Fly4free.pl

Parszywa trzynastka, jak (nie) dać się oszukać w Wietnamie (relacja)

Oszukano nas już na pierwszej transakcji, byliśmy tego zupełnie świadomi. Po wylądowaniu i wypłacie z bankomatu krążyliśmy niespiesznie po parkingu przed lotniskiem, głusi na nawoływania naganiaczy, aż w końcu wszyscy dali sobie z nami spokój. Zasada nr 1: Nie ulegaj namowom, działaj bez pośpiechu i rozpoznaj teren. Zamiast taksówki do Hanoi za 15 dolarów znaleźliśmy autobus za 2,5. Oficjalnie, bo zapłaciliśmy więcej. Kierowca z przylepionym uśmiechem uparcie odmawiał nam wydania reszty, udając, że nie wie, o co nam, frustratom z Europy, chodzi. Po pierwszym spięciu oddał część pieniędzy i ostatecznie zamknął się w sobie. Ani prośby ani groźby nie pomogły w nawiązaniu z nim kontaktu (ani w odzyskaniu reszty).

Same same, but different

Podróżowanie do krajów biedniejszych, gdzie wszystko jest o wiele tańsze, rodzi dylemat: nie dać się oszukiwać i wykłócać o grosze czy machnąć ręką i dać ludziom zarobić? Po obserwacjach i przemyśleniach zdecydowałam nie przymykać oczu na nieuczciwość. To nic, że ja nie zbiednieję. Reaguję, kiedy komuś nie chce się starać i pracować, a domaga się pieniędzy. Podczas całej podróży spisałam Parszywą Trzynastkę – 13 sposobów, jak po wietnamsku naciągnąć turystę:

1. Zawyżać ceny kilkukrotnie w stosunku do cen dla miejscowych, przedstawiać inne bilety, menu i cenniki z cenami „dla turystów” (dla miejscowych wyciągać właściwe spod lady).
2. Z uśmiechem odmawiać wydania reszty.
3. Dodawać płatne bonusy do zamówień (np. chusteczki do wytarcia rąk w cenie drugiego obiadu).
4. Do cen podanych w cenniku/menu doliczać malutkie, niezauważalne nadwyżki.
5. Przy podawaniu ceny stale mylić 10 z 100 oraz kilkanaście z kilkadziesiąt – fifteen (15) przy kasie okazuje się fifty (50).
6. Po zainkasowaniu należności przynieść towar i ponownie wyciągnąć rękę po zapłatę.
7. Oferować towary z bazaru bezpośrednio w sklepie przy fabryce: bez marży, ale kilkakrotnie drożej (same same, but different!).
8. Sprzedać bilet na turystyczny autobus klasy lux, a podstawiać rozpadający się wehikuł do masowego transportu miejscowych (ale dopiero po oddaleniu się od miejsca zakupu biletu, by śpieszącym się turystom ograniczyć możliwość reklamacji).
9. Podać cenę za dzień, przy rozliczeniu upierać się przy tym, że chodziło o cenę za dzień na osobę.
10. Przyjąć opłatę za dwa dni z góry, po pierwszym dniu żądać opłaty za drugi dzień.
11. Inkasować bezzwrotnie pełną cenę za popsuty sprzęt.
12. Do wycieczek sprzedawać obowiązkowe pakiety biletów wstępu, ale nieobowiązujące w punktach odwiedzanych na trasie. Podczas wycieczki oferować właściwe bilety.
13. Być rozmownym i gościnnym, niepytanym wskazywać drogę, zapraszać na herbatkę na werandzie. Na koniec wystawić kosztorys. Nie zgadzać się na mniej!

Nawet wietnamskie banknoty biorą udział w spisku. Na wszystkich jest łagodna twarz Ho Chi Minha, a 10 tys. i 100 tys. są w niemal jednakowym kolorze, różnią się tylko kropką między zerami. Same same. But different!

Autobus wysadza nas na prawym brzegu jeziora Hoan Kiem w Hanoi, gdzie rozciąga się stara dzielnica niedrogich hoteli, knajpek i małych biur turystycznych, zwanych tutaj kafejkami. Każde miasto w Wietnamie ma swój backpackerski kwartał, gdzie sprzedaje się pamiątki, podrabiane przewodniki Lonely Planet i używane książki pozostawione w hotelach. Niektórzy odrzucają takie turystyczne enklawy, twierdząc, że nie pozwalają poznać prawdziwego oblicza danego miejsca. Według mnie mają swój podróżniczy klimat, bez porównania łatwiej znaleźć tu tani nocleg i posłuchać opowieści innych wędrowców. W bocznej uliczce w rodzinnym hoteliku znajdujemy pokój za 10 dolarów. Nie ma okna, więc trudniej dociekać czystości pościeli. Właściciele z dziećmi śpią w recepcji, w ołtarzyku na podłodze tlą się kadzidełka.

Azjatyckie miasta przechodzą zdumiewającą przemianę oblicza nocnego w dzienne. Ciemne, ulice z opuszczonymi blaszanymi roletami i przemykającymi dyskretnie szczurami za dnia zmieniają się nie do poznania. Kilka razy miałam z tego powodu problemy z odnalezieniem drogi. Budzi nas poranny zgiełk: klaksony skuterów, dzwonki riksz i nawołujący sprzedawcy. Na wystawach króluje neonowy kolor tkanin, lampionów i nieznanych owoców. Tutaj ananas ma kolor żółtka, a jego słodycz szczypie w język. Obieranie go jest sztuką: najpierw maczetą oskrobuje się stwardniałą skórę, przytrzymując owoc za liście. Następnie usuwa się pozostałe fragmenty skórki wrośnięte w miąższ. Efektem tego procesu są spiralne rowki, nadające owocowi wyrafinowany kształt. Ta ażurowa wycinanka wykonana wielkim, nieporęcznym ostrzem wprawnej ręce zajmie dwie minuty.

Po Hanoi trudno się poruszać. Ulice to zwarty strumień wszelkich pojazdów siodełkowych, a na chodnikach od rana do wieczora trwa uczta. Jedzenie jako czynność przyziemna nabiera tu dosłownego znaczenia. Wietnamskie restauracje to skupiska niskich stołeczków, pośród których stoją parujące garnki ze strawą. Takie lokale są często wyspecjalizowane i serwują np. tylko jedną zupę, którą akurat w hurtowej ilości przygotowała właścicielka wyszynku. Nie ma karty dań, dostępne potrawy wyłożone są w naczyniach ustawionych na ziemi. Świeże owoce morza unoszą się w wodzie w plastikowych miskach, w milczeniu czekając na nabywcę. Kraby, krewetki, małże, homary, kalmary – tutaj nie ma kupowania kota w worku. A raczej psa, bo klatki z psami również bywają częścią wystawek dla smakoszy. Te gotowe do spożycia leżą na stosikach na ladzie. Tak jak paryżanie, mieszkańcy Hanoi cenią sobie posiłki z widokiem na życie ulicy, dlatego popularne są chodnikowe pikniki rodzinne na rozłożonej tekturze, a nawet mini-ogniska.

O ile Hanoi to wspomnienie Indochin, wciąż żywe w kolonialnych budynkach dzielnicy francuskiej, ocienionych drzewami alejach, nastrojowej Świątyni Literatury, licznych pagodach i baśniowym teatrze lalek na wodzie, Sajgon znajduje się na drugim końcu, nie tylko w sensie geograficznym. To najnowocześniejsze miasto Wietnamu i tej części Azji. Szerokie ulice, „zachodnie” osiedla bloków, nowoczesne biurowce i centra handlowe to krajobraz dnia, w nocy życie przenosi się do klubów. Wszędzie czuć fascynację USA. Knajpy mają amerykańskie lub indiańskie nazwy, chudzi Wietnamczycy w strojach kowbojów zapraszają do saloonu w stylu Dzikiego Zachodu. W dyskotekach króluje wykonywany na żywo „Hotel California”, w rytm którego samotni biali piją drinki w towarzystwie 5-8 ślicznych skośnookich gruppies. On stawia wszystkim drinki, one się uśmiechają. Mijamy wystawy salonów urody męskiej ze sztabami fryzjerek w skąpych fartuszkach i na niebotycznych obcasach. Na ulicach spaceruje dużo sezonowych par biały-Wietnamka, najczęściej on jest dużo starszy. Wszyscy znają zasady układu, nikogo to nie dziwi. Częstym widokiem są też mieszane starsze małżeństwa. Myślę o przeszłości, partyzanckich tunelach Chu Chi i Muzeum Pozostałości Wojennych.

Rozciągłość południkowa Wietnamu wynosi 1750 km, co sprawia, że kraj jest niezwykle zróżnicowany klimatycznie i krajobrazowo. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, niezależnie od pory roku i preferencji. Na północy, w graniczącej z Chinami prowincji Lao Cai, znajdują się góry o wysokości 3000 m n.p.m. To idealne miejsce dla fanów trekkingu, tutaj w otoczeniu spektakularnych ryżowych tarasów, a także miłośników etnografii. Okolice Sa Pa, dawnej francuskiej stacji górskiej, słyną z różnorodnych mniejszości etnicznych, noszących na co dzień przepiękne ludowe stroje. Ci, którzy nie potrafią zdecydować się między morzem a górami zachwycą się legendarną zatoką Ha Long, z której szmaragdowych wód wyłania się ok. 1900 skalistych wysepek, powstałych podobno w wyniku uderzeń ogona Spadającego Smoka. Kilkugodzinny rejs z przystankami na zwiedzanie widowiskowych jaskiń i zakupy w pływających wioskach to za mało.

Trasę większości podróżujących po Wietnamie wyznacza otwarty bilet autobusowy na linii Hanoi-Sajgon, wygodna i najtańsza forma przemieszczania się po kraju. Autobusy mają miejsca leżące, zatrzymują się w turystycznych miastach. Codziennie kursuje nimi wesoła podróżnicza brać z całego świata, na pokładzie tworzy się mini-społeczność. Opowieści przy piwie, przystanki w przydrożnych zajazdach i dużo śmiechu pomagają przetrwać nawet kilkunastogodzinną podróż po wyboistych drogach. Pierwszy przystanek to Hue, cesarskie miasto nad Rzeką Perfumową, obowiązkowy punkt programu dla miłośników orientalnych ogrodów i architektury. Tak jak Pekin, Hue ma Zakazane Miasto, w znacznym stopniu zniszczone przez bombardowania. Prawdziwie mistyczne spotkanie z przeszłością czeka nas poza miastem, na szlaku grobowców Dynastii Nguyen, do których dopłyniemy łodzią. Na pierwszy rzut oka niewiele widać. Dostępu do grobowców i świątyń chronią ciasne pierścienie drzew i jeziora. Panuje głęboka cisza, przerywana czasem niefrasobliwym świergotem ptaków. Dumne, choć podniszczone pałace dają świadectwo świetności zmarłych cesarzy. Głęboko w zaroślach ukrywają się niedostępne dla zwiedzających grobowce. Oto definicja wiecznego odpoczynku.

