Podróż do kraju słońca i smaku: Włochy oczami czytelniczki (REPORTAŻ)
Torino
Tanio z Polski do Włoch można dostać się lecąc na lotnisko w Bergamo koło Mediolanu z tanimi liniami Ryanair lub Wizz Air. Stąd do Turynu dojedziemy pociągiem Regionale (rozkład jazdy na www.trenitalia.com, kosztuje 11,95 euro w jedną stronę). Po niecałych dwóch godzinach jazdy przywita nas dawna stolica Włoch, otoczona pasmem górskim. Tło jakie wykreowała natura w połączeniu z walorami barokowej architektury, tworzą przepiękną scenerię. Ponieważ większość miejskiej zabudowy przetrwała wieki, wszędzie pełno jest starych kamienic, wąskich brukowych uliczek, które sprawiają, że można się czuć jakby stąpało się po planie filmowym. Wszystkie te widoki, w połączeniu z panoramą zalanych słońcem Alp, malują wręcz bajeczny obrazek. Na ulicach oprócz zapachu spalin i unoszącego się w powietrzu smogu – charakterystycznych dla miast przemysłowych, da się wyczuć woń kawy, czekolady i pomarańczy. Ulice są gwarne i tłoczne, przepełnione kawiarniami i restauracjami, w których tętni życie konsumenckie i towarzyskie, tworzące nierozerwalną całość.
Festa
Turyn jest miastem podkreślającym włoską odmienność, w którym życie codzienne toczy się w odrębnym tempie i rządzi się innymi prawami. Do praw tych należą wszelkie narodowe festy oraz manifestacje w imię, bądź przeciwko wszystkiemu, co tylko się da. Oprócz nich odbywa się cała masa wydarzeń sportowych, festiwali kulturalnych i ulicznych festynów, w których wszyscy chętnie biorą udział, a za których istnieniem ciężko nadążyć. Urzeka fakt, że artyści wykorzystują najbardziej nieoczekiwany skrawek przestrzeni, by twórczo ją zagospodarować. Nikogo nie dziwi, że przed stojącymi samochodami oczekującymi na zielone światło, odgrywają krótką scenkę, tańczą, stepują, pokazują figury akrobatyczne bądź sztuczki cyrkowe. Co więcej nawet gdy nie wyrobią się wraz ze zmianą świateł, większość kierowców nie zaczyna trąbić, a kontynuuje tarasowanie ruchu, wrzucając im drobne pieniądze.
Calcio
Narodową pasją i miłością Włochów jest piłka nożna. Ten sport odgrywa gigantyczną role w życiu każdego Włocha. Turyn jako miasto Juventusu jest pod tym względem wyjątkowy. Z uwagi na obecność stadionu olimpijskiego, praktycznie każda włoska rodzina przynajmniej raz w miesiącu idzie na mecz. To wydarzenie ważne dla każdego jej członka, uczestniczą w nim wszyscy niezależnie od płci czy wieku. Na trybunach siedzą dziadkowie oraz matki z niemowlakami w ramionach. Od poniedziałku wszędzie rozmawia się tylko na jeden temat: calcio- piłka nożna. Informacje o piłce nożnej należy znać i się nimi wymieniać, by nie być wyobcowanym w towarzystwie, a także by trafnie wypełnić totocalcio, czyli piłkarskiego totolotka. O imprezach finalizujących zwycięstwo ukochanego zespołu wspominać już chyba nie trzeba. Jeśli ktoś w dniu takiego wydarzenia planuje położyć sie spać, to ma marne szanse na to by usnąć przed świtaniem.
La dolce vita
Włosi są narodem bardzo radosnym i otwartym na innych ludzi. Lubią rozmawiać, przebywać ze sobą i tak jak Polacy potrafią być bardzo gościnni. Należą do kultury kontaktowej przez co zupełnie inaczej niż my, mają zorganizowaną przestrzeń osobistą. Nie każdemu taki rodzaj zachowania niewerbalnego odpowiada. Dlatego przed wyjazdem do Italii trzeba odzwyczaić się od naszego polskiego chłodu i dystansu między ludźmi. Włosi bez względu na region z którego pochodzą zazwyczaj preferują otwarty styl komunikacji, pełen ekspresji, gestykulacji i bliskości. Dość dużo i głośno mówią, często sobie podśpiewują i nie stawiają granic. Powściągliwość naszego polskiego sposobu bycia sprawić może, że początkowo wśród obywateli Italii zdiagnozujemy masową nadpobudliwość psychoruchową. Dziwić na przykład nie powinno, że w narodzie obdarzonym temperamentem, w kinie w połowie sensu jest przerwa.
