Rajskie plaże walczą z plagą brązowo-żółtej mazi. Trzeba ją sprzątać co kilka godzin
Zamiast białego piasku, na który wpływa turkusowa woda, najpopularniejsze meksykańskie plaże regularnie pokrywają się brązowo-żółtą mazią, która ma nie tylko nieprzyjemną konsystencję i zapach. Tym razem nie jest to jednak efekt działań człowieka, a natury, z którą Meksykanie toczą nierówną walkę.
Wszystko dlatego, że morze wyrzuca na brzeg dosłownie stosy glonów morskich, a konkretnie gronorostów. Te niegroźne dla człowieka rośliny, które pojawiły się u wybrzeżu Meksyku kilka miesięcy temu, masowo zanieczyściły plaże najpopularniejszych kurortów – Cancun, Playa del Carmen, Tulum i wyspy Holbox. Mogą jednak zabierać ceny tlen innym roślinom i zwierzętom, a także być szkodliwe dla raf koralowych.
Oczywiście meksykańskie władze wiedzą, że brunatno-żółta maź, która powstaje w wyniku zalegania takich glonów na piasku nie tylko jest nieprzyjemna i śmierdząca, ale także odstrasza turystów. Tylko w tym roku na usuwanie skutków inwazji glonów, Meksyk wydał już 17 mln USD. Jak donosi Bloomberg, hotele odnotowują duże spadki rezerwacji, a wiele z nich decyduje się dowozić gości na plaże, których nie dotknęła naturalna plaga.
Na najpopularniejszych plażach intensywnie pracują też specjalni „plażowi sprzątacze”. Od samego rana usuwają kilogramy glonów łopatami i grabiami, a w najgorszych momentach wspomagają się koparką. Takie sprzątanie może jednak trwać godzinami, a gdy minie kilka kolejnych, wszystko i tak wraca do pierwotnego stanu.
– Czyścimy plaże rano, a czasem też popołudniu i w nocy, a potem i tak trzeba wrócić, żeby zrobić to ponownie – powiedział Mara Lezama, burmistrz Cancun cytowany przez The Independent.

Dlatego według ekspertów środki przeznaczone na oczyszczanie plaż są niewystarczające, a zamiast poszukiwać długoterminowego rozwiązania, władze niepotrzebnie stawiają na te krótkotrwałe. Podkreślają też, że problem nie zniknie sam i jeśli politycy nie uporają się z nim teraz, to i tak będzie powracał w przyszłości. Tym bardziej, że pojawienie się glonów w takiej liczbie jest efektem wielu czynników m.in. zmian klimatycznych, coraz cieplejszej wody czy zmiana jej składu chemicznego.

– Codziennie toczymy nierówną walkę przeciwko temu zjawisku, które może zabić nasz stan jako turystyczny kierunek – napisali w oficjalnym liście do prezydenta mieszkańcy Quintana Roo. – Pomimo wielkich wysiłków tysięcy ludzi, ta praca wciąż jest niewystarczająca – dodają.
Zjawisko, które w tak dużej mierze przeszkadza turystom, jest też problemem dla mieszkańców. Blisko 40 proc. osób pracujących w Cancun ma posady w branży turystycznej, a w 2017 roku aż 90 proc. PKB Quintana Roo pochodziło właśnie z sektora usługowego. Przedsiębiorcy zaznaczają też, że choć ten czas w roku zawsze był słabszy niż inne, to nigdy nie było aż takich spadków.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?