więcej okazji z Fly4free.pl

Nie daj się nabić w butelkę! Oto najczęstsze oszustwa, które czyhają na turystów

Tego wystrzegaj się w podróży. Bo słono zapłacisz.

Turyści to podstawowe źródło utrzymania nie tylko dla branży turystycznej, ale również dla ogromnej rzeszy oszustów. Ci ostatni tylko czekają, by wykorzystać chwilę naszej nieuwagi i grając na naszych emocjach „pomóc” pozbyć się nadmiaru pieniędzy. Zwłaszcza jeśli po raz pierwszy odwiedzamy jakiś kraj i go kompletnie nie znamy.

W poniższym artykule prezentujemy najpopularniejsze schematy oszustw. Wiedząc o nich, nie dacie się nabić w butelkę i sporo zaoszczędzicie na wojażach.

Komentarze

na konto Fly4free.pl, aby dodać komentarz.
Nas okradł koleś, który z badgem RER (Paryskie koleje) zaproponował pomoc przy kupowaniu biletu, sam zapłacił kartą, a my daliśmy mu gotówkę. Głuuupota ;P Przy nas obsługiwał automat. Tylko zamiast biletu na 5 dni dostaliśmy na jeden przejazd... trzeba być czujnym zawsze i wszędzie...
Simon, 7 lutego 2015, 19:50 | odpowiedz
Avatar użytkownika
JakubCzęsto też kierowca będzie wmawiał, że mówił "fifteen" a nie "fifty"
Jak ja bym chcial, aby kiedys mnie tak w PL powiedzial... W jakim miejscu spotkam takich kierowcow????? :D :D :D
pomoc, 7 lutego 2015, 19:57 | odpowiedz
Często też kierowca będzie wmawiał, że mówił "fifteen" a nie "fifty". Chyba na odwrót :)
Krzyś, 7 lutego 2015, 20:04 | odpowiedz
Avatar użytkownika
"Często też kierowca będzie wmawiał, że mówił "fifteen" a nie "fifty" " Jak ja bym chcial aby mi kierowca w PL tak powiedzial... :D :D :D W ktorym kraju tak robia?
pomoc, 7 lutego 2015, 20:06 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Warto dodać, że artykuł powstał na bazie tematu na forum i jest w przeważającej większości po prostu zlepkiem wypowiedzi forumowiczów
piwcuk, 7 lutego 2015, 20:15 | odpowiedz
piwcukWarto dodać, że artykuł powstał na bazie tematu na forum i jest w przeważającej większości po prostu zlepkiem wypowiedzi forumowiczów
Pewna znana wyszukiwarka po wpisaniu hasła "tourists scams" daje 487000 wyników, więc forum fly4free niekoniecznie musi być jedynym źródłem :)
Barbargenta, 7 lutego 2015, 20:33 | odpowiedz
Moja najwieksza wtopa-bo oszustwem tego nazwac nie mozna-to Taxi z lotniska w Baku AZ do centrum.Samolot laduje o 05h00 rano,publiczny transport jeszcze nie chodzi i ugadałem taxi z 20 AZN=21 EUR.Niby 30 km do centrum,czyli znosnie.Pozniej dowiedziałem sie ze bus z centrum Baku na lotnisko kosztuje 0.40 AZN czyli 1.50zl. Ciekawe czy jeszcze gdzies oprocz Baku jest taka roznica pomiedzy taxi a transportem publicznym?Bo w tym przypadku propcja taxi;bus wynosi 50:1;-))))
MUC, 7 lutego 2015, 21:35 | odpowiedz
Czasami można się pozytywnie zaskoczyć. Korzystałam ze znajomymi z taksówki w Egipcie, kierowca zaprowadził nas do lokalu z faktycznie najlepszą shishą w mieście a że nie miał kasy by nam wydać umówiliśmy się o konkretnej godzinie na powrót - czekał na nas w umówionym miejscu a byliśmy pewni, że weźmie kasę i nie wróci :)
Anna, 7 lutego 2015, 21:41 | odpowiedz
Wystarczy spedzic 24h latem na warszawskiej starowce i mozemy doswiadczyc niemal wszystkich atrakcji
turysta, 7 lutego 2015, 21:42 | odpowiedz
