Plaga pijaków w samolotach wymyka się spod kontroli. Pilot obezwładnia pasażera, linie chcą zakazać sprzedaży alkoholu
Do incydentu doszło pod koniec lipca w czasie lotu krajowego American Airlines. Jak donoszą lokalne media, 25-letni Michael Kerr upił się kilkoma szklaneczkami whiskey i zaczął awanturować się z obsługą pokładową.
Prawdziwe problemy zaczęły się, gdy samolot wylądował. Pasażer wstał, gdy samolot ledwie dotknął ziemi i ruszył do wyjścia. Z reakcji świadków wynika, że Kerr wdał się w pyskówkę ze stewardessą, zagroził, że złamie jej szczękę i próbował kopnąć. Udało mu się jakoś przedrzeć pod drzwi wejściowe, gdzie wdał się w kłótnię z pilotem, który nalegał, by ten zajął swoje miejsce. Mężczyzna jednak zaczął się przepychać do wyjścia i… staranował jedną ze stewardes. W efekcie został od razu powalony na ziemię i zablokowany przez pilota.
Trafił do aresztu, jednak został z niego zwolniony po wpłaceniu 25 tys. USD kaucji. Obecnie czeka na proces, jednak nie to jest w tej sytuacji najciekawsze.
Pijackich incydentów coraz więcej
Problem awanturujących się po alkoholu pasażerów jest coraz większy nie tylko w USA, ale też w Europie, a najwięcej takich przypadków ma miejsce w Wielkiej Brytanii.
Co kilka tygodni, „Daily Mail” i inne brytyjskie tabloidy informują o burdach i awanturach, które na pokładzie samolotów wywołują pijani pasażerowie. Niektóre linie już zareagowały – w zeszłym roku Ryanair wprowadził na wszystkich lotach z Wielkiej Brytanii na Ibizę zakaz wnoszenia kupionego w sklepie bezcłowym alkoholu na pokład samolotu. Jeśli ktoś już taki alkohol kupił – musi go mieć w bagażu nadawanym albo oddać przy bramce wejściowej.
Z tego powodu nowo wybrany minister ds. lotnictwa Tariq Ahmad zapowiedział, że rozważa wprowadzenie ograniczenia sprzedaży i konsumpcji alkoholu na lotniskach w Wielkiej Brytanii. Oczywiście, przedstawiciele lotnisk od razu podnieśli wielkie larum, bo przecież sprzedaż alkoholu stanowi znaczną część przychodów znajdujących się na lotniskach sklepów i restauracji.
Problem jest jednak poważny.
– Lotniska i linie lotnicze powinny ostrożnie podchodzić do problemu sprzedaży alkoholu. Jeśli pójdę do pubu w sobotę i będę pijany, to przecież nikt nie sprzeda mi alkoholu ze strachu o utratę licencji. Podobną, a może nawet jeszcze bardziej restrykcyjną politykę powinny przyjąć bary na lotniskach – mówi Andy Cooper, ekspert ds. lotnictwa.
Jak to wygląda w praktyce? Teoretycznie linia lotnicza ma prawo nie wpuścić na pokład pasażera, który znajduje się pod wpływem alkoholu, jednak w praktyce taki delikwent musi pijany niemal do nieprzytomności, żeby spotkała go taka kara.
– Jeśli pasażer jest w stanie samodzielnie wejść na pokład, a do tego nie zachowuje się w sposób agresywny, to przymykamy oko na jego stan – mówi nam anonimowo stewardessa pracująca w jednej z tanich linii.
Powoli zaczyna to się jednak zmieniać. Na Wyspach szlak przeciera linia Jet2, która zapowiedziała, że na dobry początek nie będzie sprzedawała alkoholu na swoich porannych lotach, tj. przed 8 rano.
W specjalnym komunikacie czytamy, że tylko w ostatnim roku przedstawiciele Jet2 nie wpuścili na pokład 500 pijanych pasażerów. Z kolei ponad 60 awanturujących się osób otrzymało dożywotni zakaz podróżowania tą linią lotniczą.