Jak latać z niemowlakiem i małym dzieckiem. Uciążliwość czy przyjemność?
Podróż. Samolotem. Z małymi dziećmi. Zaledwie pięć wyrazów, które można złożyć w jedno zdanie. Na pozór zwykłe, nie niosące ze sobą emocji. Ale nie dajcie się zwieść – to zapowiedź solidnej dyskusji.
Pod każdym tekstem na naszych łamach, który w jakikolwiek sposób dotyka kwestii podróżowania z niemowlakami i małymi dziećmi (szczególnie drogą lotniczą), pojawiają się dziesiątki komentarzy. Ścierają się różne poglądy, opinie, nierzadko dość radykalne. Latanie z dziećmi to coś, co rozpala chłodne głowy – od entuzjastycznego podejścia po stwierdzenia, że to powinno być zakazane.
Odkładając na razie na bok kwestie związane z zasadnością podróżowania z najmłodszymi, postanowiłem przyjrzeć się osobom, dla których takie podróże są normą. I dowiedzieć się, czy istnieją sposoby na bezstresową podróż z małym dzieckiem (zarówno dla samego malucha, jego rodziców, jak i… współpasażerów). Poznajcie zatem Anię, która podróżuje z synem i córką oraz Kubę, odkrywającego uroki podróży z malutką Julką.
* * *
Fot. yaoinlove, shutterstock
Jakub Wroński to podróżnik pełną gębą. 275 lotów, blisko pół miliona kilometrów w powietrzu. Podpora naszego forum Fly4free.pl, którym sprawnie zarządza wraz z grupą moderatorów i administratorów. Kuba jest ekspertem od taniego podróżowania – od pewnego czasu stał się także ekspertem od latania… z małym dzieckiem. Julka ma 16 miesięcy.
Paweł Kunz, Fly4free.pl: Kuba, jest inaczej?
Jakub Wroński: Pytasz o podróże? Jest. Ale inaczej absolutnie nie oznacza „gorzej”. Jest po prostu inaczej.
Musisz specjalnie przygotowywać się do podróży samolotem, gdy lecisz z Julką?
Tak, to oczywiste. Ale trzeba pamiętać o tym, że tu nie ma jednej dobrej odpowiedzi. Wszystko zależy od rodziców. Dziecko jest początkowo biernym uczestnikiem podróży lotniczych – i to bardziej rodzice muszą być na nią przygotowani.
W jaki sposób?
To kwestia zapewnienia właściwych warunków dla dziecka w podróży, jak również zmiana swoich przyzwyczajeń. Nie tylko zresztą w samolocie – podróżując z maluszkiem, musicie pamiętać, że rytm zwiedzania będzie wyznaczać Wam karmienie i przewijanie pieluch, a także w mniejszym stopniu drzemki. Jeśli to jest Wasze pierwsze dziecko, to „ogarnięcie się” zazwyczaj zajmie około 3 miesięcy – to pora na wzajemną naukę i wytworzenie się więzi. A także mistrzowskie opanowanie logistyki.
Logistyki w samolocie?
Także. Zestaw rzeczy które należy zawsze posiadać pod ręką jest spory. Trzeba więc dobrze umieć się spakować, odpowiednio lokując rzeczy w zależności od szybkości z jaką musimy po nie sięgnąć. Powinniśmy przy okazji starać się nie być uciążliwi dla współpasażerów. Choć nie zawsze nam się to uda, niemowlakowi nie wytłumaczymy że ma się zachowywać spokojnie.
Rozumiem, że mówiąc o logistyce, masz na myśli odpowiednią opiekę nad dzieckiem?
Na szczęście początkowo potrzeby dziecka w samolocie są łatwe do zapewnienia. Musi być najedzone, mieć sucho w pieluszce, nie należy przeszkadzać mu w spaniu i zapewnić poczucie bliskości. Podczas startu i lądowania ze względu na różnice ciśnień dzieci mogą boleć uszka – to właśnie wtedy najczęściej słychać dziecięcy płacz w samolocie. Rozwiązaniem będzie przystawienie do piersi czy danie smoczka – ssanie w naturalny sposób pomoże wyrównać ciśnienie w uchu środkowym.
Ale w przypadku większości lotów z małym dzieckiem, ono taką podróż po prostu… przesypia. Nie stanowiąc dla nikogo żadnego problemu.