Kilka godzin drogi wzdłuż wybrzeża znajduje się Hoi An, stare portowe miasto ze wspaniałą plażą nad Morzem Południowochińskim. Powstały pod koniec 1 tysiąclecia p.n.e. port z czasem przejął kontrolę nad tą częścią morskiego szlaku jedwabnego. Tutaj czas się zatrzymał. Stare świątynie i kupieckie domy w kolorze intensywnej żółci i błękitu zawdzięczają swoją dzisiejszą krasę Polakowi, Kazimierzowi Kwiatkowskiemu, kierującemu pracami konserwatorskimi w pobliskim Mỹ Sơn, dawnym sanktuarium Czamów ukrytym w dżungli, wietnamskiej miniaturze Angkoru. Centralnym punktem starówki jest Most Japoński, jedyny na świecie kryty most ze świątynią buddyjską. Hoi An to także miasto lampionów, które w nocy pełną gamą kolorów rozświetlają uliczki, budynki i mosty, jak za dawnych czasów. Oczarowani zamawiamy piwo przy świecach w stołeczkowym pubie pod chmurką. I pod lampionem.

Po kilkutygodniowym maratonie zwiedzania pora odpocząć nad morzem. Wysiadamy najpierw w Nha Trang, typowo miejskim kurorcie: niezbyt czysta plaża z handlarzami wszelkiego dobra, obok szosa, za nią szpaler wielopiętrowych hoteli. Nad miastem wznosi się 21-metrowy posąg Buddy. Nie ma tu wyraźnego centrum zakupowo-rozrywkowego. Popularną atrakcją jest całodniowy rejs łodzią wśród wysp na zatoce. W programie owoce morza na pokładzie, rock’and’rollowy występ domorosłych muzyków, nurkowanie z fajką i „pływający bar” – wszyscy wskakują do wody w kołach ratunkowych, a barman z drewnianej skrzynki wydaje tanie wino w plastikowych kubeczkach. Prawdziwy relaks odnajdujemy w Mui Ne, wiosce rybackiej, przy której wyrosła przystań dla plażowiczów i kitesurferów. Tutaj zabudowa jest niska, ukryta w cieniu strzelistych palm. W knajpkach pod dachem z liści smakujemy fantastyczne koktajle z owoców i świeże ryby, złowione w nocy do jednej z dziesiątek maleńkich łódek przypominających miski, latarkami zmieniających morze w rozgwieżdżone niebo.

Ostatnim punktem programu jest Delta Mekongu. Niestety, lokalny organizator zabrał nas tylko kilkadziesiąt kilometrów od Sajgonu, mimo że wykupiliśmy droższą, dalszą wycieczkę. Zamiast upragnionego pływającego targu zobaczyliśmy prezentację kremów i występ artystyczny, zrobiliśmy sobie zdjęcie z wężem i kupiliśmy kokosowych tofików. Na każdym kroku płatne usługi i towary. Na pocieszenie 10-minutowa wycieczka łódką po kanale wśród trzcin i godzina na objechanie rozklekotanym rowerem wysepki na rzece. W nocy po powrocie z zamkniętego pokoju hotelowego zginął nam telefon. Wcześniej, podczas kolacji na tętniącej nocnym życiem ulicy, w zdumieniu usłyszeliśmy za plecami: „Kujciak! Ziupa!” Podejrzewaliśmy rodaków strojących sobie żarty z lokalnych, ale to polsko-wietnamska para przyjechała w odwiedziny do rodziny. 8-letni chłopiec bardzo uprzejmie przywitał nas piękną polszczyzną. Jego tata, Wietnamczyk, pracuje codziennie w restauracji w warszawskich Złotych Tarasach, a spotkaliśmy się 8,5 tys. kilometrów dalej. Po przemiłej i zupełnie bezpłatnej rozmowie zdecydowaliśmy: Wietnam jest fantastyczny, ale jeśli Wietnamczycy, to tylko nasi!

Wietnam – co warto wiedzieć przed wyjazdem

Pieniądze: walutą jest dong wietnamski. 1 dolar – 21 tys. VND. Na miejscu taniej jest płacić w dongach, dolarami można płacić za hotele i wycieczki. Bankomaty są wszędzie, do prowizji banku doliczana jest opłata na miejscu (20-60 tys. dongów). Jednorazowo można wypłacić do 4 milionów dongów (ok. 190 dolarów).

Dojazd: samolotem. Od marca b.r. LOT zawiesił bezpośrednie połączenie do Hanoi. Obecnie do Hanoi lub Sajgonu polecimy z min. 1 przesiadką.

Termin: dla chcących zwiedzić cały kraj dobrą porą jest wczesna wiosna (marzec-maj). Na północy temperatury utrzymują się wtedy na poziomie 15-20 stopni. Na południu przez cały rok jest ciepło, ok. 27 stopni, jednak od czerwca do listopada trwa pora deszczowa, opady i wilgotność w powietrzu stają się bardzo dokuczliwe, istnieje także ryzyko monsunów i tajfunów. W miesiącach zimowych natomiast nieprzyjemnie zwiedza się północ, jest bardzo chłodno i wietrznie.

Dla mniej elastycznych pocieszający jest fakt, że o każdej porze roku temperatury w Wietnamie znacznie się różnią ze względu na to, że kraj obejmuje kilka stref klimatycznych. Dlatego nawet gdy w jednym regionie zastanie nas deszcz i chłód, w innym wciąż mamy szansę plażować i cieszyć się słońcem.

Wizy: Polaków obowiązuje wiza. Koszt turystycznej wizy 30-dniowej wielokrotnej (pozwalającej na przekraczanie granic w trakcie pobytu) to 200 zł. Formalności załatwimy w Ambasadzie Socjalistycznej Republiki Wietnamu (ul. Resorowa 36, 02-956 Warszawa, tel. 22 651 60 98). W biurach turystycznych możemy także ubiegać się o promesę wizy, którą obierzemy na lotnisku po wylądowaniu. Kontakt do Ambasady RP w Hanoi: 3 Chua Mot Cot, Hanoi, tel. (0084 4) 845 20 27.

Szczepienia: nie ma obowiązkowych szczepień. W niektórych rejonach Wietnamu (zwłaszcza w wilgotnych lasach na południu) istnieje zagrożenie malarią.

Bezpieczeństwo: jest bezpiecznie, bez problemu można podróżować samodzielnie. Wietnamczycy to jednak prawdziwi mistrzowie naciągania. Trzeba bardzo uważać przy płaceniu i ustalać ceny z góry, najlepiej na piśmie. W Sajgonie grasują kieszonkowcy, łącznie z obsługą hotelową.

Transport: Wietnam posiada bardzo dobrą infrastrukturę turystyczną, podróżowanie po kraju na własną rękę nie stanowi problemu. Podróżni poruszają się na ogół na trasie z północy (Hanoi) na południe (Sajgon) lub odwrotnie. W obu miastach liczne agencje turystyczne oferują otwarty bilet na sypialne autobusy z dowolną liczbą przystanków w najciekawszych miejscowościach. Koszt biletu z 5 przystankami (Hanoi – Hue – Hoi An – Nha Trang – Mui Ne – Sajgon) to 55 USD (przejazd na każdym odcinku podróży rezerwujemy telefonicznie lub osobiście w agencji dzień wcześniej, może to dla nas zrobić obsługa hotelu).

Pociągi są droższym i niekoniecznie wygodniejszym środkiem transportu, jadą dość wolno. Autostop właściwie nie funkcjonuje (większość Wietnamczyków jeździ skuterami), nie ma też typowych wypożyczalni samochodów, można wynająć przewodnika z samochodem. Obowiązuje międzynarodowe lub wietnamskie prawo jazdy.

Wygodną opcją są przeloty między miastami, oszczędniej jest rezerwować je z wyprzedzeniem.

Zanurzenie w lokalny styl życia i ciekawą formę zwiedzania oferuje jazda skuterem (od 5 USD za dzień). Na początku wymagane są nerwy ze stali.

Agencje turystyczne oferują wycieczki do najpopularniejszych miejsc, na ogół opłaca się z nich korzystać. Inaczej można stracić sporo czasu, nic przy tym nie oszczędzając.

Po miastach można poruszać się taksówkami lub rikszami, koniecznie trzeba się targować.

Ceny: Butelka wody 1,5 l: – 7-15 tys. VND, danie w ulicznych knajpkach, np. ryż, makaron z dodatkami: od 25–40 tys. VDG, zupa od 10 tys. VND, piwo – od 10 tys. VNG, nocleg w hotelu: od 7 USD za pokój dwuosobowy, drożej jest w dużych miastach (od 10 USD w skromnych warunkach) lub miejscach szczególnie popularnych wśród turystów (np. Hoi An – od 12 USD za pokój). Uwaga: słowo „Backpacker” w nazwie wcale nie świadczy o konkurencyjnych cenach. Oszczędni powinni skierować się do małych rodzinnych hotelików, wskazane jest targowanie.