O sole mio…
Według mnie Włosi mają olbrzymie pokłady energii, gdyż czerpią ją z wszech obecnego słońca. Zabawne mogą być podsłuchane na ulicach rozmowy o pogodzie. Gdy zimą drugi dzień z rzędu nie ma słońca, od razu zaczyna się biadolenie i narzekanie na przedłużającą się fatalną pogodę. Jestem przekonana, że gdyby typowy, rubaszny Włoch zwłaszcza z południa, zmuszony został do przebywania w naszych warunkach pogodowych, dość szybko wylądowałby na oddziale depresji i chorób afektywnych. Nierówności w dostępie do słońca, uważam za psikus przyrody i jej wielką niesprawiedliwość. Bowiem tam gdzie jest cieplej, zdecydowanie łatwiej jest żyć. Niestety w naszym kraju nie mamy zbyt często do dyspozycji tego wielkiego daru natury. Zima trwająca u nas praktycznie pół roku, nie sprzyja aktywności. Nie wytwarzają nam się w nadmiarze melatonina i serotonina zwane hormonami szczęścia, dlatego musimy się zdecydowanie bardziej starać, by utrzymywać się w pozytywnym nastroju. Dlatego Italia to pogodo-przyjazny i energetyczny kraj!
Amico amore
We Włoszech obcy ludzie, których spotyka się na co dzień, są w większości bardzo mili, otwarci, pomocni i serdeczni. Do życia oraz innych podchodzą w sposób emocjonalny. Na bardzo wysokim poziomie oceniam obsługę klienta. U nas gdy występujemy w roli interesanta, bądź kupującego, nigdy nie wiemy czy trafimy na kogoś kto będzie „dwoić się i troić” by spełnić nasze konsumenckie oczekiwania, czy też spotykamy się z antypatycznymi ekspedientkami albo obsługą, która sprawia wrażenie jakby wykonywana praca była odsiadywaniem kary. Włoscy pracownicy są zdecydowanie bardziej serdeczni i uczynni. Szybko nawiązują relacje, zapamiętują imię, a wymieniając zwroty grzecznościowe często nawiązują bardziej osobisty kontakt. Oczywiście jest to skorelowane z ich uwielbieniem do wyciągania informacji, niezbędnych do plotkowania. Jednak nawet to, jest niegroźne i sympatyczne. Uciążliwa na dłuższą metę jest znana na całym świecie włoska nadpobudliwość seksualna. Tematy dotyczące seksu są zwykłym elementem rozmów. Nasz naród jest w tej materii bardziej wstydliwy. Włosi zaś bez zażenowania potrafią mówić o miłości i okazywać kobiecie zainteresowanie seksualne. Pewnie dlatego tak popularne i hucznie obchodzone święto to między innymi dzień kobiet, który jest równie ważny jak amerykańskie walentynki.
Bel far niente
Cechy narodowe Włochów zazębiają się i mają w wielkiej mierze powiązanie z klimatem atmosferycznym, mocno sprzyjającym ludziom. Ciepłe temperatury powietrza zachęcają do przebywania na zewnątrz oraz wychodzenia z domów. Można powiedzieć, że jest to naród, który potrafi korzystać z życia oraz utrzymywać balans między pracą, a czasem wolnym. Właściwie z moich obserwacji wynika, że w rzeczywistości tydzień składa się u nich z trzech powszednich dni. Od poniedziałku do środy jest czas na pracę, a od czwartku do niedzieli, już w zasadzie wszyscy ukierunkowują sie na zabawę. W mojej ocenie i w efekcie kontrastu do naszego polskiego życia, u nich jest: sempre festa! Zatem niewiele osób się zaharowuje na śmierć. Większość sklepów oraz placówek usługowych jest czynna z przerwą i dość krótko, z wykluczeniem niedziel. Praktycznie niemożliwe jest znalezienie sklepu nocnego, bądź nieautomatycznej całodobowej stacji benzynowej. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy. Nie istnieją sklepy otwarte non stop, w nocy nabyć cokolwiek można jedynie w barach lub na stacji kolejowej, co wiąże się oczywiście z wyższymi cenami. W ciągu dnia dla odmiany trudno zorientować się co i kiedy jest czynne. Zauważyłam że nawet tubylcy nie bardzo orientują się w godzinach otwarć sklepów bądź urzędów. Co do tych drugich, trzeba przyznać, iż ich funkcjonowanie przypomina niektóre kadry z filmu „Miś”. Całe to zamieszanie wywołuje przerwa obiadowa na południu znana jako pausa, a na północy jako fermata.