Fot. yaoinlove, shutterstock
Sporo osób ma obawy przed podróżą z niemowlakiem. Nie wiedzą, czy w ogóle można latać z tak małymi dziećmi, nie potrafią dobrać podróży do możliwości dziecka…
Tutaj kłania się właśnie owa kwestia zmiany przyzwyczajeń. Odpowiednie uwarunkowania geograficzne – odwiedzane przez nas miejsce nie powinno być ani za ciepłe ani za zimne. Dzieci nie mają jeszcze odpowiednich mechanizmów termoregulacyjnych, przy czym gorsze są wysokie temperatury – w zimnie zawsze można ubrać kolejną warstwę. Najlepiej, by panowały tam względne warunki higieniczne oraz by nie było chorób tropikalnych – niektóre szczepienia czy chemoprofilaktyka malaryczna nie są możliwe u maluchów.
Optymalnie też, jeżeli pierwsze odwiedzane miejsce nie jest na drugim końcu świata – w mojej ocenie do 3-4 godzin na pierwszy lot to chyba rozsądne rozwiązanie. Tak, by dziecko było w stanie go w większej części przespać. Na szczęście w przypadku kilkumiesięcznego malucha nie musimy przejmować się odpowiednią kuchnią – dziecko do 6 miesiąca może jeść mleko.
Ani doborem rozrywek…
(śmiech) Najbardziej wyszukane sprowadzają się do wodzenia wzrokiem za kontrastowymi zabawkami i hałaśliwymi przedmiotami.
Czyli nie ma problemów z planowaniem podróży lotniczej z tak małym dzieckiem?
Niektórzy twierdzą że najlepszym okresem na pierwszą podróż z dzieckiem jest wiek 3-7 miesięcy. Nie znaczy to, że potem istnieją jakiekolwiek przeciwwskazania do podróży. Zaczyna po prostu robić się trudniej.
A jak to wyglądało w Twoim przypadku?
Z naszą Julcią w wieku 3 miesięcy wybraliśmy się do Jordanii – nie straszne jej był prawie 20-kilometrowy spacer czy brodzenie w wodzie płynącej kanionem. W wieku 6 miesięcy wspinała się pośród śniegu i lodu do podnóży lodowców na Alasce. Nie mając roku chodziła z nami na trekkingi po wulkanicznych trasach zielonych Azorów i zażywała kąpieli w tamtejszych siarkowych wodach. W tym wszystkim pomogły nam dwie rzeczy – chusta i nosidło.
Fot. archiwum prywatne Jakuba i Moniki Wrońskich
Nie zabieracie ze sobą do samolotu wózka dziecięcego?
Między wożeniem dziecka w wózku a noszeniem w chuście różnica jest mniej więcej taka jak między wybraniem się w podróż z walizką lub plecakiem. Jeśli nie chcesz być ograniczony do krótkich dystansów czy płaskiej, równej nawierzchni i chcesz mieć wolne ręce – wybierz chustę lub nosidło.
Nie znaczy to że nie warto brać wcale wózka. Wózek przyda się w sam raz – jako dodatkowy bagaż. Linie lotnicze pozwalają nadać bezpłatnie wózek dziecięcy, zaś kosze/torby pod wózkami są zazwyczaj baardzo pojemne 😉
Nawet, jeśli do tej pory mogliście lecieć z bagażem podręcznym na 2 tygodnie do Brazylii – z dzieckiem gwarantuję, że będziecie potrzebować więcej rzeczy.
A co z kosztami podróży?
Małe dzieci generują wbrew pozorom mały koszt. W wielu liniach bilety dla dzieci do lat 2 są półdarmowe – płaci się jedynie podatki. Nie mówię już o tym, że hotele nie wymagają dodatkowych opłat, czasem nawet dla dzieci do lat 12.
Fot. Nadya Eugene, shutterstock
* * *
Ciekawią mnie jednak aspekty praktyczne podróży z małym dzieckiem. Wiecie, „mięso”, szczegóły, dobre rady – i to, co niekiedy wzbudza irytację wśród współpasażerów.
Rozmawiam więc z Anną Porębą, energiczną 29-latką. Ania ma dwoje dzieci, z czego Ignacy nie ma nawet roku… a mimo to odbył kilka dłuższych podróży drogą lotniczą – szybkich weekendowych wypadów lotniczych typu city break Ania nawet już nie liczy.
Paweł Kunz, Fl4free.pl: Ania, czujesz się wyrodną matką?
Anna Poręba: ???
