Dyskusja, która trwa od kilkunastu lat: jechać nad Morze Bałtyckie... czy jednak wybrać chorwackie, włoskie lub bułgarskie plaże. Zastanawialiście się kiedyś, co o naszym wybrzeżu sądzą turyści zagraniczni? Możemy się mocno zdziwić.
PoprzednieObraz 7 z 12Następne
Kup pan rybę
Nie zaprzeczam, że nad polskim morzem da się zjeść dobrą rybę. Niestety, trzeba się jej naszukać. Widząc smażalnie ryb, w których serwowany jest halibut albo panga – zastanawiam się, czy kupujący te „świeże rybki” zdają sobie sprawę z tego, że niewiele mają wspólnego z naszym morzem.
Codzienność nad Bałtykiem to niestety poszukiwanie perełek (dobrych smażalni) wśród zalewu miejsc, oferujących ryby z supermarketów, które wcześniej przeleżały sporo czasu w chłodni, a smażone są na tłuszczu, który nie jest zmieniany od wielu godzin.
A co w przypadku gdy kelner pokazuje na flądrę i dorsza, twierdząc że to świeży towar, dzisiaj złowiony? Cóż, szansa że to prawda, jest niewielka. Połowy tych ryb w czasie wakacji są często zakazane lub mocno ograniczone. Będziemy więc się zajadać mrożonką, zapewne z Wietnamu lub Chin.
O frytkach, na które zazwyczaj mają ochotę dzieci – czasami ciężko powiedzieć, że są smaczne. Po prostu... są. O cenach w niektórych „budach” (jak to się ładnie na część punktów gastronomicznych mówi), lepiej nie wspominać – stosunek jakości do ceny jest stanowczo zaburzony.
Trudno to porównywać z ofertą, którą widzimy w greckich tawernach czy chorwackich restauracjach. Ale i pamiętajmy, że w tamtych krajach jest zupełnie inny dostęp do świeżych ryb i owoców morza.
Fot. Apartamenty Pobierowo
Nie zaprzeczam, że nad polskim morzem da się zjeść dobrą rybę. Niestety, trzeba się jej naszukać. Widząc smażalnie ryb, w których serwowany jest halibut albo panga – zastanawiam się, czy kupujący te „świeże rybki” zdają sobie sprawę z tego, że niewiele mają wspólnego z naszym morzem.
Codzienność nad Bałtykiem to niestety poszukiwanie perełek (dobrych smażalni) wśród zalewu miejsc, oferujących ryby z supermarketów, które wcześniej przeleżały sporo czasu w chłodni, a smażone są na tłuszczu, który nie jest zmieniany od wielu godzin.
A co w przypadku gdy kelner pokazuje na flądrę i dorsza, twierdząc że to świeży towar, dzisiaj złowiony? Cóż, szansa że to prawda, jest niewielka. Połowy tych ryb w czasie wakacji są często zakazane lub mocno ograniczone. Będziemy więc się zajadać mrożonką, zapewne z Wietnamu lub Chin.
O frytkach, na które zazwyczaj mają ochotę dzieci – czasami ciężko powiedzieć, że są smaczne. Po prostu... są. O cenach w niektórych „budach” (jak to się ładnie na część punktów gastronomicznych mówi), lepiej nie wspominać – stosunek jakości do ceny jest stanowczo zaburzony.
Trudno to porównywać z ofertą, którą widzimy w greckich tawernach czy chorwackich restauracjach. Ale i pamiętajmy, że w tamtych krajach jest zupełnie inny dostęp do świeżych ryb i owoców morza.
Fot. Apartamenty Pobierowo
PoprzednieObraz 7 z 12Następne