Open hours – after hours
W większości lokali przerwa przypada między 12:30 a 15:30. Jednak wiele z nich ma dni, w których funkcjonują tylko do południa oraz dni, w których nie są otwierane wcale. Trudno dojść do tego co, kiedy i o której mogę załatwić. Zależy to bowiem w większości od konkretnego właściciela, który sam ustala godziny otwarcia swojego interesu. Najbardziej klarowne są godziny pracy punktów gastronomicznych. Dlatego na późny obiad nieświadomy turysta w restauracji nie ma szans. W okolicach godziny 15:30 większość z nich jest zamykanych, aż do pory kolacji. Gdy ociągamy się z jedzeniem, nie powinno nas dziwić jeśli bez specjalnych aluzji, rozpocznie się sprzątanie i ostentacyjne zamiatanie pod naszym stolikiem. Wówczas bowiem, to nie obsługa jest nieuprzejma, tylko my przedłużając posiłek zachowujemy się nietaktownie i niezgodnie z panującymi zwyczajami. Jednak wieczorami ciężko jest trafić na zamknięty bar czy restaurację, wynagradza to nieco niepewność serwowaną za dnia. Włoskie miasta bowiem wieczorem tętnią życiem. Możemy w nich zapomnieć o ludziach pochowanych w domach przed telewizorami oraz o starówkach polskich miast, wyludnionych po 23.
Ferie
Włosi są narodem bardzo aktywnym, często wyjeżdżają w weekendy za miasto i wykorzystują każdy wolny dzień, choćby na krótka wycieczkę. Jednak najfantastyczniejszą sprawą godną pozazdroszczenia są ponad czterotygodniowe wakacje. Miesiącem na wypoczynek jest sierpień. Z uwagi na tropikalne upały, które sprowadza ze sobą, wszyscy masowo uciekają z miast, przenosząc się na wybrzeże bądź wyspy. W tym czasie miasta wyglądają jak wymarłe. Spędzając w nich kilka dni w tak zwanym Ferragosto, kiedy sezon osiągnął swój szczyt … można się załamać. Nie tylko nienadającą się do życia pogodą, ale przede wszystkim tym, że miasta wyglądają jak wymarłe. W tym czasie nie pracuje większość firm, fabryk, czy urzędów, ale także wiele sklepów oraz restauracji jest: chiuso per ferie, czyli zamkniętych z powodu urlopu. Miasta wyglądają jakby były w okresie kwarantanny, po przebytej śmiercionośnej epidemii. Na ulicach jest bardzo mały ruch, większość witryn sklepowych oraz punktów gastronomicznych ma pozasłaniane okna. Wszędzie są spuszone rolety, kraty bądź okiennice. Pecha ma ten, kto w tym okresie nie może wyjechać. Jednak zazwyczaj większość osób właśnie w tym samym czasie udaje się na wczasy. Jest to niestety sprawa dla nas, Polaków niewyobrażalna, jednak tak jak większość rzeczy – podyktowana pogodą. Pewnie dlatego Włosi są przyzwyczajeni do trybu życia jaki dyktuje ich klimat i nie przemęczają się zbytnio.