Wiesz, te wszystkie nienawistne spojrzenia innych osób w samolocie, gdy Ignacy płacze przez pół godziny, a Natalka kopie w fotel w poprzednim rzędzie. „Po co brać takie dzieci do samolotu” – słyszałaś to pewnie niejednokrotnie…
Tak, zdarzyło mi się usłyszeć takie komentarze. Zawsze reaguję stanowczo. I mówię, że jak komuś nie pasują warunki podróży, to zawsze może się przesiąść. Poza tym, Natalka nie kopie w fotel, tylko czyta, rysuje albo gra na komórce.
OK, Aniu, polećmy może konkretami. Są patenty na to, aby dziecko w samolocie nie było uciążliwe?
Dużo zależy od dzieci, ich usposobienia, stanu zmęczenia i humoru. Pamiętam, jak bardzo się denerwowałam, gdy nie miałam jeszcze swoich dzieci, wracałam ze Stanów do Polski… i przez prawie całą drogę słychać było płacz dziecka. Teraz optyka spojrzenia mi się zmieniła. I rozumiem, że małemu dziecku nie zawsze można wytłumaczyć, aby nie płakało.
Masz swoje metody postępowania?
Zawsze mam w samolocie chustę, do której przekładam Ignacego, aby spał wtulony. I często nawet nie zorientuję się, a lot dobiega końca. Jestem przyzwyczajona do chusty, ale zawsze biorę wózek dziecięcy, zainwestowałam w taki fajny, który można złożyć w formę naprawdę niewielkiego pakunku. Traktuję go jako dodatkowy „plecak”, a linie lotnicze nie robią problemów z transportem wózka.
Ale podstawą jest odpowiednie podejście. Ja naprawdę nie jestem Matką Polką, skoncentrowaną tylko na swoim dziecku – ale potrafię zwrócić uwagę, gdy na przykład ktoś lecący obok mnie zachowuje się bardzo głośno.
Fot. Nadya Eugene, shutterstock
Przykłady?
Jasne. Ostatnio leciałam z Londynu do Katowic, wieczornym lotem, tylko z Ignacym – Natalka była z tatą w Polsce. Niestety, 3 panów ewidentnie zapomniało, że samolotem podróżują inne osoby. Zachowywali się jak na imprezie: głośne rozmowy, jakieś przekleństwa, generalnie tak trochę słabo.
Co zrobiłaś?
Powiedziałam, że lecę z dzieckiem, i poprosiłam aby nieco przystopowali.
Posłuchali?
Ależ skąd. Zamiast tego widziałam ironiczne spojrzenia rzucane w moją stronę. Ale przy kolejnym dowcipie, który skutkował wybuchem głośnego śmiechu, po prostu poprosiłam stewardesę, aby zareagowała. I reakcja personelu pokładowego była błyskawiczna – panowie dostali szybkie ultimatum związane z ich zachowaniem. Reszta lotu przebiegła spokojnie.
OK, wróćmy do praktycznych aspektów podróży z niemowlakiem. Co z Twoim bagażem podręcznym?
(śmiech) Jestem przygotowana na wszystko! Pieluszki, smoczek, wilgotne chusteczki higieniczne, jedzenie dla dziecka, ubranko na zmianę, zabawki.
Jakie?
Nic nadzwyczajnego. Grzechotka, pluszak, coś kolorowego i przyciągającego wzrok Ignacego.
Fot. demkat, shutterstock
Co z ubiorem?
Maksymalnie wygodne. Trzeba zapomnieć o tiulach czy koronkach – to uwaga do rodziców dziewczynek. Natalkę ubierałam na czas podróży praktycznie, aby móc ją bezproblemowo przebrać, na przykład w samolotowej toalecie. To samo robię z Ignacym. Co ci po pięknej sukieneczce, którą dziecko po prostu obrzyga albo mu się uleje – a dostęp do guziczków i zapięć jest utrudniony?
Czy prawdą jest to, że dziecko potrzebuje ciszy w samolocie, aby spać?
(śmiech) Nie zaobserwowałam tego. W przypadku Ignacego najlepszym usypiaczem jest po prostu szum, który słychać w samolocie.
A co jeszcze radzisz świeżo upieczony rodzicom, którzy zastanawiają się nad podróżą samolotem z dzieckiem?