W 2013 W Muscat w Omanie pytam sie taksówkarza(w Muscat nie ma publicznego transportu,są tylko taksówki):Ile za przejazd z Mutrah Souk na plaże?Driver mówi 7 OMR(15EUR) a ja mu w ciemno odpalam,bo byl to mój pierwszy dzień w Omanie,że wczoraj jechałem za 3 OMR(6EUR),Taksiarz looknał i mówi:ok no problem 3 rials is good price for me;-))) Jak to mówi Górski z KMN: IM BARDZIEJ NA WSCHÓD TYM WIĘKSZY SMRÓD;-)
MUC, 7 lutego 2015, 21:42 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Po zwiedzaniu Indii mógłbym dodać do tej kolekcji jeszcze z 10 nowych przykładów. Turysta to dojna krowa :)
virtus, 7 lutego 2015, 21:48 | odpowiedz
W ciągu jednego dnia w Paryżu doświadczyłem 5 z powyższych atrakcji + jedna. Otóż przy DARMOWEJ publicznej toalecie przemiła pani o ciemnej karnacji chciała kasować za skorzystanie. Grzecznie poinformowałem, że wzywam policję, aby wyjasnić to i nagle zniknęła. :)
Krab, 7 lutego 2015, 21:56 | odpowiedz
I jeszce moja ostatnia historia: Styczeń 2014 Djerba Tunezja.Wynajęliśmy sobie na cały dzień taksi-rundka po Djerbie,krótki zjazd na kontynent i takie tam souki nie souki.Cena ustalona z gory z driverem;40 EUR za minimu 6-7h jezdzenia i zatrzymywania sie naturalnie tam gdzie chcemy.Bylo fajnie milo komunikatywnie(znam francuski) to zaplacilismy driverovi 50EUR. Nazajutrz rano telefon z recepcji(9h rano),ze ktos chce ze mna gadac.W recepcji czeka Tunezyjka(50-60 YO)i mówi,że chce mi oddac 20EUR bo syn wczoraj zdecydowanie od nas za dużo wziął LOL,bo to normalnie powinno kosztowac 30 a zreszta potem go znowu wzielismy na calodzienny wypad do Tunisu,ale puentując:Sa LUDZIE I LUDZISKA nawet w biedniejszych krajach sa ludzie z mega-zasadami u nas niestety to pomału zanika,w sumie szkoda.
MUC, 7 lutego 2015, 22:14 | odpowiedz
Turysta z definicji służy do tego, żeby na nim zarobić. W mniej, lub bardziej legalny sposób. Im bardziej jesteśmy rozpoznawalni, jako turysta, tym większe zagrożenie. O ile w Europie jesteśmy w miarę anonimowi (na pierwszy rzut oka nie widać, że jesteśmy turystami) o tyle w Afryce, czy Azji po prostu rzucamy się w oczy. Ale większości standardowych numerów da się uniknąć, wystarczy poczytać co nieco przed wyjazdem o danym kraju. Ale nie możemy generalizować, bo pozytywne przypadki wcale nie są takie rzadkie. Kiedy byłem w Maroko, opuszczając hotel zostawiłem portfel w pokoju (jakimś cudem wypadł mi z plecaka). Przejęta sprzątaczka dopadła mnie już w busie, który miał mnie zabrać na lotnisko. W portfelu, poza dokumentami miałem jakieś 300 euro na zakupy wolnocłowe, nie zginęła nawet jedna moneta. Drugi ciekawy przypadek trafił mi się w Nairobi. Generalnie, przyzwyczaiłem się, że tam białasa doi się na każdy, możliwy sposób, nawet za wskazanie drogi żądają zapłaty... A ja trafiłem na kolesia, który naprawił mi samochód za darmo. Fura zdechła na stacji benzynowej, jakiś wężyk się urwał (przepraszam za niezbyt precyzyjny opis, ale mechanika samochodowa to nie mój konik), płyn chłodniczy wyciekał i silnik grzał się niebezpiecznie. Przypadkowy taksówkarz nie tylko naprawił wężyk, wymienił jakiś wiatraczek (bo akurat miał taki sam w samochodzie, a mój i tak niedługo odpadnie) a kiedy zapytałem, ile płacę, to prawie się na mnie obraził. Aha, wszystkich podejrzewających przekręt uspokajam, stary wiatraczek zostawił, nic nie wykręcił, samochód bezawaryjnie przetrwał cały pobyt.
Val, 7 lutego 2015, 22:55 | odpowiedz
Avatar użytkownika
Dajcie link do tematu na forum o tych przykladach naciagania
DonCorrado, 7 lutego 2015, 22:56 | odpowiedz
piwcukWarto dodać, że artykuł powstał na bazie tematu na forum i jest w przeważającej większości po prostu zlepkiem wypowiedzi forumowiczów
To chyba dobrze? Jest autentyczny i oddaje realia które przeżyli forumowicze...
piwcukanswer, 7 lutego 2015, 23:46 | odpowiedz
Napotkałam wiele z tych rzeczy i jestem juz na nie uczulona. Ale z pozytywnych doswiadczen to mozna tez czasami z tych pułapek skorzystac. W Bagkoku wsiedlismy do tuk-tuka który pół dnia nas woził po różnych atrakcjach za 2zł. Od razu zapytalismy ile sklepów po drodze czy musimy cos w nich kupic i co on z tego ma. Okazalo sie ze w sklepach po podwiezieniu turyty miał talon na paliwo. Sklepy były cywilizowane i ładne i nic nie musielismy w nich kupic. Zarowno my jak i kierowca zakonczylismy podroz zadowoleni.
truskawa, 8 lutego 2015, 0:50 | odpowiedz
SimonNas okradł koleś, który z badgem RER (Paryskie koleje) zaproponował pomoc przy kupowaniu biletu, sam zapłacił kartą, a my daliśmy mu gotówkę. Głuuupota ;P Przy nas obsługiwał automat. Tylko zamiast biletu na 5 dni dostaliśmy na jeden przejazd… trzeba być czujnym zawsze i wszędzie…
Moi rodzice ieli dokladnie ta sama sytuacje
Kurassskura, 8 lutego 2015, 1:11 | odpowiedz
Moi rodzice ieli dokladnie ta sama sytuacje w paryskim metrze
Kurassskura, 8 lutego 2015, 1:11 | odpowiedz
Nie ma nic za darmo. Jednak ja dostałem wiele rzeczy za darmo w jednym kraju, w którym byłem i który odwiedzę ponownie. to Iran
JatoJa, 8 lutego 2015, 1:33 | odpowiedz
MUCI jeszce moja ostatnia historia:Styczeń 2014 Djerba Tunezja.Wynajęliśmy sobie na cały dzień taksi-rundka po Djerbie,krótki zjazd na kontynent i takie tam souki nie souki.Cena ustalona z gory z driverem;40 EUR za minimu 6-7h jezdzenia i zatrzymywania sie naturalnie tam gdzie chcemy.Bylo fajnie milo komunikatywnie(znam francuski) to zaplacilismy driverovi 50EUR.Nazajutrz rano telefon z recepcji(9h rano),ze ktos chce ze mna gadac.W recepcji czeka Tunezyjka(50-60 YO)i mówi,że chce mi oddac 20EUR bo syn wczoraj zdecydowanie od nas za dużo wziął LOL,bo to normalnie powinno kosztowac 30 a zreszta potem go znowu wzielismy na calodzienny wypad do Tunisu,ale puentując:Sa LUDZIE I LUDZISKA nawet w biedniejszych krajach sa ludzie z mega-zasadami u nas niestety to pomału zanika,w sumie szkoda.
Wzruszające. Andersen się chowa , przy tej Twojej bajeczce.A ciemny lud to łyka, sądząc po ilości lajków.
znasm dobrze te strony, 8 lutego 2015, 8:11 | odpowiedz
Ja bym jednak zmienił tytuł obrazka 23 na: Podsumowując - w prawie każdym nieucywilizowanym kraju lokalsi będą chcieli na wszelkie sposoby ograbić białasa
jaro, 8 lutego 2015, 8:40 | odpowiedz
To juz chyba wole zostac w domu....
aggi, 8 lutego 2015, 9:32 | odpowiedz
Opiszę ku przestrodze dla innych jak Nas zrobili na szaro Tajlandii. Jedziemy do Kambodży Vanem z wyspy Ko Chang. Normalnie wykupiona podróż w biurze na Ko Chang. Po kilku godzinach jazdy, dojeżdżamy do restauracji w szczerym polu, zamawiamy posiłek w normalnej cenie, po czym dostajemy formularze do wypisania, potrzebne do otrzymania wizy w Kambodży. Normalna cena załatwienia wizy - 20$. Pani obsługująca bar chce 50$. O dziwo inni pasażerowie Vana zgodzili się na tą cenę, wypełnili formularze, oddali i pojechali dalej. Nas jako opornych zostawili. Zaczynamy się kłócić z miejscowymi. Mówię im, że wiem ile kosztuje wiza, ściemniam że wczoraj dzwoniłem do ambasady Kambodży w Bangkoku i takie tam. Oni ściemniają, że 20$ to cena za wizę którą się dostanie za 3 dni, że ambasada dzisiaj zamknięta i takie tam. W końcu mówią, że jak nie chcemy zapłacić to mamy sobie iść, że Nasza podróż dobiegła końca. Będąc na jakimś odludzi w szczerym polu nie bardzo Nam się to widziało. Koniec końców po długich negocjacjach ustaliliśmy cenę na 30$. Okazało się, że konsulat był kilometr od tego miejsca, a granica może z dwa kilometry. Pani z baru wizę załatwiła w pół godziny. Gdybyśmy wiedzieli gdzie jesteśmy i w jakim kierunku iść, to byśmy tam poszli z buta.
Piotrek Podróżnik, 8 lutego 2015, 9:49 | odpowiedz
jaroJa bym jednak zmienił tytuł obrazka 23 na: Podsumowując – w prawie każdym nieucywilizowanym kraju lokalsi będą chcieli na wszelkie sposoby ograbić białasa
Patrząc na te fikcyjne biura informacji turystycznej w Krakowie, Pradze czy w Brukseli, nie mówiąc o innych przypadkach, to ta twoja cywilizacja, hmm gdzie się zaczyna?
johnny, 8 lutego 2015, 11:14 | odpowiedz
Moja historia, a w zasadzie dwie: 1. Madera - Funchal - targowisko - chodzimy i oglądamy owoce. Wszystkiego można spróbować... Różne odmiany marakui (bardzo słodkie), dzikie banany, mango, ananasy itp. Żona postanowiła kupić kilka owoców marakui - po wybraniu 3 szt z 3 rodzajów, jakiegoś mango i dziwnego banana jabłkowego cena wyszła... 30 EUR. Zostawiałem siatkę z owocami i odchodzę od stoiska... a sprzedawca leci i mówi że sprzeda za 20 EUR - ostatecznie stanęło na 15 EUR (... i tak przepłaciłem). Dodatkowo marakuja jest obrzydliwie kwaśna a to że miała taki dobry smak na stoisku to zasługa... cukru dodawanego do miąższu. 2. Majorka - Soler - mieliśmy ochotę na jakąś drożdżówkę - żona znalazła piekarnię - na wejściu "o my friend" a na wyjściu za trzy drożdżówki 14 EUR...
crayo, 8 lutego 2015, 12:25 | odpowiedz
MUCMoja najwieksza wtopa-bo oszustwem tego nazwac nie mozna-to Taxi z lotniska w Baku AZ do centrum.Samolot laduje o 05h00 rano,publiczny transport jeszcze nie chodzi i ugadałem taxi z 20 AZN=21 EUR.Niby 30 km do centrum,czyli znosnie.Pozniej dowiedziałem sie ze bus z centrum Baku na lotnisko kosztuje 0.40 AZN czyli 1.50zl.Ciekawe czy jeszcze gdzies oprocz Baku jest taka roznica pomiedzy taxi a transportem publicznym?Bo w tym przypadku propcja taxi;bus wynosi 50:1;-))))
w warszawie :D taksóweczka 150zł bilet z okęcia do wawy centralnej 4zł :D
elena, 8 lutego 2015, 13:00 | odpowiedz
Indie są krajem, w którym można "przerobić" prawie wszystko z listy. Na mnie to już nie działa ale ku przestrodze: - Na zdjęcia: Chodzimy sobie po jakimś zabytku z aparatem, mąż-fotograf robi zdjęcia a na podłodze w kącie dziedzińca siedzą trzy sprzątaczki w zabójczo kolorowych sari. Machają, żeby im też pstryknął zdjęcie (tam ze zdjęciami jest jakieś szaleństwo - wszyscy chcą je robić wszystkim ale raczej bezinteresownie). Mąż pstryka. Potem zapraszają do zdjęcia mnie. Potem oczywiście żądają zapłaty. Mój fotograf wręcza najbardziej aktywnej dolara napiwku. Pozostałe również wyciągają łapy. Awantura! Koniec aktu.... W innej wersji kasy zażądała orkiestra grajków, przygrywających do tańca kobietom weselnym na ulicy. Tańczyłam z nimi chwilę (też mam piękne zdjęcia). Orkiestra musiała obejść się smakiem. - Na boyów hotelowych - Meldujemy się w recepcji i idziemy do pokoju... skrajnie ciężkie bagaże dźwiga nam chudzieńki tragarz. Dostaje napiwek. Za chwilę za drzwiami zjawia się trzech bojów hotelowych. Jeden trzyma mydełko, drugi ćwierć rolki papieru toaletowego, trzeci ręczniki. Biorę, mówię - dziękuję - i chcę zamknąć drzwi... boje stoją... czekają... Znów wyciągam dolara i daję jednemu. Pozostałych dwóch wyciąga łapska i tonem... co najmniej nieadekwatnym do sytuacji mówią - A dla nas??! Mam ochotę przytrzasnąć im te łapska drzwiami ale resztki trzeźwości każą mi powiedzieć im - To dla was trzech. Podzielcie się. ... I zamykam drzwi. - Na sponsora - w jednym z hoteli miłego i uczynnego managera hotelu zaprosiliśmy na drinka (tzn. przyszedł z interesem akurat jak piliśmy...). On nas w rewanżu na kolację na ognisko. Było miło i sympatycznie do czasu, gdy zrozumieliśmy, że... facet szuka w nas sponsora dla siebie i swojej rodziny... opowiadał nam o Włochu, który od kilku lat wspiera ich comiesięcznymi dotacjami, przyjeżdża do nich w gości, jak do siebie, godzinę opowiadał, o ich "międzynarodowej harmonii" aż w końcu... zadzwonił przy nas do tego Włocha i kazał mi z nim rozmawiać... Wieczór fajny ale niesmak pozostał. Tak naprawdę w podróży jedynie asertywność jest w stanie ochronić nas przed nieprzewidzianymi konsekwencajmi finansowymi a i to nie zawsze. Na koniec przykład bez tzw. wyjścia. Znajomy półPolak półArab opowiadał, jak zaprosił przyjaciela (Polaka) do siebie do Syrii. Poszli na bazar gdzie przyjaciel chciał kupić jakieś przyprawy chyba. Sprzedawca za nic w świecie nie chciał znajomemu sprzedać tych przypraw po cenie arabskiej mimo, że znajomy (Arab, jak by nie było) zaklinał się, że to dla niego. "Przyszedłeś tu z białym" - usłyszał "to ja ci nie sprzedam jak lokalsowi. Ale zrobimy coś innego - dla niego cena jest dziesięciokrotna z czego 50% zysku bierzesz ty a resztę ja.... Znajomy się wkurzył, zaprowadził przyjaciela do auta i wrócił na zakupy sam... dopiero wtedy mógł zapłacić jak Arab....
Pyza, 8 lutego 2015, 13:07 | odpowiedz
A ja spotkałem się z naciągactwem w Watykanie. Kto stał w kolejce by tam wejść to wie, że może to trwać nawet kilka godzin. Oczywiście znajdzie się w ty czasie pierdyliard osób, które oferują "ominięcie kolejek" - oczywiście za dużo wyższą cenę. Podobno te "Guided tours" faktycznie działają no ale nie zapłaciłbym 50Eur/os ... Broń Boze korzystać także z restauracji, których ulotki rozdają przy takich atrakcjach - najczęściej jest to szwindel - 7E za 3 dania itp ... Do koloseum jest taka sama sytuacja - mega kolejki i "Guided tours" ... co ciekawe - wystarczy iść tylko kawałek "w górę" do kas Palatino i kupuje się bilet w kilka minut :) Większość osób myśli, że wszystko w koło jest dodatkiem do Koloseum, a nie odwrotnie ;)
barat, 8 lutego 2015, 13:26 | odpowiedz
SimonNas okradł koleś, który z badgem RER (Paryskie koleje) zaproponował pomoc przy kupowaniu biletu, sam zapłacił kartą, a my daliśmy mu gotówkę. Głuuupota ;P Przy nas obsługiwał automat. Tylko zamiast biletu na 5 dni dostaliśmy na jeden przejazd… trzeba być czujnym zawsze i wszędzie…
Miałem dokładnie tak samo, akurat było święto i stojąc przy automacie z biletami w paryskim metrze podszedł gość z "informacji", najpierw zapłaciłem swoją kartą, po czym, oczywiście po francusku którego nie znam automat miał odrzucić płatność bo moja karta jest zła, tak więc na szczęście uprzejmy pan zapłaci swoją kartą, a my mu damy za to gotówkę i tak po powrocie okazało się że zapłaciliśmy podwójnie xd
d, 8 lutego 2015, 14:01 | odpowiedz
Też się nabrałem! :o :(
Ellej, 8 lutego 2015, 14:55 | odpowiedz
Dałam się złapać na bransoletkę w Paryżu...potem nauczyłam się jak powiedzieć 'spie*dalaj' po francusku i resztę naciągaczy udawało się splawiac :P
d.j, 8 lutego 2015, 14:59 | odpowiedz
SimonNas okradł koleś, który z badgem RER (Paryskie koleje) zaproponował pomoc przy kupowaniu biletu, sam zapłacił kartą, a my daliśmy mu gotówkę. Głuuupota ;P Przy nas obsługiwał automat. Tylko zamiast biletu na 5 dni dostaliśmy na jeden przejazd… trzeba być czujnym zawsze i wszędzie…
moją koleżankę i jej narzeczonego spotkało w Paryżu dokładnie to samo, podobno jest to tam bardzo popularne, a policja przymyka oko :/
ola, 8 lutego 2015, 15:45 | odpowiedz
Przesada na Korsyce. Jesli ktoś był na Korsyce to tam dopiero taksówki kosztują. Z lotniska w Figari (niestety nie ma na nim transportu publicznego) do miasta Bonifaccio (ok 30km), taksówki kosztują 68-74 euro.
k_v, 8 lutego 2015, 15:55 | odpowiedz
Avatar użytkownika
PyzaIndie są krajem, w którym można „przerobić” prawie wszystko z listy. Na mnie to już nie działa ale ku przestrodze:– Na zdjęcia: Chodzimy sobie po jakimś zabytku z aparatem, mąż-fotograf robi zdjęcia a na podłodze w kącie dziedzińca siedzą trzy sprzątaczki w zabójczo kolorowych sari. Machają, żeby im też pstryknął zdjęcie (tam ze zdjęciami jest jakieś szaleństwo – wszyscy chcą je robić wszystkim ale raczej bezinteresownie). Mąż pstryka. Potem zapraszają do zdjęcia mnie. Potem oczywiście żądają zapłaty. Mój fotograf wręcza najbardziej aktywnej dolara napiwku. Pozostałe również wyciągają łapy. Awantura! Koniec aktu…. W innej wersji kasy zażądała orkiestra grajków, przygrywających do tańca kobietom weselnym na ulicy. Tańczyłam z nimi chwilę (też mam piękne zdjęcia). Orkiestra musiała obejść się smakiem.– Na boyów hotelowych – Meldujemy się w recepcji i idziemy do pokoju… skrajnie ciężkie bagaże dźwiga nam chudzieńki tragarz. Dostaje napiwek. Za chwilę za drzwiami zjawia się trzech bojów hotelowych. Jeden trzyma mydełko, drugi ćwierć rolki papieru toaletowego, trzeci ręczniki. Biorę, mówię – dziękuję – i chcę zamknąć drzwi… boje stoją… czekają… Znów wyciągam dolara i daję jednemu. Pozostałych dwóch wyciąga łapska i tonem… co najmniej nieadekwatnym do sytuacji mówią – A dla nas??!Mam ochotę przytrzasnąć im te łapska drzwiami ale resztki trzeźwości każą mi powiedzieć im – To dla was trzech. Podzielcie się. … I zamykam drzwi.– Na sponsora – w jednym z hoteli miłego i uczynnego managera hotelu zaprosiliśmy na drinka (tzn. przyszedł z interesem akurat jak piliśmy…). On nas w rewanżu na kolację na ognisko. Było miło i sympatycznie do czasu, gdy zrozumieliśmy, że… facet szuka w nas sponsora dla siebie i swojej rodziny… opowiadał nam o Włochu, który od kilku lat wspiera ich comiesięcznymi dotacjami, przyjeżdża do nich w gości, jak do siebie, godzinę opowiadał, o ich „międzynarodowej harmonii” aż w końcu… zadzwonił przy nas do tego Włocha i kazał mi z nim rozmawiać… Wieczór fajny ale niesmak pozostał.Tak naprawdę w podróży jedynie asertywność jest w stanie ochronić nas przed nieprzewidzianymi konsekwencajmi finansowymi a i to nie zawsze.Na koniec przykład bez tzw. wyjścia. Znajomy półPolak półArab opowiadał, jak zaprosił przyjaciela (Polaka) do siebie do Syrii. Poszli na bazar gdzie przyjaciel chciał kupić jakieś przyprawy chyba. Sprzedawca za nic w świecie nie chciał znajomemu sprzedać tych przypraw po cenie arabskiej mimo, że znajomy (Arab, jak by nie było) zaklinał się, że to dla niego. „Przyszedłeś tu z białym” – usłyszał „to ja ci nie sprzedam jak lokalsowi. Ale zrobimy coś innego – dla niego cena jest dziesięciokrotna z czego 50% zysku bierzesz ty a resztę ja…. Znajomy się wkurzył, zaprowadził przyjaciela do auta i wrócił na zakupy sam… dopiero wtedy mógł zapłacić jak Arab….
A mi się nie podoba to zestawienie z 1 dolarem na trzech i ciężkimi jak piszesz walizami...i Twoimi pretensjami...zamawiałaś kiedykolwiek pizzę w Polsce i nie dałaś 3 pln napiwku do równego rachunku? Nie rozumiem tego sztucznego wywyższania się nad hindusami, można było odmówić tych "podarków" i zamknąć drzwi a nie dziwić się zawiedzionym twarzom z powodu błyśnięcia 1 dolarem
Storhelius, 8 lutego 2015, 21:15 | odpowiedz
Ja bym jeszcze dodał do "petycji" swoją historię z cygankami w Barcelonie - podpisałem, nie zadeklarowałem datku, ale nagle koniecznie zachciały "aj di, aj di". W tym momencie zbiegły się wokół mnie, i robiły zamieszanie jak wyjmowałem dowód z portfela by niepostrzeżenie wyciągnąć jakiś banknot. Ale im się nie udało!
ssn, 8 lutego 2015, 21:19 | odpowiedz
johnny
jaroJa bym jednak zmienił tytuł obrazka 23 na: Podsumowując – w prawie każdym nieucywilizowanym kraju lokalsi będą chcieli na wszelkie sposoby ograbić białasa
Patrząc na te fikcyjne biura informacji turystycznej w Krakowie, Pradze czy w Brukseli, nie mówiąc o innych przypadkach, to ta twoja cywilizacja, hmm gdzie się zaczyna?
Złodzieje są wszędzie, ale patrz kolego na skalę. W Europie też czasem będą chcieli wykorzystać turystę (patrz: górale), ale w takiej przykładowej Azji to połowa społeczeństwa chce białasa orżnąć z kasy.
jaro, 8 lutego 2015, 21:35 | odpowiedz
Akwarium w Phuket, wjazd 100 thb, więc tanio, akwarium nieduże ale przyjemne tylko na strasznym zadupiu, autobus jedzie eon cały z dzikiego dworca gdzieś w centrum za 30 thb, oczywiście w drodze powrotnej po dwóch godzinach czekania ma autobus który niby przyjechał ale już nie jest publicznym autobusem tylko prywatnym za niewiadomo ile pozostają taksówki, panowie proponowali za jakieś 700-800 thb, się wqrwiłam, tż za wsiarz i z buta te 15 km, pan taryfiarz jeden nas dogonił za kilkaset metrów i że zawiezie za 300 thb, przepłaciliśmy nieludzko, ale już byliśmy zmęczeni siedzeniem na tyłku i czekaniem na autobus.
nanana, 8 lutego 2015, 23:36 | odpowiedz
MUCMoja najwieksza wtopa-bo oszustwem tego nazwac nie mozna-to Taxi z lotniska w Baku AZ do centrum.Samolot laduje o 05h00 rano,publiczny transport jeszcze nie chodzi i ugadałem taxi z 20 AZN=21 EUR.Niby 30 km do centrum,czyli znosnie.Pozniej dowiedziałem sie ze bus z centrum Baku na lotnisko kosztuje 0.40 AZN czyli 1.50zl.Ciekawe czy jeszcze gdzies oprocz Baku jest taka roznica pomiedzy taxi a transportem publicznym?Bo w tym przypadku propcja taxi;bus wynosi 50:1;-))))
Niedaleko bo w Gruzji, w Tibilisi taksówkarz z lotniska do centrum zawiezie Cię za 19USD, a autobusem dojedziesz za równowartość złotówki. Taryfiarze szczególnie dokuczliwi są jeśli przylecisz nad ranem i na najbliższy odjazd autobusu trzeba trochę poczekać.
bialyy, 9 lutego 2015, 13:30 | odpowiedz
Ciekawe czy za granicą by wpisali w dziale polska-metoda na wnuczka:)
toja, 9 lutego 2015, 13:32 | odpowiedz
a nam w Mediolanie ¨pomocny¨chcial nam ¨pomoc w obsludze automatu do kupowania buletow na metro, gdy monety zaczely wypadac, szybko je zbieral, a bylo troche , bo wlozylismy 20 euro... Drugi przypadek: Maroko Marrakesh Dwaj pomocnicy chca nam pokazac droge, na koncu MONEY and ONLY PAPER(!!!), 3, TO Egipt i wiadomo piramidy Facet wzial bezczelnie nasze bilety i dal jakiemus dziadkowi, oto Wasz GUIDE...chcac nie chcac trzeba bylo mu dac jakies drobne 4. to Pekin Kobieta chciala isc ze mna do CAFE na COFFEE...dziwne,ze akurat studiowala angielski, uwielbia Polske itd. :)))
simonas, 10 lutego 2015, 19:36 | odpowiedz

porównaj loty, hotele, lot+hotel
Nowa oferta: . Czytaj teraz »