La felicita
Pewnie dzięki temu są mniej zestresowani, bardziej pewni siebie, przez co zdecydowanie bardziej spontaniczni od nas. Na przykład w naszej kulturze, człowieka gwiżdżącego lub śpiewającego w miejscu publicznym, uważa się za niewychowanego, pozbawionego taktu i kultury, albo zwyczajnie za wariata. Tam takie zachowania interpretuje się raczej jako wyraz optymizmu, radości i zadowolenia z życia. U nich „kto śpiewa ten troski rozwiewa” i nie ma w tym nic nieprzyzwoitego. W Italii ciężko być anonimowym przez co można czuć się mniej samotnym. Łatwo nawiązywać krótkotrwałe relacje. Trudniej jest jednakże z długofalowym zażyłym kontaktem. Włosi bowiem, zazwyczaj nie inwestują zbyt chętnie w głębsze znajomości. Czasem można nawet odnieść wrażenie, że są niesłowni i nie dotrzymują obietnic. Być może wynika to z tego, że obietnice te są często niezobowiązującymi deklaracjami, które zostają wypowiadane zgodnie z wychowaniem, z poczucia przyzwoitości, a w rzeczywistości są bez pokrycia. W Polsce kontakty międzyludzkie są zupełnie inne. Trudno nawiązać nic sympatii z napotkanym, obcym człowiekiem. Jednak jak już się go pozna i oswoi, staje się on ważnym elementem naszego życia. Włoskie relacje chociaż pełne uroku, są jednak bardziej powierzchowne niż nasze. Dla nas przyjaciele są uzupełnieniem rodziny, dla Włochów – jej dodatkiem.
La famiglia
Otóż istotą istnienia każdego obywatela włoskiego jest rodzina. Włosi przestali się licznie rozmnażać, zanikają tam powoli stereotypowe wielopokoleniowe rody. Jednakże w wyobrażeniu większości z nich ”la famiglia”, nie straciła dawnego znaczenia. To właśnie w czterech ścianach mają oni w zwyczaju „prać swoje brudy”. Jeśli dopadną ich kłopoty zwracają się z prośba o pomoc, jedynie do rodziny i na nią mogą najbardziej liczyć. Młodzi ludzie dość późno, bądź nigdy nie wyfruwają z rodzinnego gniazda. Dorosłe dzieci to we Włoszech nadal dzieci. Nawet po trzydziestce, czy po zawarciu związku małżeńskiego, nikt nie czuje się nieswojo, mieszkając z, albo przynajmniej w pobliżu, swoich rodziców. Może z przyczyn ekonomicznych syndrom pralki, lodówki, bankomatu oraz życia – all included, nikogo nie wprawia w zakłopotanie. Człowiekiem instytucją jest babcia, która ma wpływ na wszystko i wszystkich. Panem domu jest jednak zawsze mężczyzna. Jedno jest pewne – tradycja dbania o ognisko domowe, zawsze była domeną kobiet. Rodzina to rzecz święta, Włoszki to rozumieją, a ich poświecenie dla niej jest bardzo doceniane przez społeczeństwo.
Status społeczny
Jak na XXI wiek dość niezrozumiałe jest zwracanie uwagi na pochodzenie, status oraz podział na klasy społeczne. W Italii jest ona istotny i widoczny. Pewnie dlatego, że wykształcenie nadal jest we Włoszech sprawą niedostępną dla wszystkich. Północ Włoch jest zdecydowanie bardziej snobistyczna w kwestiach podkreślania zdobytej edukacji. Na drzwiach mieszkań, często przed nazwiskami widnieją tytuły naukowe. Podczas starania się o pracę nie uchodzi za dziwne pytanie o pochodzenie, wykształcenie rodziców, czy zajmowane przez nich stanowiska. Status społeczny w Italii podkreśla się również poprzez ubiór. Dlatego też sektor odzieżowy kwitnie, a drogie markowe ubrania znajdują wielu nabywców. Nie budzi zdumienia fakt, iż w żadnym innym kraju Unii Europejskiej, nie wydaje się tylu pieniędzy na ubrania czy buty.
Prada, Armani, Gucci, Versace
Ważny dla Włochów jest ich zewnętrzny wizerunek. Jest to z pewnością kolejna cecha narodowa, która może być niezrozumiała, a nawet irytująca dla innych narodowości. Zwłaszcza dla ludzi młodych bardzo istotna jest dobre wrażenie. Należy świetnie wyglądać, nosić stylowe ubrania, mieć modą fryzurę. Propaguje to telewizja, która w swoich standardach ma nawet określone wymiary prezenterek.
Oglądając wiadomości trudno się skupić na przekazie, bo biust pani z okienka, przyciąga uwagę mocniej od nadawanej informacji. O programach informacyjnych, w których spikerka po każdym newsie pozbywa się kolejnej części swojej garderoby, nie wspomnę… Drażni zatem ten wszechobecny kult urody i zapatrzenie w siebie, z drugiej strony trzeba przyznać, że włoska kultura nie hamuje kreatywności oraz indywidualizmu, a to sprawa fajna i godna propagowania.
La cucina italiana
Wartą naśladowania i ważna dziedziną włoskiego życia jest gotowanie. Jak pisał Barzini: Skoro świat jest zepsuty, zakłamany i niesprawiedliwy, powinno się ufać jedynie temu czego doświadczamy własnym zmysłem, a to powoduje, że w Italii bardziej niż gdziekolwiek indziej w Europie, zmysły są wyostrzone. Włosi bowiem wiedzą, że gdyby nie sztuka kulinarna znój codzienności byłby nie do zniesienia. Przyjemność ma bowiem swoją niezmienna cenę i posiłek jest jej rzeczywista walutą. Dlatego też podejście do przygotowywania i spożywania posiłków, z pewnością można nazwać mianem kultury jedzenia. To właśnie w Piemoncie, za sprawą dziennikarza Carla Pertini powstał ruch „Slow food”. Stoi on w sprzeczności z filozofią McDonald’sa i słynnego fast food’u. W wielu miasteczkach propaguje się zdrowy styl życia, oparty na ekologicznych, świeżych produktach. Miejsca te określa się jako „wolne miasta”. Ich mieszkańcy uważają, że na jakość życia wpływa jedzenie. Powstały manifest „slow food” podkreśla zalety dobrego jedzenia, przygotowywanego z lokalnych składników oraz pielęgnowania kulinarnych tradycji.
Również, a może przede wszystkim, w codziennym życiu Włosi głoszą obronę prawa do smaku. Nie robią zakupów w supermarketach, preferując małe sklepiki oraz targi z żywnością. Istnieje u nich znana sieć sklepów „Eataly”, w których można nabyć produkty najwyższej jakości. Na ulicy „na szybko”, można kupić jedynie kawałek pizzy albo piadinę. Nikt jednak nie pozwala sobie na jedzenie w biegu, dań się nie połyka tylko celebruje. Pory posiłków, rodzaj spożywanego jedzenia oraz kolejność jego podawania, jest zupełnie odmienna od naszych zwyczajów. Niewielu Włochów je śniadanie, jeśli w ogóle to składa się ono z kawy i herbatników, które w polskim odczuciu są jedynie jego namiastką.
We włoskiej hierarchii dnia najważniejsza jest kolacja, będąca okazją do spotkania wszystkich przy stole i porą na kultywowanie jedzenia. Zazwyczaj kolację je się z rodziną lub przyjaciółmi. Fenomenalnym zwyczajem jest wspólne gotowanie w gronie znajomych i spotykanie się w barze na aperitif, wydawany zazwyczaj między godziną 19 a 22. Dla osób nieprzyzwyczajonej do późnego jedzenia w dużych ilościach, aperitivo we włoskim wydaniu, nie będzie jedynie lekkim drinkiem przed kolacją, a jej skutecznym zastępstwem. Choć w cenie drinka (7-12 Euro) można jeść do woli, trzeba jednak wiedzieć gdzie jest dobry wybór. Oczywiście oprócz kultury jedzenia, Włosi maja także kulturę kawy. Espresso piją po każdym posiłku, bez względu na późną godzinę nocną. We włoskiej kuchni fascynuje prostota w łączeniu składników, szybkość ich przygotowania i umiejętne łączenie smaków.
Dolce
Jedzenie jest jednym z największych darów dostępnych człowiekowi, Włosi o tym pamiętają i traktują jego spożywanie jako swego rodzaju ceremonię. Ważne jest to by brały w niej udział bliskie osoby. Dlatego w ostateczności je się samemu, bądź nie daj Boże w biegu. Ponieważ niemalże na każdej ulicy znajduje się bar lub restauracja, ceny dań są konkurencyjne. Każdy przeciętnie zarabiający Włoch może pozwolić sobie na cykliczne wyjście na kolację z rodziną, bądź przyjaciółmi. Po południu można kupić zestaw obiadowy za niewielką cenę. Taki zestaw lunchowy to: mono piatto menu, w jego skład wchodzi danie główne, napój bądź wino, sałatka lub deser oraz kawa. Za wyższa cenę w Turynie jak i wielu innych miastach w ramach ruchu slow food, można również wybrać się na ucztę składającą się zarówno z tradycyjnych jak i innowacyjnych dań, na zakończenie której otrzymamy pyszny podarunek, umożliwiający spróbowanie gamy produktów spożywczych o najwyższej jakości. W tym celu należy udać się restauracji z ofertą: „Le tavole del sapore” czyli stoły smaku.
W Piemoncie można również najeść się sowicie za stosunkowo niewielkie pieniądze. Zwłaszcza na obrzeżach miast Cantin’y czy Taverny serwują fantastyczne jedzenie. Płaci się w nich coś a la bilet, wybierając jedno menu dnia i w ten sposób uzyskuje się prawo do udziału w biesiadzie. Posiłek taki składa się z wielu dań, specyficznych dla konkretnego regionu. Miałam okazję uczestniczyć w kilku istnych ucztach. W pamięci utkwiło mi miejsce położone w alpejskiej scenerii na wysokości ok. 1500 m n.p.m, gdzie serwowano specjały kuchni piemonckiej. Po raz pierwszy i ostatni spróbowałam tam język byka. Jednak nie tylko z tego powodu tawerna ta, była dla mnie wyjątkowa. Jako jej gość odnieść można wrażenie jakbym brało się udział w istnym spektaklu kulinarnym. Z zaciekawieniem oczekując na kolejną odsłonę tajemniczego dania. Nie ustalonego wcześniej, ani nie zamówionego przeze nas posiłku. Nie wiedząc zatem, co za chwilę pojawi się na naszym talerzu, czujemy jakby stół był sceną, a kelnerzy aktorami. Wszyscy zabiegają o to, by uczestnicy tego „jadalnego teatru” opuścili go nie wyłącznie z poczuciem nasycenia, ale przede wszystkim w stanie upojonego podniebienia. Znajdując się tam ma sie uczucie, że nie tylko jemy, ale przede wszystkim obcujemy z ludźmi, z tymi z którymi przyszliśmy jak i z tymi, których już zastaliśmy. Łącznie, a może na czele z obsługą, w ciągu tych paru godzin stajemy się współbiesiadnikami.
Festiwal jedzenia
Bardziej dostępne i masowe imprezy spożywcze to we Włoszech festiwale jedzenia oraz wina: „Douja”. Są one organizowane na placach bądź skwerach. Budowane są na nich wówczas drewniane domki, każdy z nich ma swoja nazwę i menu charakterystyczne dla konkretnych regionów Włoch. Ludność miasta przybywa na festiwal bardzo licznie. Wyposażeniem każdego łakomczucha i amatora win jest zestaw niezbędny do aktywnej degustacji. W skład jego wchodzą mapka np. pełniąca funkcję papierowego śliniaczka oraz materiałowa sakiewka na szyję, w której kryje się szklany kieliszek. Wszystko to za symboliczne euro. Reszta poniesionych kosztów bardziej zależy od wielkości żołądka niż portfela, bowiem jedzenie podczas festiwalu jest w bardzo dostępnej cenie, a lampka wina domowego/stołowego jest dodatkiem do każdego posiłku!
Myślę, że to właśnie jedzenie może być doskonałym pretekstem, by wyruszyć w smakowitą podróż do Włoch. Polecam ten kraj zarówno na krótką wakacyjną bądź weekendową wycieczkę, jak i na dłuższy pobyt. Chociaż mieszkanie w pięknej Italii nie wiąże się jedynie ze stereotypowym amore i dolce vita, szybko można przyzwyczaić się do włoskiego stylu życia. Należy jednak pamiętać, że Italia niewątpliwie roztacza aurę niesamowitości, którą zaraża i spod której czaru trudno się oswobodzić. Zwłaszcza teraz gdy większość z nas z przerażeniem obserwuje kapryśną mieszankę pogodową serwowaną przez przedwiośnie i jest zmęczona szarością dnia, rozwiązaniem może być ucieczka do niezbyt odległej Italii. Już teraz można tam odzyskać siły witalne i naładować akumulatory. Przy okazji przemycić słońce w termosie, by po powrocie móc dawkować sobie łyk promienia dziennie!
Buon Viaggio!
Chcesz opublikować na fly4free.pl swój reportaż z podróży lub tekst poradnikowy? Napisz na kontakt @ fly4free.pl