Aby po prostu polecieli. Pamiętali, że zawsze mogą prosić o pomoc. Stewardesa z chęcią podgrzeje słoiczek z pokarmem, na lotniskach często są wydzielone strefy z udogodnieniami dla rodzin z dziećmi. W przypadku niektórych lotów na długich trasach można zamówić specjalną kołyskę, w której może przebywać dziecko – montowana jest do ściany i stanowi świetne rozwiązanie, znane już od wielu lat.
Dziecko nie jest problemem w podróży. To wszystko jest kwestią odpowiedniego podejścia.
Fot. British Airways (archiwum)
Ania, muszę się Ciebie o coś zapytać. Przeczytam Ci 3 wypowiedzi, które znalazłem pod niektórymi tekstami na naszych łamach, dotyczącymi latania z małymi dziećmi.
OK.
– Wleczenie malucha samolotem na koniec świata dla paru fotek, pod pretekstem poznawania świata jest żałosne! Długi, męczący lot, tłok na lotniskach, kolejki do odprawy, problemy z higieną. Po co? Żeby sobie coś udowodnić? (sisi)
– Powinno się ZAKAZAĆ latania z dziećmi. Tak samo jak zabronione jest picie alkoholu niezakupionego na pokładzie. Pijany pasażer jest lepszy niż drące się dziecko! (kumam)
– Uszy więdną, jak taki dzieciak zaczyna wyć – a nos cierpi, jak rodzic niefrasobliwie zmienia zasranego pampersa na siedzeniu. Jeśli rodzic nie potrafi prawidłowo ogarnąć dziecka, to żadne z nich nie powinno znaleźć się w samolocie. (citronelle)
Cóż, to chyba świadczy tylko o tych ludziach. Ja nigdy nie zmieniam pampersa na siedzeniu – od tego jest toaleta w samolocie. „Drące się” dziecko? Jasne, to lepiej mieć obok siebie podchmielonego faceta? Ci, którzy tak atakują osoby podróżujące z małymi dziećmi, chyba zapominają, że sami też kiedyś były dziećmi.
Wtedy nie latało się tyle samolotami…
Ale podróżowało się koleją albo autobusem. I płaczące dziecko w zapchanym przedziale kolejowym lub w autokarze nie stanowiło problemu. A teraz nagle niektórzy uważają, że samolot to jakieś elitarne miejsce, gdzie trzeba być cicho jak w filharmonii. Chyba nie tędy droga.
Słyszałaś o pomysłach na „strefy ciszy” w samolotach?
Tak. I powiem wprost: uważam to za poronioną ideę. W czym i komu ma to pomóc? W autobusie też będzie strefa ciszy? W tramwaju? W przychodni? Gdzie zmierzamy, skoro takie pomysły w ogóle padają?!
Fot. Igor Stepovik, shutterstock
* * *
Kuba i Ania przedstawili swoje zdanie na temat podróżowania z maluchami. Prawda jest taka, że nie ma idealnego rozwiązania, które pogodziłoby wszystkich: zwolenników latania z małymi dziećmi, w tym niemowlakami – i tych, którzy najchętniej odseparowaliby je w specjalnych strefach lub w ogóle zakazali podróżowania. O wprowadzeniu czegoś na kształt „stref ciszy” dyskretnie wspomina coraz więcej linii lotniczych.
Lecąc samolotem linii IndiGo, rodzice z dziećmi muszą się liczyć z tym, że miejsca w rzędach 1-4 i 11-14 zostały określone jako „miejsca ciszy”, co oznacza, że nie mają do nich dostępu dzieci. Wskazane rzędy to klasa premium economy: oferują więcej miejsca na nogi i wygodniejsze fotele.
Na naszych łamach informowaliśmy, że takie rozwiązania wprowadziły też m.in. Malaysia Airlines (rodzice z dziećmi nie mogą siadać w pierwszej klasie), Air Asia X czy Scoot Airlines.
Z drugiej strony, Japan Airlines w swojej siatce połączeń ma kilka tras, na których „blokuje” ostatnie rzędy w samolotach dla matek z małymi dziećmi, które mogą tam bez problemu karmić swoje pociechy. Jaki jest koszt takiej usługi? Jest darmowa – podobno jednym z powodów jej wprowadzenia była potrzeba zmniejszenia kolejek do samolotowych toalet.
Jakie jest Wasze zdanie w temacie podróżowania z małymi dziećmi w samolocie? Jesteście zwolennikami, czy przeciwnikami takich podróży? A może podzielicie się swoimi patentami, jak najlepiej przygotować się do spędzenia kilku godzin na pokładzie samolotu z najmłodszymi pasażerami?