Odwiedzamy rajski zakątek, który za moment będzie turystycznym hitem. Tanio, egzotycznie i pięknie!
Koh Rong oraz Koh Rong Sanloem to dwie niewielkie wyspy wchodzące w skład terytorium Kambodży. Położone we wschodniej części Zatoki Tajlandzkiej przez długie lata były niejako „pomijane” przez zagranicznego turystę w kontekście planowania wczasów w tropikach. Jednak rosnąca z roku na rok popularność archipelagu sprawia, że lokalne władze pragną wreszcie zająć należne im miejsce na turystycznej mapie Azji Południowo-Wschodniej. Miałem okazję odwiedzić obie i z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć: jedźcie tam, zanim popularnością dorównają swoim sąsiadom!

Koh Rong czy Koh Rong Sanloem?
Obie wyspy znajdują się w niewielkim oddaleniu od siebie, w niektórych miejscach można nawet „pomachać” innej osobie znajdującej się na plaży w oddali. Większa ma powierzchnię ok. 78 km², mniejsza niecałe 25 km². Jedna z etymologii nazwy Sanloem prowadzi do słowa „senna” i byłoby to trafne porównanie. Jeśli macie wystarczająco czasu, rekomenduję odwiedzić obie. Jeśli musicie dokonać wyboru, poniżej kilka faktów, które być może pomogą w podjęciu decyzji.
Mniejsza wyspa to zdecydowanie spokojniejsze miejsce, gdzie nie natraficie na duże resorty i imprezy do białego rana. Nie ma na niej też samochodów ani motorów, choć to może w przyszłości się zmienić. Trwająca właśnie intensywna wycinka dżungli prawdopodobnie przekształci to rajskie miejsce w dużo bardziej „zurbanizowany” zakątek.
Większa Koh Rong oferuje zdecydowanie bogatszą bazę noclegową i więcej atrakcji. Niedawno powstała na niej nowa droga, znacząco ułatwiająca poruszanie się skuterem lub nawet samochodem. Będące na ukończeniu lotnisko docelowo ma być zdolne przyjmować nawet szerokokadłubowe samoloty: Airbusy A340 oraz Boeingi 777. Czy oznacza to, że w przyszłości doczekamy się tam bezpośrednich lotów z Europy? Niewykluczone.

Piękne plaże
Proponuję zamknąć na moment oczy i wyobrazić sobie przezroczystą wodę przechodzącą we wszystkie odcienie koloru turkusowego. Delikatny, biały piasek i zbawienny cień palm porastających wybrzeże. Tak właśnie prezentuje się krajobraz na Koh Rong. Bez słowa przesady mogę powiedzieć, że to miejsce wyglądające jak z pocztówki, któremu niczego nie brakuje w porównaniu z bardziej popularnymi wyspami pobliskiej Tajlandii lub Wietnamu.
Lonely Beach to zakątek dla szukających odosobnienia – można dostać się tam tylko łódką, dlatego zakwaterowanie tam możliwe jest wyłącznie w porze suchej. Sunset Beach przywołuje w moich myślach wspomnienie prawdopodobnie najwspanialszych zachodów słońca, które miałem okazję zobaczyć. Można poczuć się tam na miarę Robinsona Crusoe: do plaży prowadzi droga przez dżunglę, a na miejscu działają tylko 3 kameralne pensjonaty z własnymi restauracjami. Lokalne sieci komórkowe nie zapewniały tam nawet jednej kreski zasięgu.
Powyższe miejsca znajdują się na Koh Rong Sanloem. Na większej z wysp warto zahaczyć o White Beach (genezy jej nazwy nie trzeba chyba wyjaśniać), ciągnącą się kilometrami Sok San ze złotym piaskiem oraz położoną we wschodniej części Coconut Beach. Tamtejsze plaże (i piszę to całkiem serio) wyglądają, jakby posłużyły za inspirację do jednej z najpopularniejszych tapet oferowanych użytkownikom systemu iOS.

Bioluminescencyjny plankton
Naturalny fenomen występujący tylko w kilku miejscach na świecie. Luźno można porównać go do zorzy polarnej z ciepłych krajów – tu też potrzebne są korzystne warunki atmosferyczne (brak świateł i głębokie ciemności). Wyprawa w celu zobaczenia tego zjawiska ma w sobie coś mistycznego. Wyruszając łodzią po zachodzie słońca na „polowanie”, w zależności od pory roku, pogody i nagromadzenia planktonu, będzie okazja podziwiać niezwykły spektakl świateł w wodzie. Może przybierać różne kształty: od maleńkich iskierek mieniących się dopiero po sprowokowaniu ich ruchu, po robiące piorunujące wrażenie niebieskie fale.
Chcecie zobaczyć go na własne oczy? Najłatwiej będzie zarezerwować zorganizowaną wycieczkę na jednej z dwóch głównych plaż: Kaoh Touch lub w Saracen Bay. Łodzie wypływają po zapadnięciu zmierzchu, a lokalni przewodnicy doskonale będą wiedzieli, dokąd warto popłynąć. Wolicie spróbować szczęścia na własną rękę? W poszukiwaniu planktonu warto wejść do wody przy Long Set Beach na większej Koh Rong lub przy wspomnianej już wcześniej Sunset Beach na Sanloem.

Snorkeling, nurkowanie, wycieczki łodzią
Koh Rong to zakątek Kambodży, który jeszcze nie został skażony masową turystyką na ogromną skalę. Przekłada się to na niższe ceny atrakcji i brak tłumów.
M-Pai Bay to miejsce dla wielbicieli nurkowania. Zatokę znajdziecie w malowniczych rejonach Koh Rong Sanloem. Półdniowa zorganizowana wycieczka łódką była jednym z najlepszych tego typu doświadczeń w Azji. Po krótkich negocjacjach udało się zejść z ceną do 14 USD (ok. 55 PLN) za osobę za 6-godzinny rejs. Zawierał on snorkeling wraz z wypożyczeniem sprzętu, łowienie ryb tradycyjnymi sposobami, grill na łodzi, plażowanie w wybranych punktach oraz podziwianie planktonu. Ze względu na załamanie pogody ostatni punkt został zastąpiony przymusową ewakuacją w kapokach, za to wraz z innymi współpasażerami mogę powiedzieć, że dostaliśmy zdecydowanie więcej wrażeń, niż pierwotnie planowaliśmy!

Raj na ziemi?
Koh Rong to jedno z miejsc, które zdecydowanie odpowiada wyobrażeniom na temat Edenu lub wypoczynku na (niemal) bezludnej wyspie. Znajdziecie tam wszystko, czego można oczekiwać od wczasów w tropikach: wodę w kolorach, które nie potrzebują filtrów, egzotyczną faunę (w tym dzioborożce), piękne piaszczyste plaże – słowem: cokolwiek tylko można sobie wymarzyć!
Zachody słońca wspominam jako najpiękniejsze w Azji, a może nawet w moim dotychczasowym życiu. Smakując pinacoladę w barze przy plaży nie mogłem opędzić się od wrażenia, że została ona stworzona właśnie dla takich chwil. Nieważne, czy w trakcie wypoczynku chcielibyście zatrzymać się w bungalowie, w eleganckim resorcie czy też namiocie na plaży – na Koh Rong dostępne są opcje niemal dla każdego podróżnika.

Dwa oblicza raju
Kambodża to jeden z najszybciej rozwijających się krajów w regionie, który niejako „drogą na skróty” stara się nadrobić zaległości do swoich sąsiadów. Turystyka, będąca wyjątkowo istotną gałęzią jej gospodarki nie jest w tym miejscu wyjątkiem.
Imponującego rozmachu projekty budowlane dzieją się tam bardzo szybko, wzbudzając uzasadnioną troskę i wątpliwości nie tylko odnośnie ochrony środowiska, ale również postulatu rządów prawa. Próbując mocniej zagłębić się w tamtejszą rzeczywistość można odnieść wrażenie, że odpowiednia ilość pieniędzy i wpływów jest w stanie otworzyć, a nawet wyważyć wiele drzwi. Obie wyspy przeżywają intensywny rozwój, a widok potężnych maszyn budowlanych na plażach i w dżungli niestety nie należy do rzadkości. Brak należytej troski o ochronę przyrody w połączeniu z niepohamowaną żądzą zysków przynosi fatalne skutki dla środowiska, czego namacalne przykłady widać zwłaszcza na większej z wysp.
Śmieci to kolejna bolączka tamtego rejonu świata. Plastik obecny jest tam w nadmiarze i choć podejmowane są wysiłki na rzecz jego ograniczenia, ilość butelek i opakowań jednorazowych jest wręcz przytłaczająca. Brak odpowiedniej edukacji i świadomości skutkuje powszechną praktyką codziennego palenia śmieci. Niestety nawet w rajskich zakątkach wysp o zachodzie słońca unoszą się stróżki dymu pachnące jak zbliżająca się katastrofa ekologiczna.

Jak dostać się na Koh Rong?
Na obie wyspy łatwo dopłyniecie z pobliskiego Sihanoukville. W porcie działa kilku lokalnych armatorów, a ich nowoczesne łodzie kilka razy dziennie kursują zarówno na Koh Rong, jak i Koh Rong Sanloem.
Bilety bez problemu kupicie w porcie, a ich stała cena ustalona została na 25 USD (ok. 99 PLN). Nie jest to w mojej opinii wygórowana kwota, zwłaszcza w porównaniu z innymi tego typu atrakcjami w krajach sąsiednich. Jeśli planujecie odwiedzić obie wyspy, dobrym pomysłem będzie kupienie biletów na jedną, a zaplanowanie powrotu z drugiej (pomiędzy wyspami można przedostać się małymi lokalnymi łódkami).

Sihanoukville
Leżące na wybrzeżu miasto nazwane na cześć króla Sihanouka jest bramą pozwalającą na odwiedzenie Koh Rong. Możecie dostać się tam z Phnom Penh autobusem, pociągiem lub wynajętą taksówką. Od niedawna AirAsia uruchomiła krajowe loty po Kambodży, a jednym z kierunków jest Siem Reap – Sihanoukville, co oznacza rewolucyjną wręcz zmianę w logistyce.
Sihanoukville mogło w przeszłości pretendować do miana nadmorskiej perełki. Senne miasteczko i otaczające je rybackie wioski przyciągały spokojnych turystów oraz backpackerów. Malowniczo położona, ciągnąca się kilometrami plaża Otres była wystarczającym powodem, by turystów zatrzymać na lądzie – jeszcze 15 lat temu na wyspy docierali nieliczny.
Kambodża to miejsce, gdzie kapitalizm w swojej drapieżnej formie mógłby zadziwić nawet jego XVIII-wiecznych teoretyków. Pozwolenia na budowę rozdaje się tam równie nonszalancko, jak podpisuje autografy, co zaowocowało katastrofą, która spotkała Sihanoukville. Dziś to miasto pełne niedokończonych drapaczy chmur, nietrafionych inwestycji, kasyn i chińskich hoteli – miejsce to jak w soczewce skupia ciemną stronę masowej turystyki.
Po rozpoczęciu pandemii Covid chińscy biznesmeni i podróżni zniknęli niemal z dnia na dzień, pozostawiając po sobie jeden wielki nieukończony plac budowy. Nadało to miastu upiorne, wręcz postapokaliptyczne wrażenie. W celu pobudzenia turystyki władze Kambodży dopuściły możliwość dokonywania płatności w juanach w wybranych zakątkach kraju. Dziś większość barów i restauracji w okolicach wspomnianej plaży Otres ma niemal wyłącznie chińską klientelę, menu w języku chińskim oraz operuje głównie w tamtejszej walucie.
Sihanoukville to miejsce, w którym warto spędzić jedną noc, jeśli chcielibyście na własne oczy zobaczyć surrealistyczne wydanie „khmerskiego Miami” po zmroku. Z rozmachem godnym Państwa Środka, pełne absurdów i niedokończonych projektów. W innym wypadku radzę spędzić tam wyłącznie tyle czasu, ile potrzebne będzie na przesiadkę.

Dobrze wiedzieć
Najlepszy okres do odwiedzenia wyspy to szczyt sezonu pory suchej, który przypada na miesiące od grudnia do lutego. Pora deszczowa, która generalnie nie daje się tak mocno we znaki w Kambodży, jak w innych rejonach Azji, tutaj może jednak pokrzyżować wasze plany. Zdarzają się przerwy w kursowaniu łodzi, wiele resortów zamyka się planując w tym czasie remonty i prace konserwacyjne.
Na wyspie nie ma żadnego bankomatu, a gotówka to wciąż niekwestionowany król. Nieliczne hotele akceptują płatności kartą; możliwe są płatności telefonem jeśli posiadacie konto w lokalnym banku, w innym wypadku – przygotujcie odpowiedni zapas gotówki.
Na wyspach nie ma żadnego szpitala, otwarta pozostaje tylko jedna apteka. Warto pamiętać o tym i mieć na zaopatrzeniu apteczkę. W razie jakichkolwiek problemów konieczne będzie przedostanie się do szpitala w Sihanoukville.
Jest drożej niż w kontynentalnej części kraju, wciąż jednak sporo taniej niż w sąsiedniej Tajlandii lub Wietnamu.
Muchy piaskowe to prawdziwa zmora tamtejszych plaż. W zależności od pory roku i panujących warunków atmosferycznych potrafią mocno dać się we znaki. Pamiętajcie o zabraniu oleju kokosowego i repelentu na moskity. Będziecie co prawda pachnieć jak rafaello z domieszką trawy cytrynowej, dla mnie ten zapach to jedno z najlepszych skojarzeń z wakacjami.
Mieliście okazję odwiedzić wyspy w Kambodży? Dajcie znać w komentarzach!

Nie ma jeszcze komentarzy, może coś napiszesz?