Prąd: 220 V, pasują polskie wtyczki

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
wszystko zalezy od uporu w dobijaniu targu... przy bardziej agresywnym podejsciu przedstawione ceny mozna znacznie zbic. bylem w wietnamie marzec-kwiecien 2012 "nocleg w hotelu: od 7 USD za pokój dwuosobowy, drożej jest w dużych miastach (od 10 USD w skromnych warunkach) lub miejscach szczególnie popularnych wśród turystów (np. Hoi An – od 12 USD za pokój)" my placilismy zazwyczaj 4-5USD za 2 osobowy pokoj - wietnamska dwojka ma 2 duze lozka i niekiedy bralismy taki pokoj dla 4 osob a cena pozostawala niezmienna. w duzych miastach nie jest drozej tylko poszukac trzeba dluzej... w centrum ha noi 6usd za 2 osobowy pokoj a w Hoi an 5usd. pozostaje jeszcze poruszona w artykule kwestia dawania zarobic lokalsom... ale jesli budrzet ma sie ograniczony to warto wytrwalym byc w negocjacjach.
rutek, 26 maja 2012, 16:50 | odpowiedz
Przeciez autobus z lotniska w Hanoi kosztuje 5000 VND, czyli 0,25USD, a nie 2 dolary. po za tym wystarczy troche poczytac przed wyjazdem a na miejscu myslec i nic cie nie oszuka
Madzia86, 26 maja 2012, 16:54 | odpowiedz
warto dodać, że choć nie ma szczepień obowiązkowych to jednak zgodnie z WHO i CDC Przychodnia Szczepień Ochronnych i Centrum Medycyny Podróży jednak pewne szczepienia zaleca, jak błonica, tężec, polio, żółtaczka czy dur brzuszny oraz cholera czy wścieklizna.
Aga, 26 maja 2012, 17:47 | odpowiedz
Ja dodam od siebie dwa ich patenty. 1. Młode dziewczyny zaczepiają proszą o podpis czy coś takiego pytają czy pomagasz innym i mówią że zbierają dla czerwonego krzyża pieniądze i proszą o wsparcie pokazując przy tym jaką lipną legitymację i jakieś pismo. Zwykłe naciąganie spotykane również i w Polsce ale jak można się przyjrzeć sporo osób daje czas nie małe (przynajmniej dla mnie pieniądze) 2. Raczej już drobne oszustwo, wydawanie reszty w monetach - dostałem raz jakieś ich monetki jednak przy próbie płacenia nimi NIKT ich nie chciał przyjąć. Ogólnie, osobiście nie spotkałem się z gigantycznym naciąganiem, ale zawsze najlepiej zapytać o cenę na kartce przed jakimiś zakupami czy próbowaniem lokalnej smacznej kuchni. W razie czego masz jak byk, że pytałeś i tyle zapłacisz. Aha Jakby ktoś zastanawiał się nad wycieczką po zatoce Ha Long to odrazam z nocowaniem na Cat Ba (3dni, dwie noce), jeden wieczór podczas którego nic nie zobaczysz ciekawego na wyspie a rano śniadanie i powrót na statek.
Artur, 26 maja 2012, 18:41 | odpowiedz
"...gdzie rozciąga się stara dzielnica niedrogich hoteli, knajpek i małych biur turystycznych, zwanych tutaj kafejkami" chodzi raczej o to,ze w calym Wietnamie jest niezliczona ilosc klonow podszywajacych sie pod jedna z najbardziej znanych i zarazem godnych polecenia agencji turystycznych "Sinh Cafe" ktora to wlasnie z tego powodu zmienila swoja nazwe i obecnie nazywa sie "Sinh Tourist". "kafejki" natomiast zostaly i czasami wlasnie oferuja wycieczki o jakich napisalas ;) "Niestety, lokalny organizator zabrał nas tylko kilkadziesiąt kilometrów od Sajgonu, mimo że wykupiliśmy droższą, dalszą wycieczkę. Zamiast upragnionego pływającego targu zobaczyliśmy prezentację kremów i występ artystyczny, zrobiliśmy sobie zdjęcie z wężem i kupiliśmy kokosowych tofików"
didge, 26 maja 2012, 18:43 | odpowiedz
Dobry artykuł! Proszę o taki sam o Bangkoku, wybieram się i chetnie się dowiem czego sie strzec :)
Tomasz, 26 maja 2012, 19:19 | odpowiedz
Witam na przełomie marca i kwietnia razem z kumplem byliśmy w 31dni w Wietnamie , Kambodży i Tajlandii. Opisywane dzikie problemy z naciąganiem moim skromnym zdaniem są totalnie bezsensownie wyolbrzymione. Przykro mi ale nie mogę się z tym zgodzić , na milion % mogę dać sobie obciąć prawą dłoń którą trzymam właśnie myszkę żę o wiele wieksze naciąganie i za naprawdę rubą kasę można spotkać w każdym z POlskich miast a moje ukochane miasto stołeczne króluje w śród naciągaczy i wszelkiego rodzaju cwaniactwie. Nie wydali Pani reszty , rozumiem , ma Pani racje trzeba być uczciwym ale ile tej reszty Pani nie wydali 2zł? 3zł? Taksówka kosztuje z lotniska pod jeziorko na starówkę 330.000VND to okolo 15-16$ a autobus 0,5$ przecież to wybór , można jechać tym albo tym , takie samo naciąganie jak unas. Zupka zadroga , bo się na początku nie spytało o jej cene, czy to problem kelnerki? nie to Pani problem. Nie można przez totalną nie znajomość terenu, obyczajów , kultury , wiary i 1000 innych aspektów społecznych mieżyć wszystkich swoją miarą. Dla mnie to nie obiektywny, bełkot zfrustrowanej forumowiczki, którego w życiu bym nie opublikował i na podstawie którego nie wyrobiłbym sobie opinni o całym wietnamie. Zapraszam na foto wyprawy z "Azja w obiektywie" u nas poznasz smak prawdziwej przygody bez zbędnego stresu , niemusisz się o nic martwić. www.azjawobiektywie.pl
Arkadiusz Kurnicki, 26 maja 2012, 20:37 | odpowiedz
Oj autorko. To chyba Ci z oczu zle patrzy lub mialas jakiegos ogromnego niefarta ewentualnie slabo u Ciebie z mysleniem. Wystarczy zachowac zdrowy rozsadek bardzo mala jest szansa ze Cie ktos oszuka.
Daniel, 26 maja 2012, 21:30 | odpowiedz
jakieś takie bardzo negatywne podejście do ludzi i podróżowania...
marek2011, 26 maja 2012, 23:04 | odpowiedz
Byłem w Wietnamie, grzecznie i 1000 razy tłumaczyłem im, że to nieetycznie kłamać... Nie było zamówionej taksówki na lotnisku, pojechałem lotniskową i kazałem od razu sobie w hotelu oddać zanim zostałem na noc, że nie przysłali swojej taksówki. Pytasz o cenę wycieczki w kilku biurach - nabierasz pojęcia o realnej cenie. Stoisz przy garkuchni, patrzysz ile płacą lokalni, wskazujesz palcem jadło na stoliku i płacisz tyle samo, itd itp... Odrobina inteligencji i radzisz sobie. Lub zadajesz szpanu - wydajesz więcej, a marudzisz później, najlepiej, że się nie da. Taka karma.
noname, 26 maja 2012, 23:05 | odpowiedz
Przykro mi, ze autorka miala takie zle doswiadczenia w Wietnamie, w kraju - jak wynika z relacji - oszustow. Musialo byc to koszmarne doswiadczenie, ze autorka zaczyna relacje swojej podrozy na drugi koniec swiata od slowa "Oszukano nas". I przykro mi powiedziec wprost, ze to taki tendencyjny artykul, chwilami az absurdalny. Podroz wymaga otwartosci na innych ludzi, zrozumienia czy tez chec zrozumienia innych kultur. Pewne sytuacje moga wynikac z nieporozumienia. Wszedzie mozna sie trafic na przypadki ludzi, ktorzy chca zarobic, nawet niezbyt uczciwie. Ale od razu stereoptypowac? Mnostwo moich znajomych Europejczykow zwiedzilo Wietnam, i dla kazdego z nich, podroz do Wietnamu byla wielkim doswiadczeniem. I w przeciwienstwie do autorki artykulu, Wietnam to kraj ludzi sympatycznych, usmiechnietych, otwartych ludzi. MOze to kwestia nastawienia? Bo jesli podruzje sie z przeswiadczeniem, ze wszyscy dookola probuja mnie oszukac, to nic dziwnego, ze "nas oszukano".
Saigon guy, 26 maja 2012, 23:44 | odpowiedz
A ja się zastanawiam, ile to trzeba mieć tupetu tak ludzi oszukiwać jak Wietnamczycy... Dobrze, że taki artykuł powstał i warto, aby były inne podobne. Ja przynajmniej dzięki niemu skreślę zapyziałych cwaniaków z listy krajów, które chciałbym odwiedzić :)
Kamil, 27 maja 2012, 0:48 | odpowiedz
brawo Arkadiusz ja stoję na stanowisku, że podróżowanie nie jest dla wszystkich
Jodziak, 27 maja 2012, 8:43 | odpowiedz
@Kamil To nie jest tupet, po prostu ten kraj jest na dorobku. Wujaszek Ho uwolnil rynek i kazdy radzi sobie jak moze. W Polsce bylo podobnie jak upadla komuna i prawie kazdy zabral sie za handelek. Pojedziesz do krajow arabskich i jest podobnie. Trzeba po prostu uwazac i przygladac sie ludziom. Ja od jakiegos czasu kupuje dolary w banknotach 1$, w Wietnamie wielokrotnie pomoglo mi to uniknac tzw wydawania reszty. Jak ktos chcial jakiejs absurdalnej ceny za ananasa to po prostu mu mowilem ze za tyle to ja sobie moge w kraju kupic, no i cena jakos magicznie opadala nizej, a jak nie to za rogiem byl koilejny sprzedawca.
macdik, 27 maja 2012, 8:45 | odpowiedz
Moim zdaniem Autorka wszystko jednak znacznie przekoloryzowała i mam wrażenie, że od samego początku swojej podróży po tym kraju była naładaowana wyłącznie negatywnymi emocjami. Jeśli ktoś podróżuje z założeniem aby tylko przypadkiem nie wydać 50 centów więcej to na ogół pada ofiarą własnej obsesji na tym punkcie. W Wietnamie, tak jak w większości innych krajów, trzeba zachować ostrożność, ale ludzie są generalnie sympatyczni i pomocni. A to że chcą zarobić - przepraszam bardzo, a co do cholery jest w tym złego??? To że pani biegająca w upale z ananasami po ulicy (ciekawe czy Autorka choć raz wzieła na kark nosidło z tymi owocami i sprawdziła ile to waży) powidziała mi o 10 tys. dongów więcej niż lokalesowi??? Poprostu straszne: byłem oburzony i miałem zepsuty cały dzień gdy trafiała mi sie taka podła oszustka!!! Na czarną listę z nią i jej krajem!!! A teraz na poważnie: czy Autorka w ogóle wie na czym polega handel: własnie na tym, jest towar, jest cena. Jeśli nie chcesz, nie kupujesz, albo sie targujesz. Prosta zasada sprawdzająca się w 99% przypadków. Ludzie nauczcie sie podrożować, a potem oceniajcie inne kraje i kultury. Przepraszam za dużą doze złośliwości ale ten tekst do takiej reakcji własnie skłania. Niestety.
marek2011, 27 maja 2012, 9:07 | odpowiedz
Wietnam to kraj kontrastu. Spotkać można zarówno sympatycznych, otwartych i uśmiechniętych obywateli jak i oszustów i złodziei. Praktycznie w każdym kraju tak jest. Pisanie, że autorka sama jest winna jest bez sensu. Jadać do Azji trzeba mieć inne nastawienie. Ja odczucia po podróży mam pozytywne, mimo iż aktualnie leżę w łóżku przeziębiony, a podczas robinia drugie zdjęcia w Wietnamie skradziono mi aparat. Z taksówkami jest podobnie u nas. Ja napiszę kilka porad od siebie, bo to w sumie jest najważniejsze w relacjach. - warto obwiązać pasek od aparatu wokół ręki, gdyż kolesie na motorach wyrywają aparaty z rąk - z Hanoi jest autobus linia 17 z lotniska do miasta, w Sajgonie chyba 148 był nr autobusu (przystanek przy samym lotnisku) - warto poukładać pieniądze, grube rozmieniać w miejscach gdzie spokojnie możemy sprawdzić ile nam wydano, na ulicy najlepiej dawać odliczoną kasą - wycieczkę do Sapy i do tuneli lepiej zorganizować samemu, Deltę Mekongu i Ha long można kupić w biurze. - doliczane rzeczy do rachunku w restauracji są za chusteczki, ciastka i inne dodatki do obiadu - warto się targować, najwięcej 76 % ceny udało mi się zbić, często po około 50% My za wycieczki płaciliśmy tak: Delta Mekongu - 15$ Ha Long - 59$ Sapa - 64$
opt1c5, 27 maja 2012, 9:35 | odpowiedz
Kamil : A ja się zastanawiam, ile to trzeba mieć tupetu tak ludzi oszukiwać jak (Polacy, Ukraińcy, Rosjanie, Chińczycy, Peruwiańczycy, Wietnamczycy…) Dobrze, że taki artykuł powstał i warto, aby były inne podobne. Ja przynajmniej dzięki niemu skreślę zapyziałych cwaniaków z listy krajów, które chciałbym odwiedzić :) Tak Kamilu, najlepiej zamknąć się w domu, nigdzie nie wychodzić i nikt cię nie oszuka :)
wlodek, 27 maja 2012, 9:42 | odpowiedz
Witam, jeszcze nie czytałem takiego 'parszywego' artykułu na Fly4free jak napisała Pani Żelazowska. Dziwię się redakcji Fly4free że go umieściła na swojej stronie. Żeby to nie była głupota, to pomyślałbym że to - prowokacja. Żenujący artykuł, pełen jakiś tzw. 'rad' prowincjonalnego 'światowca' wygłaszanych ex cathedra. Pani pierwszy raz za granicą? Zgadzam się z p. Arkadiuszem że 'przez totalną nie znajomość terenu, obyczajów , kultury , wiary i 1000 innych aspektów społecznych mierzyć wszystkich swoją miarą'. Zgadzam się również z Saigon guyże 'podroz wymaga otwartosci na innych ludzi, zrozumienia czy tez chęci zrozumienia innych kultur. I jeszcze jeden cytat: ks. Tischner mawiał że są trzy rodzaje prawdy: 1.prawda, 2.cała prawda i 2.gó,,o prawda. I niestety ta relacja należy do tej trzeciej kategorii prawdy. Może lepiej posiedzieć w domu za piecem, proszę Pani?
lehara, 27 maja 2012, 9:53 | odpowiedz
Byłem w Wietnamie miesiąc i nic złego mi się nie stało. Autorka miała wyjątkowego pecha albo .... no właśnie - nie dokończę żeby nie obrażać. Oszukać to nas mogą na całym świecie i to niekoniecznie wietnamczycy :) Następnej wyprawy życzę bardziej udanej - proponuję kierunek: Szwajcaria albo Norwegia. Bo nawet nasza Polska może się okazać krajem oszustów i złodziei (proponuję przejażdżkę nocnym pociągiem z południa nad morze żeby się przekonać jak jest). pozdrawiam
WZL, 27 maja 2012, 11:44 | odpowiedz
Moim zdaniem przesadzacie trochę z krytyką. Weźcie pod uwagę, że nie tylko doświadczeni podróżnicy próbują swoją sił w tym kraju. To są doświadczenia jak na mój gust 'świeżynki' w podróżowaniu poza europą i dobrze, że to opisała, by inne świeżynki nie dały się naciągnąć. Dla ludzi którzy dużo podróżują to są oczywiste rzeczy na co trzeba uważać, ale pozwólmy innym na to, żeby dopiero to doświadczenie zebrali i nie okłamujmy się, że pierwsze razy bycia naciąganym budzą frustrację :) ja życzę powodzenia w dalszych podróżach i więcej dystansu do emocji :)
sylwia, 27 maja 2012, 11:45 | odpowiedz
I jeszcze żeby cos doradzić: Podróżując po świecie: - wyglądajcie jakbyście mieszkali w danym kraju od jakiegoś czasu; - miejcie kupę jednodolarówek do płacenia za drobne rzeczy/usługi; - zabierzcie z domu najstarszą komórkę; - zdejmijcie z szyji/pasa saszetkę z pieniędzmi; - oklejcie nowoczesny aparat taśmą czy inna izolacją coby wyglądał na zużyty; - przed wyjazdem zorientujcie się co jest i za ile; itp.itd. a zmniejszycie ryzyko kradzieży zarówno we Wloszech jak i Kambodży. i cieszcie się podróżą nawet jak przeplacicie; Ja za wizytę w Ha Long (z noclegiem na statku, transportem z Hanoi) zapłaciłem 35$ - a za to samo Anglicy, których spotkałem na łodzi zapłacili 300$! I nie zostali oni oszukani tylko dobrowolnie zgodzili się na taką cene bo się nie targowali! pozdrawiam
WZL, 27 maja 2012, 11:58 | odpowiedz
Dlatego tak uwielbiam Japonię ,gdzie mieszkałam przez prawie rok inne kraje azjatyckie mnie odpychają własnie przez te oszustwa! W Japonii nikt Cię nigdy nie oszuka! Za to ich uwielbiam :) I przez to miałam mieszane uczucia będąc w Korei, gdzie też próbowana mnie naciagać!!! :/
onna, 27 maja 2012, 11:59 | odpowiedz
Mnie również zbulwersował początek tego artykułu. Byłam w Wietnamie w tym roku i nie spotkałam się z żadnymi nieprzyjemnymi sytuacjami. Oczywiście należy poczytać przed wyjazdem jak ustrzec się przed zawyżonymi cenami i na co zwracać uwagę, należy zawsze przed skorzystaniem z usługi czy to w taksówce czy w restauracji uzgodnić dokładnie cenę. My się tej zasady trzymaliśmy i zawsze kwota jaką mieliśmy zapłacić była równa tej ustalonej. Oczywiście zdarzało się, że cena jaką podawali była zawyżona, ale jeśli nam nie pasowała i nie dało się stargować to szliśmy po prostu dalej. Tak jak wszędzie, każdy stara się zarobić ale nikt nas nie zmusza żebyśmy skorzystali z usługi akurat tej konkretnej osoby jak nam nie pasuje. Wietnamczycy są symatyczni i pomocni, Ci których my spotkaliśmy na drodze nie chcieli nigdy zapłaty za wskazanie drogi. W Hanoi spotkaliśmy też grupkę studentów którzy przysiedli się do nas żeby porozmawiać i poćwiczyć angielski. Mimo dużej ilości turystów grupka ta miała problemy ze znalezieniem osób do rozmowy, zapewne przez zamkniętość turystów. Są turyści i turyści... może niektórzy nie są stworzeni na tego typu podróże i powinni wybierać opcję all inclusive. Ja jadąc do innego kraju nie chcę tylko zobaczyć jak najwięcej budowli i znanych miejsc, ale poczuć klimat i poznać ludzi - to są najfajniejsze doświadczenia i wspomnienia:) Polecam w podróży zachować zdrowy rozsądek ale też otwartość na ludzi i nowe doświadczenia.
cwiartka, 27 maja 2012, 12:05 | odpowiedz
Nie zgadzam się z treścią artykułu. Spędziłam miesiąc w Wietnamie (kwiecień 2012) i uważam iż jest to niesamowity kraj. Przede wszystkim jest najlepsza relacja ceny do jakości. Podróżuje się niezwykle łatwo w porównaniu z resztą Azji. Oszukać Cie mogę wszędzie. Ale osobiście nie uważam aby Wietnamczycy byli jakimiś szczególnymi naciągaczami. Może chodzi poprostu o podejście do podróżowania? Wszędzie trzeba uważać, ale trzeba podróżować z uśmiechem i wówczas świat nie jest taki pesymistyczny jak przedstawiała go autorka artykułu. jadesobie.blog.pl
Grażyna, 27 maja 2012, 12:36 | odpowiedz
no cóż dołączam do nielicznego tutaj(na szczęście) grona osób, które nie mają najlepszej opinii o uczciwości Wietnamczyków. I nie dlatego, ze nie byłam przygotowana na wizytę w Azji. Odwiedziłam Tajlandię, Indie, Kambodżę, Sri Lankę wszystko na własną rękę i tylko w Wietnamie czułam się tak oszukiwana. Nie będę się rozpisywać o konkretnych sytuacjach i nie będę nikogo przekonywać do swoich racji. Najchętniej nic bym nie mówiła, ale z drugiej strony gdzieś tam we mnie siedzi taka zadra. Wszystkim wyjeżdzającym radzę tylko być czujnym i myśleć o tym jak zachowuje się wąż... Porównania nie wymyśliłam sama. Jechaliśmy autobusem z tubylcami. Zagadaliśmy z chłopakiem za nami (wreszcie trafił sie ktoś mowiący po angielsku). Przez 4 godziny dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy. Poruszaliśmy dziesiątki tematów włączając w to politykę i wojsko i przy tym ostatnim odezwał się chłopak siedzący obok mnie. Zrobił awanturę naszemu rozmówcy, że za dużo nam mówi i to tak jakby zdradzał swój kraj! Byliśmy zszokowani a na koniec usłyszeliśmy od tego awanturnika, że ojciec uczył go, że wychodząc z domu ma się zachowywać jak wąż. Jak dla mnie nic lepiej nie opisuje tubylców, dla mnie to węże. PS. wiem, że są wyjątki i my też na kilka trafiliśmy ale generalnie dużo lepiej czułam się w innych krajach. PS2 nie zmienia to faktu, że kraj bardzo interesujący, widoki piękne, kuchnia obłędna i wrócę tam jeszcze.
Agnieszka, 27 maja 2012, 12:59 | odpowiedz
Fakt, tekst ukazuje Wietnam w złym świetle ale pomyśleliście o tym, że jeśli ktoś dużo nie podróżuje to nawet nie wpadnie na takie rzeczy jak np. że ceny dla turystów będą mocno zawyżone albo dodawanie "gratisów" które później okazują się płatne. I później są różne kwiatki bo ktoś sie czuje oszukany... Poza tym, niestety, dużo osób nie przygotowuje się do podróży a ich wiedza opiera się często na pojedynczych tekstach albo wynikach wyszukiwania zdjęć w google (sama sprawdziłam, wpisując "Wietnam" poza paroma powtarzającymi się zdjęciami wojennymi, na 20 stron nie było ani jednego zdjęcia pokazującego coś innego niż raj). Ogólnie uważam, że takie teksty powinny być (tzn jak nie dać się oszukać) ale napewno nie napisane w taki sposób. Raczej z sugestiami na co zwrócić uwagę.
tikka, 27 maja 2012, 13:41 | odpowiedz
A te płatne chusteczki... aby za nie nie płacić to ich nie uzywac czy poprostu kazac je zabrać?
Tomasz, 27 maja 2012, 13:52 | odpowiedz
@ćwiartka "Wietnamczycy są symatyczni i pomocni, Ci których my spotkaliśmy na drodze nie chcieli nigdy zapłaty za wskazanie drogi." To faktycznie "dobrze" świadczy o reszcie Wietnamczyków :P
Kamil, 27 maja 2012, 15:20 | odpowiedz
W czasie mojego pobytu w Hanoi raz podeszła staruszka z chusteczkami w czasie obiadu. Byc może był to ten przebiegły wietnamski wąż, chytry i podstępny, który przpełzł wydrzeć ode mnie 20 centów za coś co było warte 5. Nie wiem. Jak ją zobaczyłem i spojrzałem w oczy, nie spytałem nawet o cenę tylko dałem za te chusteczki tyleby wystarczyło na porządny obiad.
marek2011, 27 maja 2012, 15:54 | odpowiedz
@Tomasz - wystarczy ich nie używać, w sieciówce pho24 liczą po 2 tyś za użycie. Wiemy o tym od studentów z którymi pogadaliśmy chyba z 9-10 h. Byliśmy w kawiarni i tłumaczyli nam które rzeczy są za darmo, a za które trzeba płacić. Ceny za wycieczki podałem za 1 dniową Deltę, 2 dniową Sapę autobusem z łóżkami i 3 dniowy Ha Long. Spotkaliśmy 2 osoby, które zostały kompletnie okradzione na plaży (kasa, telefon, aparat, karty). Zostały im tylko paszporty. Warto też spisać sobie adres konsulatu w razie czego i podróżować w kilka osób. Z kradzieżą, aparatów to dość powszechne, bo kilka razy widzieliśmy, jak miejscowi instruowali turystów, żeby obwinęli pasek. Podobno zdarzają się też kradzieże zawartości plecaków, dlatego polecają nosić przed sobą, z drugiej strony sugeruje to, że mamy w nim coś cennego. Piszę, to informacyjnie, dla tych co się wybierają.
opt1c5, 27 maja 2012, 16:21 | odpowiedz
Zdanie wytłumaczenia, czemu ten tekst jest na naszych łamach, i czemu z tego powodu jestem zadowolony: Azja SE jest regionem, w którym bywam dość często i z przyjemnością. W każdym z trzech ostatnich lat 2 miesiące spędzałem właśnie na tym kontynencie. Spotykałem tam zarówno ludzi wspaniałych jak i wrednych. Tak samo jak w Polsce. Zauważam jedno, i to nie tylko na podstawie podróży w ten rejon - im bliżej głównych szlaków turystycznych - tym większa szansa na spotkanie naciągaczy. Im miejsca mniej popularne turystycznie - tym łatwiej spotkać ludzi uczynnych i życzliwych. Zamieszczona relacja jest subiektywnym spojrzeniem czytelniczki. Uznałem, publikując ten tekst, że takie spojrzenie też zasługuje na nasze łamy. Nie sądzę, iż czytelniczka pojechała do Wietnamu z tezą i chciała ją udowodnić. Obraz Wietnamczyków, który przywiozła, jest owocem jej doświadczeń z tym krajem (oczywiście w dużej mierze wynikających z indywidualnego charakteru). Ten tekst mógłby powstać równie dobrze po wizycie w licznych innych krajach. W czasie podróży turysta będzie wielokrotnie napotykał próby naciągnięcia czy wyłudzenia. Czy zapamięta pozytywy - czy negatywy, zależy od niego samego. Nie zmienimy rzeczywistości i nie wytniemy z niej ludzi, którzy na turystach próbują zarabiać nie uczciwą pracą, a kombinowaniem. Moim zdaniem, teksty pokazujące negatywne strony podróżowania, też są potrzebne.
Kamil, 27 maja 2012, 17:19 | odpowiedz
Krótko - zdecydowanie nie zgadzam się z opinią przedstawioną w artykule.
KGB, 27 maja 2012, 17:35 | odpowiedz
Bardzo dobry artykuł. Nie rozumiem tych, którzy uważają, że artykuł stawia Wietnam w świetle negatywnym. Warto doczytać do końca, zanim zacznie się biadolić. Autorka pisze: Wietnam jest fantastyczny! Pisze o pięknie tego kraju, o dobrej infrastrukturze. Chwali też Polskich Wietnamczyków. Tekst o oszustwach jest dowcipny, nadaje całości charakteru, pieprzu. Nie jest to kolejny mdły pean: wspaniały kraj, cudowni ludzie, ach ach. Znakomita lektura!
Emi, 27 maja 2012, 17:36 | odpowiedz
Agnieszko, Anno. Dwa słowa. Nie zgodzę się z Wami. Owszem w krajach Azji wszyscy prawie na ulicy i w sklepach bez cen próbują ugrać jak najwięcej, tak jak i w krajach arabskich. Jeśli chodzisz po ulicy spotkasz się z naciągaczami, ALE TO TY DECYDUJESZ, że dajesz się oszukać lub nie. W większości z tych krajów wystarczy (w ostateczności! postraszyć policją - zawsze działa!). Nie zgodzę, się, że nie kłamią w Indiach i nie naciągają :-) tak samo na Sri Lance, w Nepalu (może ciut mniej), w Tajlandii też próbują, W Ameryce Południowej też, i w Wietnamie również. Jak chcesz być oszukana zostaniesz oszukana. Jak jesteś nieroztropna stanie się to szybciej. Gdy pojeździcie więcej oszukać Was będzie coraz trudniej. Wietnam jest naprawdę ok! Japonia to inna bajka. Zorganizowany kraj, bijący nas PKB na głowę i karny, nawet w kolejce do shinkansenów stoją, ale nie widać w ich oczach radości przy współistnieniu z Europejczykami. Nie kradną i oszukują też (lub nieznacznie) na Seszelach, Bahamach, Mauritiusie, Reunionie, Rapa Nui, Galapagos... Tak to jest. Ja to widzę, że za dużo oglądacie "Pamiętników z Wakacji", bo co poniektórzy mocno marudzący to właśnie mi się z głównymi bohaterami kojarzą. Pozdrawiam kochających świat :-)
noname, 27 maja 2012, 17:54 | odpowiedz
Wietnam oraz reszta tych ubogich azjatyckich sasiadujacych panstw to brod, smrod, bieda i ubustwo. Lepiej dolozyc pieniadze i zwiedzic Tokio, Hong Kong czy Szanghaj.
polak, 27 maja 2012, 18:24 | odpowiedz
Solidaryzuję się z autorką. Azja jest piękna, ale w niejednym jej kraju czułam się traktowana jak "biała małpa", zresztą takie określenia słyszałam w wielu miejscach zamieszkałych przez skośnookich. Nie cierpię być naciągana. Byciu oszukaną zawsze towarzyszy uczucie niesmaku. Nieważne czy chodzi o 2 złote, 20 czy 50 groszy, chodzi o zasady. Dziwię się też osobom, krytykującym Autorkę za brak inteligencji. Trzeba mieć dużo tupetu, żeby wypisywać takie opinie i sądzić przy tym, że finansowe wyluzowanie lub sprawdzanie cen, jakie uiszczają "lokalesi"i dawanie odliczonych kwot jest receptą na poniżające traktowanie turystów. Powinniśmy się zjednoczyć i walczyć z oszustwem, a nie poniżać innych za pisanie prawdy. Żenujące.
joanna, 27 maja 2012, 18:39 | odpowiedz
Kochani, wszedzie na swiecie, zwlaszcza w krajach biedniejszych, w miejscach turystycznych mozna spotkac naciagaczy, ktorzy probuja Ci sprzedac cos za znacznie wieksza cene niz jest warte. Tak jest w Wietnamie - jak napisala autorka artykulu. Tak jest w Chinach, Tajlandii, Turcji, Tunezji, Brazylii... Wszystko co zle nalezy potepiac, nalezy przed podroza sie przygootwac - i po prostu nie dac sie oszukac. Natomiast przedstawienie Wietnam - moj kraj - jako kraj "piekny ale ludzie z dupy" jest - moim zdaniem - niesprawiedliwe, krzywdzace i pochopne. Podrozowanie wymaga otwartosci i zrozumienia dla innych ludzi i kultur. Pamietajmy prosze, ze w Wietnamie jak i w wielu innych krajach regionu panuje kultura "targowania". To jest element kultury, ktory nie wszystkim sie podoba (mnie sie nie podoba, bo nie mieszkam w Wietnamie i bedac w Wietnami nigdy nie wiem czy jakis towar jest wart tyle ile placilem). Taki kraj. Natomiast wyciaganie wniosku dla ogolu jest nieporozumieniem. Jesli chcemy czegos kupic od "naciagaczy", to poprostu nie kupmy i idziemy do supermaketu gdzie wszystkie ceny sa podane. W Polsce idziemy np do Zary i kupimy ciuchy za 200PLN, a te ciuchy robily dzieciaki w Chinach, i dostaly za to 10PLN. I nikomu jakos to nie przeszkadza. Podrozujac warto zejsc czasem z glownych tras turystycznych. Wtedy poznajmy zupelnie inny swiat, zupelnie innych ludzi. Zapewniam ze tak jest tez w Wietnamie. Mozna spotkac obcychludzi, ktorzy caly dzien z checia Cie oprowadza po roznych zakatkach miasta, zapraszaja Cie do domu na obiad, a na koniec podaja Ci numer telefonu "jesli bedziecie czegos potrzebowali". Taka jest magia podrozowania. Podroznicy z Europy czesto przyjada do Azji wlasnie ze przedswiadczeniem, ze jada do kraju ludzi drugiej kategorii, ludzi ktorzy za kazdym krokiem probuja nas oszukac. Czesto traktujemy miejscowych z lekcewazeniem, czy tez stereotypowo. I wydaje mi sie, ze wlasnie z takim nieprzyjaznym podejsciem latwiej znalezc sie w pozycji "oszukiwanego". A wystarczy sie usmiechac, byc otwarty, sympatyczny, az sie dziwimy ile przychylnych nam ludzi nas otaczaja. Za zachodnia granica uwaza sie Polakow za lenie, zlodzieje, alkoholicy. A bedac w Warszawie wielokrotnie mnie wyzywali od zlotkow. Byly przypadki pobicia w bialy dzien. Ale nigdy przenigdy bym nie myslal, ze to wlasnie tacy sa Polacy. Bo nauczono mnie, ze nigdy nie nalezy stereotypowac. I tak samo jak z tymi Wietnamczykami. Nie wierzcie w stereotypy :)
Saigon guy, 27 maja 2012, 19:20 | odpowiedz
autorka ma racje, negatywne komentarze są, mam wrażenie od osób które całe życie są blisko i często słowa oszukiwać a mi po prostu przykro jeśli ktoś się uśmiecha, udaje miłego, etc, a później oszukuje na kilka złotych,
nastek, 27 maja 2012, 19:52 | odpowiedz
Autorka Ameryki nie odkryła, że zdarzają się w Wietnamie ludzie, którzy próbują oszukiwać. Natomiast to co mnie uderza, to negatywny stosunek do tego kraju, pełen uprzedzeń, który z tego tekstu epatuje. Tacy ludzie są także w Indonezji, Tajlandii, na Filipinach, Polsce i wielu innych krajach. W jednych są plagą, w innych jak np. malezji, zdarzają sie zupełnie sporadycznie. Wietnam nie odbiega od średniej stawki. Trzeba poza tym odróżnić sytuacje, wktórej ktoś kradnie albo oszukuje od sytuacji, w której odbywa sie zwykły handel ; towar, cena, negocjacje, transakcja na znanych obu stronom warunkach. To kompletnie dwie różne historie.
marek2011, 27 maja 2012, 20:58 | odpowiedz
Błyskotliwe, zabawne, nieprzesłodzone - więcej takich tekstów! Na pierwszy rzut oka widać, że negatywne komentarze pochodzą od osób, które albo nieuważnie czytały tekst, albo nie mają poczucia humoru. Gdzie w tym tekście jest negatywne nastawienie do świata? Ja widzę dowcip, reporterską żyłkę, chęć podania czytelnikowi czegoś innego niż standard w stylu: wylądowałem, wszystko było cool, bo ja jestem cool. Autorka wylicza sposoby, na które PRÓBOWANO ją naciągnąć, nie wiemy, z jakim skutkiem. A wszyscy: naiwna, nie myśli, nie czyta, nie wie, niech siedzi w domu! Jakie to polskie...
Tymo, 27 maja 2012, 21:02 | odpowiedz
Drodzy użytkownicy, warto zauważyć, że tekst jest RELACJĄ z podróży, czyli subiektywną opowieścią, jednym z punków widzenia. Osobiście nie interesuje mnie, że ktoś za coś tam zapłacił mniej czy więcej niż autorka. Jakie to ma znaczenie? (poza chęcią udowodnienia, że JA ZNAM SIĘ LEPIEJ, JA JESTEM BYWALCEM). Tu chodzi o osobistą historię, wg mnie bardzo udaną. Czyta się jednym tchem, a wywołana tu dyskusja dowodzi talentu autorki.
Bart, 27 maja 2012, 21:13 | odpowiedz
Ech, po co te przepychanki..... Po prostu potraktujcie tą relację jako wskazówkę - jak nie dać się nabić w butelkę :) Dzięki temu wasz urlop będzie przyjemniejszy :) Do każdej podróży trzeba się przygotować! A wybierającemu się do BKK polecam http://www.bangkokscams.com/ - tam znajdziesz wszystko co spotka Cię na miejscu.
Mac, 27 maja 2012, 21:45 | odpowiedz
noname, bzdura! wiem, że pewnie mnóstwo podróżujesz i gdzie mi się z Tobą równać (...!), ale ja daję się oszukać jeżeli o tym nie wiem, jeżeli wiem, że ktoś mnie oszukuję to się bronię! Głupie piwo, Bia hoi (?) pamiętam jak dzisiaj 3000 za kufel dla tubylców w Hanoi, 5000 w Cat Ba, ale dla białasów razy dwa. Chodziliśmy od jednego punktu do drugiego wszędzie kwota mnożona minimum przez dwa. Nie kupiliśmy, co więcej nikt nawet nie próbował z nami negocjować. Patrzyłam w oczy i czytałam w nich: płać białasie! Nigdy nie straszyłam policją, bo uważam, że to dziecinada. Albo się godzisz na warunki albo szukasz dalej bez wsparcia mundurowych (z piwkiem w końcu się udało i mieli stałych klientów ;) ) Mów co chcesz - płacisz frycowe i już. Płacisz wszędzie! Nigdzie nie boli tak jak w Wietnamie! Jeszcze jedno dodam, tak trochę jak baba... zawsze jeżdzimy z dzieckiem. Młoda nie miała 2 lat. Wszyscy piszczeli z zachwytu, szczypali za poliki zachwycali się i... rżnęli aż miło. A chwilę wcześniej wydawało nam się, że złapaliśmy kontakt, coś wyjątkowego... Były też sytuacje, kiedy płaciliśmy bez mrugnięcia, bo zwyczajnie chcieliśmy pomóc, ale zazwyczaj czuliśmy się oszukani. I tak jak ktoś tu juz powiedział można mówić, że ten, czy tamten nie jest przygotowany do wyjazdu, nie bierze pod uwagę sytuacji w kraju, czepia się o grosze potrzebne na obiad, za mało podróżuje i nie ma doświadczenia itp itd. Ja się nie czepiam! Ja czułam się okradana z groszy, ale okradana. Jeszcze raz powtórze - w wielu innych krajach doświadczyłam podobnych sytuacji a mimo wszystko to właśnie Wietnam budzi najgorsze skojarzenia. Uważam, że każdy z nas ma prawo analizować i porównywać swoje podróże i ja wspominając wszystkie moje uważam, że najcudowniejsi ludzie są na Sri Lance (sorki, ale Tajowie spadli na drugie miejsce) a na końcu listy są właśnie Wietnamczycy. Dodatkowo staram się zrozumieć ich zachowanie i wydaje mi się, że wiem skąd to wynika, co nie znaczy, że to akceptuję. I w każdym innym kraju, czy Azja, czy Afryka, czy Karaiby czy co tam jeszcze nas naciągali. W Polsce też się to zdarza. W Wietnamie wręcz nie wypada inaczej. Tak są wychowywani. PS i ciekawi mnie ile z tych szczęśliwych osób, negujących artykuł zostało oszukanych i nawet o tym nie wie? Gdybym nie stała przy kasie i nie obserwowała ile płacą inni pewnie też byłabym zachwycona...
Agnieszka, 27 maja 2012, 22:33 | odpowiedz
Relacja prezentuje subiektywne odczucia autorki. Chyba każdy, kto tu zamieszcza jakieś komentarze, ma pewne doświadczenia w podróżowaniu i mógłby podać subiektywną listą krajów przychylnych i nieprzychylnych turystom. Na mojej liście krajów nieprzychylnych, pierwsze miejsce zajęłaby Gruzja, zaś na liście krajów przychylnych turystom na pierwszym miejscu wymieniłbym Iran. Na temat Wietnamu nie zabieram głosu, bo nie byłem w Azji Południowo-Wschodniej (nie licząc transferów w Kuala Lupurze). Niestety tak jest, że pewne aspekty pobytu w danym kraju, jedni odbierają pozytywnie, a inni negatywnie. Np. Armenia mi się podoba, a mojemu koledze nie. Wiadomo, że jeśli się coś napisze, to zostanie to poddane krytyce, więc autorka i redakcja muszą zachować dystans do emocji. Fajnie, że ciągle coś się dzieje na F4F.
niedzwiecki.pl, 27 maja 2012, 23:03 | odpowiedz
heheh tak sobie czytam te wszystkie kometarze i az mnie dziw bierze na to wszystko.. wietnam to byla chyba moja pierwsza bardzo daleka wyprawa.. no moze najpierw byla tajlandia.. jako zielony niby amator .. jakos nie dalem sie nikomu oszukac, okrasc.. nic zero .. po prostu elementarne powtarzam ELEMNTARNE uzywania mozgu skutecznie przed tym chronia .. chyba wszedzie.. (zwiedzilem naprawde kawal swiata) generalnie wszedzie obowiazuje zasada ze frajera sie dyma - wszedzie i zawsze , nawet w media markt.. a jak ktos daje sie dymac jak dziecko w wietnamie to sorrrka lepiej niech nie leci np na kube.. pozdrawiam serdecznie :)
magneto, 27 maja 2012, 23:11 | odpowiedz
Arkadiusz ! 9800 zł za tak mało dni ? ha ha ha to jest dopiero naciaganie... każdy kto tam był wie co ile kosztuje... nie ośmieszaj sie chłopie !
globus, 27 maja 2012, 23:41 | odpowiedz
Nie czepiajcie się autorki. Dajcie sobie na luz z tym oburzeniem! Wyraziła swoją opinię i wywołala ciekawą dyskusję. W Wietnamie akurat nie byłem, ale muszę się zgodzić ze kraje mogą mieć swoją specyfikę, gdzie może być różny poziom naciągactwa. Np. w pięknej skądinąd Tajlandii jest dość powszechne wyłudzanie pieniędzy za rzekome zniszczenie wypożyczonego skutera czy samochodu. Nam, gdy nie uadało się znależć jakiegos odprysku lakieru (bo mieliśmy cały samochód obfotografowany), próbowano wcisnąć, że powinniśmy oddać wiecej paliwa, niż było w baku. Tak to już bywa i trzeba być czujnym. Ale z tego powodu nie zrezygnuję przecież z podróżowania!!!
Czeslaw, 27 maja 2012, 23:50 | odpowiedz
Dorzucę swoje trzy grosze do dyskusji. Mam objeżdżone większość państw Azji na własną rękę i moim zdaniem Wietnam nie odbiega od normy, jeżeli chodzi o próby zawyżania cen. Najgorzej pod tym względem jest w Indiach (to dopiero oszuści, trzeba być naprawdę czujnym), najlepiej chyba w Chinach (ale też trzeba uważać). Powinno znać się większość cen wcześniej, chociażby z przewodników lub relacji innych osób, to jest ABC przygotowania do podróży tak, jak logistyka. Nie zgodzę się, że lepiej jechać do Singapuru lub Hongkongu. Tam kompletnie nie ma uroku egzotyki. Podobnie zorganizowane miasta są w Europie i w Stanach. Cena pobytu nie ma nic do tego. W odwiedzonych przeze mnie krajach większość ludzi była bardzo miła i przyjaźnie nastawiona, co nie oznacza, że zachowywałem się jak pierwszy naiwny. Kontrola, kalkulator, kartka i długopis to podstawa negocjacji oraz jak najmniejsze zaliczki, a najlepiej ich brak. A co do Galapagos to co powiedzie o kartce, jaką zobaczyliśmy ostatniego dnia rejsu w kabinie "Jeżeli jesteście Państwo zadowoleni z naszych usług (byliśmy bardzo zadowoleni) to sugerujemy napiwek w wysokości 25-30 USD dla przewodnika i 20-25 USD dla załogi za każdy dzień rejsu (rejs 6-dniowy) od każdej osoby". Też niezła forma wyciągnięcia kasy. Po naradzie z Niemcami i Francuzami (nas było najwięcej, bo 5 osób) każdy dał po 35 USD do podziału dla przewodnika i załogę za cały rejs. Zresztą wcześniej po tyle między sobą ustaliliśmy. Z drugiej strony jest też bez sensu wykłócanie się o każdego dolara i psucie sobie z tego powodu radości z wyjazdu. Najważniejszy jest rozsądek. Pozdrawiam Zbyszek
zbyszek, 28 maja 2012, 0:37 | odpowiedz
w tanich krajach stosujemy 2 zasady: 1. dzień bez ochxxxxania to dzień stracony 2. dzień bez przygody to też dzień stracony i będzie optymistyczniej :)
pieter, 28 maja 2012, 8:44 | odpowiedz
Uważam że niektórzy przesadzją obrażajac autorkę. Każdy ma prawo do swoich subiektywnych odczuć-każdy wynosi z podróży do danego kraju różne odczucia. Wielokrotnie podróżowałem po Azji i byłem we wszystkich państwach tego regionu poza Bhutanem no i musze przyznać że moje wrażenia z Wietnamu są niejednoznaczne. Spotkałem bardzo miłych ludzi, uczynnych którzy zarabiali jak wszędzie-wiadomo zyć z czegos trzeba. Nie mam chcarakteru osoboy która wykłócałaby sie o pare groszy bo na urlopie zwyczajnie mi się nie chce. Natomiast moim zdaniem w Wietnamie zbyt wiele osób traktuje białych jak bankomaty które na żywca można obrabiać. Nie dałem się naciagnąć zbyt wiele już jeździłem i wielu krajach naciagają turystów-to niestety norma ale budziło to mój niesmak bo było zbyt częste i pozbawione wręcz subtelności. Uważam że co innego biedny który próbuje zarobić i wtedy płaciłem wiecej a co innego zwyczajne oszukaństwo. Także z Wietnamu mam kilku super przyjaciół jak i też takie wspomnienia które zrażają mnie do tego kraju. Problem jest też taki że znam trochę wietnamski w zakresie słownictwa podrózniczego i mogłem sie nieco zorientować o czym rozmawiaja zwłaszcza w lokalnych biurach podróży i powiem tak - w większości poza 1 biurem to zwykli naciagacze i złodzieje. Takze do Wietnamu bym pojechał bo jeszcze wielu rzeczy tam nie widziałem ale po ostatniej wizycie mam spory niesmak. Uobrze że artykuł pojawił się. W moim odczuciu jak dalej cześć osób z Wietnamu będzie tak podchodzić do białych turystów to zmarnują tak interesujacy potencjał tego kraju. Wiem jedno z dziećmi bym tam nie pojechał-przymilaja sie do dzieci, uśmiechają a potem oszukują-dla mnie jest to nieetyczne. Tak jak mój syn zapłącił chyba z 10 usd za jakąś drobną słodycz a wiadomo dziecko nie będzie sie kłócić. Takze niestety sporo prawdy w tym artykule.
Adam, 28 maja 2012, 8:56 | odpowiedz
gdyby odwrocic kolejnosc artykułu - najpier opis wyprawy, potem kilka uwag jak mozna sie nabrac na rozne triki, do tego zmienic tytuł artykułu to wszystko byłoby ok :) wiele osob przyzwyczajonych jest do hoteli z wystawionym cennikiem - takim samym dla wszystkich, towarami w sklepach z podanymi obok cenami, kartami dan dla wszystkich, niestety a moze na szczaescie azja, afryka ma swoje prawa i cena naprawde jest umowna. Albo sie na nia godzisz albo nie, mozesz sie targowac, odejsci kupic gdzieindziej, moze plakac ze oszukuja bialasa - twoj wybor. Mam wielu znajomych ktorzy nie pojada do kraju gdzie trzeba sie o wiekszosc towarow/ usług targowac. Wiele osob natomiast to kocha :) osobiscie, wiele lat temu, takie zasady przenioslem do polski. moze nie targuje sie o cene noclegow :) ale przy zakupach prawie zawsze (o ile zostawiam wieksza kwote, czy biore wiele roznych towarow) pytam sie o rabaty, dodatki, bonusy itp. Oczysiscie jak nikt mi nic nie da to nic sie nie dzieje ale jaka jest satysfakcja kiedy okazuje sie ze do zakupow dostaje bonus - czasem znacznej wartosci. Dla mnie autorka była pierwszy raz w takich krajach gdzie placi sie za to ze jest sie bogatym bialasem i wlasnie dla takich osob ten artykuł bedzie pomocny. moze kilka osob zrezygnuje z wyjazdy indywidualnego i przeniosa sie na wyprawy zorganizowane - moze nie za 9800 + zarcie itp :) ale dzieki temu zwolnia mi miejsce w tanim samolocie. i na koniec - mnie najbardziej boli jak ktos probuje mi sprzedac podstawowe produkty spozywcze - chleb, wode, po zawyzonych cenach. zdaza mi sie wtedy uzywac kilku nicenzurowalnych słow :) Jednak rozumiem ze figurka jakiegos bóstwa w cenie 5 zł dla bialasa na dzien dobry kosztuje 100 zł, po targach kupowana jest za 30zł i wszyscy sa szczesliwi. czy to oszustwo - nie , to tylko ceny umowne do zobaczenia na szlaku
grzewor, 28 maja 2012, 8:56 | odpowiedz
Brawo dla autorek. Uważam, że temat fajnie potraktowany i z humorem. Mnie rozbiło i ubawiło zdanie "Nawet wietnamskie banknoty biorą udział w spisku".
Grover, 28 maja 2012, 10:09 | odpowiedz
Wietnam to kraj gdzie naprawdę trzeba umieć sobie poradzić :) Uważam że istnieje duża szansa że gdyby pierwszym krajem w Azji do którego pojechałam był Wietnam to prawdopodobnie nie wróciłabym tam nigdy :) Jednak.. kraj ma swój nieopisany klimat który oczywiście warto zobaczyć. Pozdrawiam wszystkich którzy przetrwali :D A także tych którzy jak ja wrócili do Polski z Vietnam Tatoo (co jak co.. będę się mogła pochwalić że mam blizny z Wietnamu :P).
Marta, 28 maja 2012, 10:14 | odpowiedz
Bardzo ciekawy artykul. Wreszcie cos ciekawego zamiast ciaglych relacji: jestem zaje.. bylo zaje.. wszyscy sa zaje... W indiach wiekszosc produktow pakowanych fabrycznie posiada nadrukowane ceny MRP (maksimum retail price) ktorych warto sie trzymac. Marta: wytatuowalas sobie znaczek "kurczak w ciescie na ostro"?:)
gienek, 28 maja 2012, 10:34 | odpowiedz
Marta z poradzeniem sobie na pewno masz rację ale są jeszcze odczucia co do danego miejsca, nie mogę powiedzieć żeby np. na północy Kambodży Birmy czy Laosu było bogaciej, dogadać też sie lekko nie było, jedzenie myślę że dużo gorsze a infrastruktura masakra ale jakoś ludzie sympatyczniejsi życzliwsi i te nawet ich drobne naciagactwa były subtelniejsze i naprawdę rzadkie i nie traktuja cię z góry a i to budzi mój szacunek do nich to powoduje że z przyjemnoscią bym tam wracał. A co do Wietnamu to poza Hoi An to na razie mam dość, a jeszcze powrotna awantura z chamskimi pogranicznikami w Hanoi na koniec powoduje że nie jestem pewien czy bym jeszcze raz pojechał, na pewno nie teraz. Niestety komunizm zniszczył mentalność tych ludzi i próbują szybko za wszelką cenę sie dorobić i niestety mało jest ludzi normalnych uczciwie oferujacych swoje usługi turystom.
Adam, 28 maja 2012, 10:38 | odpowiedz
A tak wogóle to o co autorce chodzi. Wszędzie jak ktoś jest "foreign" to jest próba oszukania. Taki sam przewodnik może powstać dla tych co przyjeżdżają na Okęcie i korzystają z taryfy. Byłam w Wietnamie miesiąc, sama i jeśli się zgodziłam na jakąś cenę to tak miałam, że była ona za wysoka i inna niż dla tubylców. To normalne. W Indiach przy wejściach do zabytów to jest oficjalna cennikowa praktyka. Za wejście do Taj Machal tubylec płaci 25 Rupii a obcy 750. Na Bali u fryzjera za prostowanie włosów w jednym punkcie chcieli 1 milion co jest odpowiednikiem ok 300 zł w innym w przeliczeniu ok 40 zł. Oszustwo - nie- prawo popytu i podaży. Jeśli chodzi o złosdziejstwo - no cóż w Polsce włamali mi się do chaty i ponieśli co się dało. W Wietnamie nic mi nie ukradli. Świat jest piękny.
Izabela, 28 maja 2012, 11:25 | odpowiedz
Adam.. ja spędziłam kilka dni w Kambodży- dosłownie kilka bo ledwo ją musnęłam (wiadomo Angkor Wat..). Bieda, bieda i jeszcze raz bieda, wszędzie żebractwo itp.. ALE ludzie totalnie inni (pewnie tak samo liczą dolary widząc białego ale robią to w taki sposób który powoduje że nie trafia Cie szlag:P). Nikt się nie łudzi że "oni" nas tam kochają.. ("oni" tzn mieszkańcy biedniejszych krajów- pewnie nie tylko w Azji) ale wszystko kwestią klimatu którym Cię otaczają. Prawda jest taka że jeśli wrócę kiedyś do Wietnamu to tylko dla Sapy- żeby pobyć tam dłużej i powłóczyć się w miejscach w których jest mniej turystów. Do Kambodży za to wrócić muszę- innej opcji nie ma :) Że tak powiem- byłam zobaczyłam i.. wystarczy :) gienek.. haha. to dopiero by była pamiątka :D Wróciłam do Polski z oparzeniem po którym pamiątka zostanie mi do końca życia na wewnętrznej stronie łydki od rury motorbika :) Od mieszkających polek w Hanoi dowiedziałam się że to oparzenie ma swoją konkretną nazwę - Vietnam Tattoo :)
Marta, 28 maja 2012, 11:36 | odpowiedz
Poza tym wszystkim uważam że artykuł jest super- śmiać mi się chce kiedy go czytam bo stają mi przed oczami wszystkie sytuacje mniej lub bardziej wtedy śmieszne. Z perspektywy czasu nic mnie nie wkurza, polecam każdemu wyjazd tam choćby po to żeby móc mieć własne zdanie na temat tego jak i innych krajów :) Chociaż.. pamiętam kiedy w Hanoi miałam tak dość że gotowa byłam kupić kałacha i strzelać :D Hehehe.. nie da się tego opisać- trzeba to przeżyć :D pozdrawiam :)
Marta, 28 maja 2012, 11:39 | odpowiedz
Marta - Kambodże zdecydowanie polecam. Fakt bieda wieksza niz w Wietnamie, dojazd makabra, odległości małe ale czas podróży straszny-tyle że tam nikt sie nie spieszy. Byłem tam bardzo długo także nad morzem, jeździłem motorem od północy do południa-i z przyjemnoscią zwiedzałem i odpoczywałem. Dawałem też napiwki choć nie musiałem ale życzliwosć tamtych ludzi, otwartość i szacunek powodowały że nawet niekiedy nie wypadało za bardzo sie targować. I facet na stacji biegł najpierw umyć mi motor choc nie chciałem i ewentualnie sugerował napiwek ile uważam. Także bieda to jedno, chęć zarobienia normalna ale wymuszanie i oszukaństwo razi. Choć trzeba przyznać ze w Wietnamie właśnie w Hoi An spotkałem Wietnamczyków którzy włąśnie bali się że takie podejscie ich rodaków do turystów spowoduje że ci bogatsi i mniej chętni do kłócenia sie po prostu nie przyjadą i straca wszyscy.
Adam, 28 maja 2012, 11:49 | odpowiedz
Marta też po 2 tygodniach miałem taki kryzys żebym ich powystrzelał tak mnie irytowali ale próbowałem wytrzymać i wtedy trafił sie chamski celnik i było spiecie
Adam, 28 maja 2012, 14:57 | odpowiedz
Jak dla mnie ten tekst jest bardzo dobry. Nie zgadzam sie z osobami tak bardzo krytykujacymi autorke, iz pojechala ze zlym nastawieniem do Wietnamu. Pojechala z dobrym- dlatego to spotegowalo jej poczucie oszukania. Warto wiedziec jak wyglada rzeczywistosc podroznicza w niektorych krajach i nastepnym razem po prostu czasami lepiej doplacic i wykupic zorganizowany pobyt.
alxandra, 28 maja 2012, 16:20 | odpowiedz
A ja sie z autorka artykulu bardzo zgadzam. Wprawdzie nie bylam w Wietnamie, tylko w Tajlandii, ale czytajac wstep o oszukiwaniu mialam wrazenie, jakbym sama to napisala. To nie chodzi o to, ze cos ma byc dla bialego czlowieka drozsze - dla mnie nie ma problemu jesli jest z gory powiedziane, ze miejscowy placi dolara, a obcy placi 10 dolarow. Jednak jest roznica miedzy takim postawieniem sprawy a nie wydawaniem reszty, wydawaniem reszty jak ze 100 zamiast jak z 1000, czy proby wyludzenia pieniedzy na najrozniejsze inne sposoby (niby uszkodzony skuter/samochod, ukradziony rower - o ktorym jakims cudem wynajmujacy wie wczesniej niz my..., mowienie, ze cos jest zamkniete, zeby wywiezc nas do sklepu z falszywymi kamieniami szlachetnymi itd.). Mnie to osobiscie niesamowicie zrazilo - taka wrecz normalnosc i przyzwolenie na klamanie, i powiedzmy sobie szczerze - kradziez poprzez wyludzenie. Poczucie, ze jest sie samym a miejscowi z policja sa przeciwko i tylko szukaja sposobu na wyciagniecie pieniedzy, jest smutne i obrzydliwe. A co jest chyba najgorsze, po takim doswiadczeniu, z mniejszym zaufaniem podchodze do ludzi wyjezdzajac do innch krajow, z przesympatycznymi mieszkancami, ktorzy cenia turystow - jakis czas temu spedzilam kilka dni na malcie i gdy pan w porcie, dzierzacy w dloniach ulotki prywatnej firmy wycieczkowej poinformowal mnie w porcie, ze dzisiaj promy odchodza z innego nabrzeza z powodu remontu, zignorowalam go (troche niemilo) i poszlam sprawdzic, czy na pewno... Kiedys podziekowalabym za informacje i poszla tam, gdzie wskazal. (Pan mial racje)
Magol, 28 maja 2012, 18:18 | odpowiedz
Wydaje mi się, że strasznie przesadzacie z tym naciąganiem turystów. Może to dziwne, ale poza Indiami nie zdarzało mi się to często. Przez 3 tygodnie w Wietnamie miałem tylko jeden taki przypadek w taksówce z Da Nang do Hoi An. Być może dlatego, że przeważnie jeździmy ekipą 4 osobową i nie wdajemy się w głupawe dyskusje z przypadkowymi lokalsami chyba, że wieczorem w knajpie. Ceny oczywiście wcześniej sprawdzam na forach i w przewodnikach. Jeżeli podają zawyżone to śmieję się do gościa i idę do następnego misia. Kiedyś w Bangkoku po ostrym targowaniu się zapłaciliśmy nawet mniej za taxi niż wyszło z taksometru. Może to kwestia doświadczenia, może przygotowania. Poza tym staram się unikać pośredników, sprawdzać w kilku agencjach i mieć szeroko otwarte oczy. Jeżeli nie chcecie być oszukiwani to zjedzcie z głównego szlaku turystycznego, który wszędzie przyciąga największych cwaniaków. A najmilsi ludzie są w Indonezji, Birmie, Nepalu i Chinach.
zbyszek, 29 maja 2012, 7:09 | odpowiedz
Witam, Bylem w Wietnamie kilka miesiecy. Prawda jest, ze w Wietnamie bardziej niz w innych krajach regionu probuje sie naciagnac turyste bo nawet w megafonach na ulicach partia do tego namawia. Nieprawda jest, ze wszedzie i zawsze. Przejazdy tak jak wspomniano wyzej trzeba placic jak lokalni (patrzysz ile oni placa). Nigdy sie nie klocic z podniesionym glosem bo w Azji to BARDZO zle widziane. Poczytac przed wyjazdem, zaznajomic sie z terenem i jest ok. Nie jest to moj ulubiony kraj Azji ale warty zobaczenia. Czy u Nas za komuny nie doilismy turystow bardziej ??? Mysle, ze 100 razy bardziej. Cierpliwosc i usmiech rozwiazuje wszystko w Azji. Nie opublikowalbym tego artykulu ze wzgledu na wrecz odpychajace relacje o tym kraju. Trzeba samemu sprobowac wszystkiego. Wietnam jak kazdy inny kraj Azji mniej rozwinietej, trzeba sie nauczyc na bledach i jechac dalej... :)
Jacek W, 29 maja 2012, 13:08 | odpowiedz
Jacek, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Ty także nie przeczytałeś tego tekstu do końca. Informacje o naciąganiu zajmują JEDEN akapit na początku. Przeczytaj dalej, gdzie są odpychające treści? Autorka pisze o zachwycającej zatoce Ha Long, widowiskowych jaskiniach, baśniowym teatrze lalek. Dalej: "kraj jest niezwykle zróżnicowany klimatycznie i krajobrazowo. Każdy znajdzie tu coś dla siebie" "Oczarowani zamawiamy piwo przy świecach" "jest bezpiecznie, bez problemu można podróżować samodzielnie" "Wietnam posiada bardzo dobrą infrastrukturę turystyczną" "Wietnam jest fantastyczny" To jest negatywne nastawienie do Wietnamu?
Emi, 29 maja 2012, 14:10 | odpowiedz
Bardzo dobry artykuł. Wreszcie ktoś odważył się wyjść poza cielęce zachwyty nad „uprzejmością mieszkańców, uśmiechami na twarzach, kwiatami we włosach” i podobne frazesy, i dodał trochę obiektywizmu. Oczywiste jest, że jadąc do obcego kraju, zwłaszcza biednego, należy się przygotować: dowiedzieć o ceny, a na miejscu obserwować ile płacą tubylcy, patrzeć, ile wydają ci reszty, itp. Ale to wszystko jest niczym innym jak właśnie reakcją na zjawisko opisane przez autorkę. Wszyscy tutaj zgodnie przyznają, że wszędzie nabija się turystów. W związku z tym nie widzę powodu, żeby o tym nie mówić/pisać. Gratuluję odwagi.
Qualimaga, 29 maja 2012, 14:43 | odpowiedz
Każdy ma prawo do formułowania swoich opinii co nie jest równoważne z obowiązkiem ich akceptacji. O tym ostatnim część "bardzo doświadczonych" chyba zapomina. Wyjazd za każdym razem opiera się na probabilistyce ile razy nas przewiną i jak bardzo, niektórzy z nas mają próg toleracji wyżej a dla części od pewnego mementu wrażenia pozytywne są przygniatane tymi mniej fajnymi. To zróżnicowanie warto mieć na uwadze. Głęboka wiara, że własne doświadczenie i "mózg" ochroni nas przed przykrościami świadczy o naiwności, tylko do czasu, to jest zmniejszenie prawdopodobieństwa - czyli zdarzy się rzadziej lub poźniej. Pretensje do moderatora, że zamieścił tekst - pachną Białorusią i klasyczną cenzurą. Mimo, że nie wszystkie jej opienie podzielam - pozdrawiam Autorkę.
kk, 29 maja 2012, 23:02 | odpowiedz
Cudowny kraj, fantastyczni ludzie, rewelacyjne jedzenie. Turystyczny raj.
Pablo, 30 maja 2012, 13:09 | odpowiedz
Na wstępie - fantastyczny tekst, z jajem, ironią i poczuciem humoru. W dodatku z naprawdę dużą sympatią dla wietnamczyków. Większość tego typu relacji to nudne słodzizny ograniczające się do zachwytów nad krajobrazami czy kuchnią z okna pięciogwiazdkowego hotelu all inclusive. Tymaczasem autorka nie czadzi jak z folderu, tylko opisuje kraj i LUDZI takimi jacy są - i wspaniali i cwani. Mi się podoba, że autorka poleca skuter do zwiedzania Wietnamu - znakomity pomysł, który odradzają w zasadzie wszystkie zachodnie przewodnki - bo niby niebezpiecznie. Ja jeździłem skurerem po Wietnamie i mogę tylko polecić. Pierwsze dwa dni lekko stresujace, ale później człowiek już pamięta, że podstawa to klakson! :). A co do komentarzy - nie cierpię gdy ktoś krytykuje autora a nie zamieszczony tekst (szczególnie gdy nie czyta do końca z tzw. zrozumieniem). To chamstwo i debilizm. W jednym z postów ktoś wytoczył przeciwko autorce nawet ks. Tischnera z definicją prawdy - gdyby tylko jeszcze choć dobrze ks. zacytował...ale cóż, to Polska, w Wietnamie nie mogło by się zdarzyć :)
Zomo, 1 czerwca 2012, 14:43 | odpowiedz
Nie rozumiem takiej nagonki na autorkę. Przecież opisuje to co zobaczyła i to co doświadczyła. Może inni mieli inne doświadczenia, ale ona własnie takie. Poza tym trochę to nie człowiek ma sie starac aby nie dac sie oszukac ale chyba to ludzie nie powinni oszukiwać. Jak zrozumialem to te oszustwa to byly na bezczelnego raczej a nie z powodu braku wiedzy autorki.
GrottEW, 23 grudnia 2012, 22:43 | odpowiedz
Madzia86Przeciez autobus z lotniska w Hanoi kosztuje 5000 VND, czyli 0,25USD, a nie 2 dolary. po za tym wystarczy troche poczytac przed wyjazdem a na miejscu myslec i nic cie nie oszuka
autobus 5 tys ale trzeba przejść na druga stronę highwaya wiaduktem z odlotów jedzie z półtorej godziny przez wioski,i tylko do pętli przy Long Bien, jak ktoś nie ogarnia miasta może mu być trudno tuż przy przylotach jest postój mini busów za 35- 40 tys jedzie trochę szybciej, ok godziny autostradą, dojezdza do samego jeziora
ikaweng, 29 października 2013, 23:20 | odpowiedz
Niektorzy tu zgrywaja wielce doswiadczonych a wypowiedzi typu "moi znajomi byli i nic im nie ukradli" powalaja najbardziej. Jestem rozrzutna i czesto daje wiecej niz trzeba jesli osoba jest uczciwa i buzi sympatie natomiast wyciaganie kasy na sile nawet kilku groszy pozostawia niesmak. A traktowanie bialych jak idiotow ktorzy zaplaca kazda cene bo przeciez kazdy bialy sra kasa czy to w azji czy krajach arabskich jest trudne do unikniecia, nieprzyjemne no i chyba wpisane w kazda podroz. Do wietnamu dopiero sie wybieram ale to co napisala autorka czytalam i slyszalam juz kilkukrotnie i moim zdaniem warto sie rowniez takimi doswiadczeniami dzielic nawet z tymi oh najbardziej doswiadczonymi ktorzy schabowego juz jadaja paleczkami
Adrianna, 30 maja 2016, 17:24 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »