Tego wystrzegaj się w podróży. Bo słono zapłacisz.
Turyści to podstawowe źródło utrzymania nie tylko dla branży turystycznej, ale również dla ogromnej rzeszy oszustów. Ci ostatni tylko czekają, by wykorzystać chwilę naszej nieuwagi i grając na naszych emocjach „pomóc” pozbyć się nadmiaru pieniędzy. Zwłaszcza jeśli po raz pierwszy odwiedzamy jakiś kraj i go kompletnie nie znamy.
W poniższym artykule prezentujemy najpopularniejsze schematy oszustw. Wiedząc o nich, nie dacie się nabić w butelkę i sporo zaoszczędzicie na wojażach.
PoprzednieObraz 3 z 23Następne
"Tuk Tuk, Mister?"
W bardziej egzotycznych rejonach świata zamiast taksówek spotkamy tuk tuki, motoriksze, tricykle. Ich kierowcy będą równie chętni do dodatkowego zarobku co tradycyjni taksówkarze. Choć czasami zdarzają się pojazdy z taksometrami, rzadko kiedy bywają włączane dla turystów. Biada naszemu portfelowi, jeśli pojedziemy nie ustalając najpierw ceny!
Słono zapłacimy także, jeśli nawet porozmawiamy zawczasu o koszcie przejażdżki, ale nie będziemy zbyt precyzyjni. Nie zostawiajmy żadnych niedomówień! Może okazać się, że podana kwota jest ceną od osoby, a nie za przejazd, ceną w euro a nie w dongach, bądź kierowca nie ma pojęcia dokąd zmierza, bo po angielsku zna tylko jedno zdanie - "yes, yes". Często też kierowca będzie wmawiał, że mówił "fifty" a nie "fifteen".
Jeśli ktoś oferuje nam transport w podejrzanie niskiej cenie, bądźmy pewni, że zamiast dotrzeć do celu zostaniemy zmuszeni do odwiedzenia kilku zaprzyjaźnionych sklepów oferujących biżuterię, garnitury szyte na miarę bądź agencji pośredników podróży.
Fot. Alienpix, flickr
W bardziej egzotycznych rejonach świata zamiast taksówek spotkamy tuk tuki, motoriksze, tricykle. Ich kierowcy będą równie chętni do dodatkowego zarobku co tradycyjni taksówkarze. Choć czasami zdarzają się pojazdy z taksometrami, rzadko kiedy bywają włączane dla turystów. Biada naszemu portfelowi, jeśli pojedziemy nie ustalając najpierw ceny!
Słono zapłacimy także, jeśli nawet porozmawiamy zawczasu o koszcie przejażdżki, ale nie będziemy zbyt precyzyjni. Nie zostawiajmy żadnych niedomówień! Może okazać się, że podana kwota jest ceną od osoby, a nie za przejazd, ceną w euro a nie w dongach, bądź kierowca nie ma pojęcia dokąd zmierza, bo po angielsku zna tylko jedno zdanie - "yes, yes". Często też kierowca będzie wmawiał, że mówił "fifty" a nie "fifteen".
Jeśli ktoś oferuje nam transport w podejrzanie niskiej cenie, bądźmy pewni, że zamiast dotrzeć do celu zostaniemy zmuszeni do odwiedzenia kilku zaprzyjaźnionych sklepów oferujących biżuterię, garnitury szyte na miarę bądź agencji pośredników podróży.
Fot. Alienpix, flickr
PoprzednieObraz 3 z 23Następne