”, „proszę”, „przepraszam” . Dzięki temu mogę zbudować podstawowe zdanie. A wierzcie mi, posługiwanie się językiem kraju, do którego jedziemy, to też zachęta, żeby nam pomóc.

Ale nie zawsze wszystko idzie po twojej myśli.

– Zdarzyło mi się zagapić i użyć w Czechach słowa „szukać” (zakazane! to wulgarne określenie czynności seksualnej). Zapytałem kiedyś przypadkową kobietę „Gdzie jest sklep?”, a ona była kompletnie zmieszana. Nic dziwnego, „sklep” to czesku „piwnica”. Facet w obcym mieście szukający piwnicy?! No właśnie.

Daję sobie prawo do pomyłek. Nie startuje na stanowisko w dyplomacji. Sprawia mi przyjemność, kiedy zadam pytanie w danym języku i otrzymam w nim odpowiedź.

Z niecierpliwością czekałam na rozdział o Węgrzech, żeby zobaczyć jak sobie poradzisz.

– W Hajduszoboszló wszędzie widziałem tabliczki z napisem „kutya harap”, nasze „Uwaga, zły pies”, ale do końca nie wiedziałem które słowo jest które. I tłumaczyłem sobie, że „kutya” to musi być pies, a harap? To pewnie tak, że on może harapnąć, czyli ugryźć. A ponieważ węgierski jest jak melodia kosmosu, bywało zabawnie.

Masz do tego zdrowy dystans.

– Jako facet powoli dobiegający pięćdziesiątki mam poczucie, że każda wiedza się do czegoś przydaje. Pracowałem w Anglii na zmywaku, wypożyczałem kasety, występowałem w teatrze. Te doświadczenia przydały mi się w najdziwniejszych momentach. Podobnie jest z językami. Nie ma języków niepotrzebnych.

Pochwała różnorodności.

– Zawsze będę jej bronił. Tak jak klaskania w samolocie. Klaszczmy! Nieklaskanie jest chęcią wtopienia się. „Jestem tak bardzo europejski. Nie będę robił sobie obciachu”. Nieprawda. Przecież to, co najbardziej doceniamy w innych krajach, to jest ich oryginalność. Gdzieś kiedyś wyczytałem, że w Tokio w czasie deszczu policjanci rozdają parasole. Co pomyślałem? Jak świetnie! I teraz wyobraźmy sobie sytuację odwrotną. Japończyk ląduje na lotnisku Chopina, później wraca do swojego kraju i mówi – „Stary, wyobraź sobie, że w Polsce, jak ląduje samolot, to wszyscy biją brawo”. To jest cecha wyróżniająca. Pozytywnie. Nie wstydźmy się tego.

Pora na Europę to nie jest typowy przewodnik.

– Nazywam go przewodnikiem osobistym, bo osobisty był dobór miejsc i atrakcji. W końcu nie da się wszystkiego zobaczyć.

Ta książka ma też wyjątkową konstrukcję. Są twoje doświadczenia i jest część praktyczna.

– To ułatwienie dla wzrokowców i dla tych, którzy zabiorą książkę w podróż. Na końcu każdego rozdziału przygotowałem krótkie podsumowanie, jest tu cennik (zbieram paragony z każdej knajpy), w punktach podpowiadam, co można zwiedzić za darmo, co warto zobaczyć a czego nie. Jest też wersja dla podróżniczych prymusów i dla luzaków .

To znaczy?

– Nie dyskryminuję tzw. niedzielnych turystów. Słyszałem kiedyś w radiu taką historię: dziewczyna pojechała na zorganizowaną wycieczkę do Wietnamu. Na miejscu spotkała chłopaka, który przez Wietnam jechał rowerem. Pokłócili się. Poszło o to, kto więcej zobaczył, kto jest prawdziwym podróżnikiem. Podobne zachowania obserwuję na forach internetowych. Ludzie wartościują swoje doświadczenia, a to prowadzi do kompleksów i frustracji. Nie gubmy radości z podróżowania!

A Ty jak ją odkryłeś?

– Po wielu latach pracy w dużej korporacji potrzebowałem zmiany. To się zwykle tak zaczyna. Przypadkiem natknąłem się na artykuł, który coś we mnie poruszył. Okazało się że jego autorem jest człowiek, który podróżuje w sposób niebanalny. Potrafi polecieć z jednego polskiego miasta do drugiego i przy okazji zahaczyć o zagranicę. Za 6 zł z Wrocławia do Gdańska przez Oslo? Proszę bardzo! Impuls był tak silny, że postanowiłem się z nim skontaktować. To on pomógł mi kupić pierwsze tanie bilety do Londynu. Ja złapałem bakcyla i rozlatałem się.

Może dla kogoś takim impulsem będzie twoja książka.

– Chciałbym.

Z Jakubem Poradą rozmawiała Hanna Gadomska.

Jakub Porada urodził się w 1969 r. w Kielcach. Dziennikarz z wykształcenia i zawodu, w branży od 1992 r.; aktor scen muzycznych, wykładowca, muzyk, trener medialny. Nie boi się żadnej pracy: był prezenterem w TVP Katowice, serwisantem w radiu Plus, recenzentem w ,,Cinema Press Video’’, kierował największą wypożyczalnią wideo w Polsce, harował również na zmywaku w Londynie. Autor przewodników turystycznych Porada da radę i Polska da radę, oraz nostalgiczno-ironicznej powieści obyczajowej Chłopaki w sofixach. W planach ma kolejną epopeję osadzoną w realiach lat osiemdziesiątych: Dziewczyny w białych tenisówkach. Od 2001 r. pracuje w TVN24, a od 2012 r. także w TTV. Zdeklarowany miłośnik tanich podróży i korzyści z nich płynących. Pasjonat historii, geografii i literatury. Udowadnia, że dzięki wyprawom można zrozumieć świat, a w książkach i na spotkaniach autorskich przekonuje, że podróże są dostępne dla wszystkich bez względu na wiek i grubość portfela.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
następna niepotrzebna książka od eksperta do spraw podróży. Pewnie wkrótce trafi do TV pomiędzy blondynką i kolesiem - papużą falistą. Za pieniądze podatników zrobi szoł w niedzielę przed południem a ludek z czipsami i browcem będzie się zachwycał.
malkontent, 14 kwietnia 2016, 23:28 | odpowiedz
Z tym klaskaniem to troche przegiales kolego... wiekszej wiochy w samolocie nie mozna zrobic. Pilot przychodzi do pracy, wykonuje swoja prace i ja mam mu za to klaskac? Debilizm. Jestem optykiem, bedziesz mi klaskal po kazdych zrobionych okularach? Nie, bo sobie tego nie życzę.
Prawda, 15 kwietnia 2016, 0:08 | odpowiedz
Avatar użytkownika
malkontentnastępna niepotrzebna książka od eksperta do spraw podróży. Pewnie wkrótce trafi do TV pomiędzy blondynką i kolesiem – papużą falistą. Za pieniądze podatników zrobi szoł w niedzielę przed południem a ludek z czipsami i browcem będzie się zachwycał.
Czemu niepotrzebna :), jesli tylko dobrze i fajnie napisana to czemu nie. Zawsze to coś sympatyczniejszego niż typowy przewodnik .
Ane TA, 15 kwietnia 2016, 0:12 | odpowiedz
a jak Lewandowski czy ktos inny strzeli gola to klaszczesz? przeciez on jest w pracy
Luzak, 15 kwietnia 2016, 0:17 | odpowiedz
Luzaka jak Lewandowski czy ktos inny strzeli gola to klaszczesz? przeciez on jest w pracy
Znasz pojęcie "widowisko sportowe"? Nie wysilaj się, bo i tak nie masz racji, chociaz pewnie jestes klaskajacym Januszem i probujesz sie jakos usprawiedliwić...
Prawda, 15 kwietnia 2016, 0:40 | odpowiedz
Prawda
Luzaka jak Lewandowski czy ktos inny strzeli gola to klaszczesz? przeciez on jest w pracy
Znasz pojęcie „widowisko sportowe”? Nie wysilaj się, bo i tak nie masz racji, chociaz pewnie jestes klaskajacym Januszem i probujesz sie jakos usprawiedliwić…
po prostu nie lubię argumentów z dupy. A ty pewnie jesteś pilotem, któremu nikt nigdy nie klaskał i zazdrościsz!
Luzak, 15 kwietnia 2016, 1:01 | odpowiedz
Klaskanie to nie tylko wiocha. To zakładanie, że samolot miał się rozbić, ale się nie rozbił, więc uff - klaszczemy. Żenujące i niepotrzebne, jeśli klaszczecie w samolocie, powinniście klaskać też w autobusie kierowcy na koniec trasy. Mógł się rozbić, a nie rozbił!
Anna, 15 kwietnia 2016, 6:09 | odpowiedz
Pierwszy raz widziałem klaskanie w samolocie po lądowaniu w Osace.
Zibi, 15 kwietnia 2016, 6:10 | odpowiedz
Sorry ale praca w TVN powaznie zmniejsza wiarygodnosc wszystkiegobco tworzysz.
Jurek P, 15 kwietnia 2016, 7:04 | odpowiedz
Luzak
Prawda
Luzaka jak Lewandowski czy ktos inny strzeli gola to klaszczesz? przeciez on jest w pracy
Znasz pojęcie „widowisko sportowe”? Nie wysilaj się, bo i tak nie masz racji, chociaz pewnie jestes klaskajacym Januszem i probujesz sie jakos usprawiedliwić…
po prostu nie lubię argumentów z dupy. A ty pewnie jesteś pilotem, któremu nikt nigdy nie klaskał i zazdrościsz!
Pytanie do klaszczących Januszów: Czy Wy w ogóle zdajecie sobie sprawę z faktu, iż my w kabinie pilotów nie słyszymy Waszego klaskania?;)
pilot B737, 15 kwietnia 2016, 7:47 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Pierwsza jego podróżnicza książka "Porada da radę" była całkiem w porządku. Zainspirowała mnie nawet do kilku wyjazdów. Sporo praktycznych "porad". Raziły mnie tylko jego strasznie potoczne porównania, które do tekstu pisanego raczej nie pasują.
Grzegorz40, 15 kwietnia 2016, 8:25 | odpowiedz
Ten portal to juz przeistoczyl sie w brukowiec... czekam na reklamy podpasek czy plynow do czyszczenia muszli.. ;)
anna, 15 kwietnia 2016, 9:25 | odpowiedz
Ciekawe czy jak tramwaj dojedzie na przystanek to też klaska??
pieo, 15 kwietnia 2016, 9:34 | odpowiedz
No cóż, nie ma to jak zniechęcić do książki już na wstępie tym tekstem o klaskaniu. Ale podoba mi się to, co on pisze o językach. Dla mnie poznanie minimalnego poziomu (dzień dobry, dziękuję, rachunek poproszę) języka każdego kraju, do którego lecę, to podstawa. Gadanie takich rzeczy wszędzie po angielsku jest dla mnie jakąś porażką. A ile ważnych napisów można potem zrozumieć!
obibok, 15 kwietnia 2016, 10:28 | odpowiedz
pilot B737
Luzak
Prawda
Luzaka jak Lewandowski czy ktos inny strzeli gola to klaszczesz? przeciez on jest w pracy
Znasz pojęcie „widowisko sportowe”? Nie wysilaj się, bo i tak nie masz racji, chociaz pewnie jestes klaskajacym Januszem i probujesz sie jakos usprawiedliwić…
po prostu nie lubię argumentów z dupy. A ty pewnie jesteś pilotem, któremu nikt nigdy nie klaskał i zazdrościsz!
Pytanie do klaszczących Januszów: Czy Wy w ogóle zdajecie sobie sprawę z faktu, iż my w kabinie pilotów nie słyszymy Waszego klaskania?;)
nie udawaj, stewardessy to nagrywaja!
Luzak, 15 kwietnia 2016, 10:29 | odpowiedz
Klaszcze kilka narodów i nie bardzo potrafię dostrzec w tym czegoś wyjątkowego, polskiego. U Latynosów można wytłumaczyć mentalnościa. U Polaków czym?
Grzyw, 15 kwietnia 2016, 11:20 | odpowiedz
GrzywKlaszcze kilka narodów i nie bardzo potrafię dostrzec w tym czegoś wyjątkowego, polskiego. U Latynosów można wytłumaczyć mentalnościa. U Polaków czym?
Może mentalnością?
obibok, 15 kwietnia 2016, 12:09 | odpowiedz
GrzywKlaszcze kilka narodów i nie bardzo potrafię dostrzec w tym czegoś wyjątkowego, polskiego. U Latynosów można wytłumaczyć mentalnościa. U Polaków czym?
Klaszcza tylko i wylacznie Polacy. I patrząc na to ile minusów dostaja chlopkai krytykujacy klaskanie, stwierdzam ze tu na stronie jednak znakomita większość Itakowych klaszczacych podróżników w czarterach.
Mistrz, 15 kwietnia 2016, 12:12 | odpowiedz
Mistrz
GrzywKlaszcze kilka narodów i nie bardzo potrafię dostrzec w tym czegoś wyjątkowego, polskiego. U Latynosów można wytłumaczyć mentalnościa. U Polaków czym?
Klaszcza tylko i wylacznie Polacy. I patrząc na to ile minusów dostaja chlopkai krytykujacy klaskanie, stwierdzam ze tu na stronie jednak znakomita większość Itakowych klaszczacych podróżników w czarterach.
Kłamiesz. Litwini też klaszczą.
grafzero, 15 kwietnia 2016, 12:16 | odpowiedz
Luzaka jak Lewandowski czy ktos inny strzeli gola to klaszczesz? przeciez on jest w pracy
Jak Lewandowski strzeli bramke to skacze i sie cieszę, na pewno nie klaszcze. W samolocie nie moge bo mam pasy zapiete.
Morał, 15 kwietnia 2016, 13:03 | odpowiedz
malkontentnastępna niepotrzebna książka od eksperta do spraw podróży. Pewnie wkrótce trafi do TV pomiędzy blondynką i kolesiem – papużą falistą. Za pieniądze podatników zrobi szoł w niedzielę przed południem a ludek z czipsami i browcem będzie się zachwycał.
Janusz, 15 kwietnia 2016, 13:52 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Klaskanie jest fajne i nie można go logicznie tłumaczyć, np. tym, że zakładamy, że samolot miał się rozbić. :| Wyluzuj i poleć sobie gdzieś w ciepłe kraje. :) A tak na marginesie to widzę, że wiele ze swoich podróży nie wynosicie. Ludzie, nauczcie się podróżować!
Marysieńka Lakomik, 15 kwietnia 2016, 20:20 | odpowiedz
Najczęściej w samolocie klaszczą ludzie w wieku podeszłym lub dzieci.Zazwyczaj bywa to tak że .....kilka osób zaczyna a reszta tak trochę niezdecydowanie próbuje wtórować/instynkt stadny/. Żenada, szkoda gadać.
Arczi, 16 kwietnia 2016, 5:53 | odpowiedz
Proponuję na wzor imprez sportowych z udziałem Lewandowskiego aby piloci na koniec wychodzili i też klaskali pasażerom. A tak w ogóle......rozwijając dalej klaskała by kontrola lotów,później ochrona.pakowacze,dyrekcja itd..... Miało by to zastosowanie praktyczne z tej racji że łatwo można by zlokalizować lotnisko.Co wy na to?
Arczi, 16 kwietnia 2016, 6:26 | odpowiedz
Tym klasakaniem to robicie tylko przypał lol
what, 8 maja 2016, 16:39 | odpowiedz
Panie Kuba,kolejka w Pradze w knajpie ma 400 metrów a nie 4 km !!!
kacper, 8 maja 2016, 17:06 | odpowiedz
A ja się zawsze dziwie, ze można się tak emocjonować mało istotnymi rzeczami, dla mnie klaskanie to ąni coś super fajnego, ani żenada. Kto chce ten klaszcze , kto nie chce to nie. Trochę więcej luzu i swobody. Jak jestem w samolocie to, to przezywam że lecę w jakieś fajne miejsce, ale niestety już wracam i tym zajmuję głowe.
makra2, 8 maja 2016, 17:44 | odpowiedz
miało być: albo niestety już wracam
makra2, 8 maja 2016, 17:47 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Czasem trzeba sobie powiedzieć prawdę w oczy: Lemingi są na świecie! Jeśli artykuł mówi, że klaskanie jest ok, to większość forumowiczów przyklaskuje opluwając przeciwników tego dziwnego zachowania. Jeśli artykuł pokazuje, że klaskanie to wiocha - sytuacja się odwraca wzbudzając aplauz internautów. W sumie - smutne ale prawdziwe.
Kornel, 8 maja 2016, 17:58 | odpowiedz
Avatar użytkownika
obibok No cóż, nie ma to jak zniechęcić do książki już na wstępie tym tekstem o klaskaniu. Ale podoba mi się to, co on pisze o językach. Dla mnie poznanie minimalnego poziomu (dzień dobry, dziękuję, rachunek poproszę) języka każdego kraju, do którego lecę, to podstawa. Gadanie takich rzeczy wszędzie po angielsku jest dla mnie jakąś porażką. A ile ważnych napisów można potem zrozumieć!
Niestety są narody, które jak usłyszą, że znasz choćby jedno słowo w ich języku zapomną całkowicie, że znają angielski... Dziś wróciłem z Rosji i normalnie staraliśmy się porozumiewać po angielsku ale jak tylko próbowaliśmy coś po rosyjsku to zaczynali mówić szybko i nie za bardzo brali pod uwagę, że ledwo mówimy dzień dobry/do widzenia/dziękuję. A co do napisów - zależy gdzie jedziesz. W krajach słowiańskich napisy może i zrozumiesz. W reszcie nawet jeśli się nauczysz alfabetu, a tak w kilka dni można ogarnąć niewiele: grecki, koreański, gruziński, to i tak Ci to nie wiele da, poza nazwami miast. Po hebrajsku i arabsku znajomość liter sprawia, że możesz się czasami pośmiać jak to z 4 liter robi się całe, długie słowo ale nic więcej, inne alfabety to już w ogóle kosmos.
slotherin, 9 maja 2016, 1:01 | odpowiedz
Avatar użytkownika
grafzero
Mistrz
GrzywKlaszcze kilka narodów i nie bardzo potrafię dostrzec w tym czegoś wyjątkowego, polskiego. U Latynosów można wytłumaczyć mentalnościa. U Polaków czym?
Klaszcza tylko i wylacznie Polacy. I patrząc na to ile minusów dostaja chlopkai krytykujacy klaskanie, stwierdzam ze tu na stronie jednak znakomita większość Itakowych klaszczacych podróżników w czarterach.
Kłamiesz. Litwini też klaszczą.
Amerykanie też czasami klaszczą po lądowaniu (na lotach wewnętrznych w USA) dlatego nie widzę w tym nic typowo polskiego...
monroe, 9 maja 2016, 2:38 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Jak ktoś lubi to niech klaszcze, ale to nie jest tylko polski zwyczaj - słyszałem go też na włoskich lotach, czy niemieckich (w kierunki turystyczne). W RPA ponoć grają na wuwuzelach przy lądowaniu.
mikerus, 9 maja 2016, 4:08 | odpowiedz
pieo Ciekawe czy jak tramwaj dojedzie na przystanek to też klaska??
Tak! Pantografem!!
Marek, 9 maja 2016, 8:00 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »