Lotnisko w australijskim Brisbane wraz z ekspertami pochylą się nad problemem nietypowego rodzaju os. Owady upodobały sobie bowiem niewielką rurkę obecną w samolotach i całkowicie ją zaklejają. A to może znacząco wpływać na bezpieczeństwo lotów.
Cały problem pojawił się wraz z intensywnym rozmnażaniem się jednego rodzaju os z rodziny Vespidae, które pochodzą z Ameryki Środkowej, Południowej oraz Karaibów. Nazywany „keyhole wasp”, czyli osą z dziurką od klucza, owad spotykany jest też w Stanach Zjednoczonych, Japonii, na Hawajach czy w Polinezji Francuskiej. Do Australii dotarł już 10 lat temu, ale dopiero teraz pochylą się nad nim eksperci lotniczy.
Wszystko dlatego, że osy bardzo polubiły tzw. rurkę Pitota, czyli element konstrukcji samolotu, który pozwala mierzyć prędkość maszyny. Owady nie niszczą co prawda tej niewielkiej części, ale zaklejają – najczęściej błotem – otwór, który jest w niej kluczowy. W ten sposób tworzą tam gniazdo, ale i… spore niebezpieczeństwo. Gdy system samolotu wykryje, że rurka nie działa, przełącza sterowanie w tryb ręczny.
– Na całym świecie wiele uwagi poświęca się innym przedstawicielom dzikiej fauny i flory na lotniskach, przede wszystkim ptakom, które są postrzegane jako główne zagrożenie dla lotnictwa – mówi Alan House, ekolog z organizacji Eco Logical Australia, cytowany przez CNN. – Coś takiego jak osa jest postrzegane jako zwierzę niskiego ryzyka. Ale nadal istnieje szansa, że coś może się wydarzyć. Osa może być mała, ale nie można ignorować jej wpływu na samoloty – dodał.
Przekonały się o tym, już w 2013 roku linie Etihad, których samolot musiał zawrócić zaledwie kilka minut po starcie. Zamiast dolecieć do Singapuru, szybko sprowadzono go z powrotem na ziemię. Co ciekawe, maszyna przed startem stała na lotnisku zaledwie 2 godziny. Osy nie potrzebują więc zbyt wiele czasu na szkodliwe działanie. Wiele wskazuje na to, że pierwsze osobniki gotowe do skorzystania z rurki Pitota, pojawiają się w okolicach samolotu już nawet kilka minut po wylądowaniu.
Problem jest tak duży, że eksperci postanowili opracować całe badania dotyczące wpływu os na rurkę Pitota. W tym tygodniu opublikowano wyniki.
– Kiedy przeprowadziliśmy badania, zdaliśmy sobie sprawę, że to nie jest tylko niedogodność, ale że trzeba po prostu kontrolować te owady, bo w rzeczywistości mogą doprowadzić do poważnych wypadków – tłumaczy House.
Co ciekawe, urząd lotnictwa zaleca, żeby w trakcie pobytu na lotnisku w Brisbane, linie lotnicze dbały o zasłonięcie rurki Pitota. Nie jest to jednak obowiązkowe, stąd regularnie powtarzające się incydenty związane z osami. Tylko w ciągu sześciu lat zgłoszono ich aż 26.
Ale ten problem nie dotyczy tylko Australii, choć tutaj okazuje się być najbardziej dotkliwy. Bardzo podobna sytuacja spotkała samolot linii Wizz Air podczas startu z lotniska Doncaster Sheffield w czerwcu tego roku. W tym wypadku maszyna była jednak uziemiona od dłuższego czasu z powodu obostrzeń związanych z koronawirusem. O tym, że problemy spowodowała zablokowana rurka Pitota, można było się dowiedzieć dopiero z raportu, który został opublikowany zaledwie kilka tygodni temu.
Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?